Ozwa znaczy echo

jg

publikacja 14.11.2014 12:56

Najnowszy tom opowiadań Beaty Zalot to zbiór historii o ludziach Podhala, których autorka spotyka w swej dziennikarskiej pracy.

Ozwa znaczy echo Jan Głąbiński /Foto Gość Autorka "Ozwy" Beata Zalot z kwiatami od wiernych czytelników, którzy licznie przyszli na promocję jej nowych opowiadań

- Jest z wykształcenia filologiem polskim, a od wielu lat jest związana z "Tygodnikiem Podhalańskim". Dla równowagi psychicznej pisze wiersze i opowiadania, a w bezsenne nocne zajmuje się malowaniem i ceramiką - mówiła o autorce książki Bożena Gąsienica, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zakopanem.

Jak wyjaśniła Beata Zalot, redaktor naczelna "Tygodnika Podhalańskiego", tytuł jej najnowszej książki w gwarze góralskiej oznacza echo. - "Ozwa"  to zbiór opowieści o ludziach z Podhala, których spotkałam podczas mojej pracy dziennikarskiej. Pozornie zwykli, często nieznani poza swoim środowiskiem, czasem nawet uznani za dziwaków - mówiła B. Zalot. Dodała, że książka jest formą hołdu dla ludzi, o których opowiada. - Tak jak echo zniekształca nieco głos, tak moje opowieści są przekształconymi nieco prawdziwymi historiami. Mam nadzieję, że moi bohaterowie i ich rodziny nie obrażą się za okruchy fantazji, które odnajdą w tej książce - wyznaje autorka.

W spotkaniu promocyjnym książki i wernisażu najnowszych pasteli Beaty Zalot, które odbyły się 13 listopada, wziął udział m.in. Jan Kanty Pawluśkiewicz, a jeden z aktorów sceny A2 przeczytał wybrane opowiadania, które znalazły się na kartach „Ozwy”.