Polski Wallenberg

Edward Kabiesz

GN 40/2014 |

publikacja 02.10.2014 00:15

Kiedy w roku 1990 w Jerozolimie uhonorowano Henryka Sławika tytułem i medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, w polskich mediach tego wydarzenia nie zauważono.

W roli ks. Pála Boharcsika, jednego z węgierskich księży opiekujących się sierocińcem, wystąpił ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Warszawie Grzegorz Łubczyk W roli ks. Pála Boharcsika, jednego z węgierskich księży opiekujących się sierocińcem, wystąpił ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii pw. Opatrzności Bożej w Warszawie

Henryka Sławika i jego przyjaciela Józsefa Antalla, bohaterów dokumentu „Życie na krawędzi” Grzegorza Łubczyka, dzięki rewelacyjnym materiałom filmowym, odkrytym w węgierskich archiwach, możemy obejrzeć na ekranie. Podobnie jak szwedzki dyplomata Raoul Wallenberg, Sławik działał na Węgrzech, ratując życie wielu Żydom. Wallenberga zna cały świat. O Sławiku do niedawna słyszeli tylko nieliczni.

Lista Sławika

– A przecież lista Sławika jest cztery razy dłuższa niż Schindlera – mówi Grzegorz Łubczyk, reżyser „Życia na krawędzi”. Bez przesady można powiedzieć, że Łubczyk, dziennikarz i były ambasador Polski na Węgrzech, zrobił dla Sławika tyle, co Spielberg dla Schindlera. Jeszcze na początku XXI wieku nazwisko i czyny Henryka Sławika znane były tylko garstce wtajemniczonych. Henryk Łubczyk sprawą polskiego uchodźstwa na Węgrzech zainteresował się w latach 70. ub. wieku. – Tak się złożyło, że mój teść, żołnierz września, znalazł się na Węgrzech i dzięki pomocy Węgrów przeżył tam całą wojnę. Będąc korespondentem różnych gazet, wielokrotnie pisałem o polskich uchodźcach na Węgrzech. Czasem w tych korespondencjach pojawiało się nazwisko Sławik, ale w kontekście pomocy polskim uchodźcom. Natomiast kwestia ratowania Żydów była w tych latach pewnym tabu – wyjaśnia reżyser „Życia na krawędzi”. Przełomem w odkrywaniu historii polskiego Wallenberga okazało się pewne spotkanie w Warszawie w 2001 roku. – Pan Bóg sprawił, że znalazłem się na spotkaniu z Henrykiem Zimmermanem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.