Śląskie węzły pamięci

Andrzej Grajewski

GN 47/2014 |

publikacja 20.11.2014 00:15

Jak uczyć historii Górnego Śląska, gdy jest coraz więcej prób napisania jej od nowa, według klucza podkreślającego regionalną specyfikę.

Franciszek Czogała (na zdjęciu) był jedną z ofiar wywózek na Wschód w 1945 r. Zginął podczas transportu Henryk Przondziono /foto gość Franciszek Czogała (na zdjęciu) był jedną z ofiar wywózek na Wschód w 1945 r. Zginął podczas transportu

Jednym z ważnych elementów śląskiego regionalizmu jest wierność tradycji oraz własnej historii, rozumianej jako specyficzne doświadczenie, właściwe tylko Ślązakom. Do tego dochodzi przekonanie, że w latach 1945–1989 państwo polskie źle obchodziło się ze śląską tradycją, kulturą i historią. Na tym gruncie pojawił się ostatnio bardzo wyraźny nurt rewizjonizmu, kwestionującego dotychczasowe narracje historii Górnego Śląska, zwłaszcza opisujące poprzednie stulecie.

Węzły pamięci

Zwolennicy nowej koncepcji historii Śląska podkreślają, że powinna być pisana „ze śląskiej perspektywy”. Faktem jest, że do 1989 r. kwestie regionalne były nieobecne w nauczaniu szkolnym. Historia Górnego Śląska była i w jakimś stopniu nadal jest pisana wyłącznie z perspektywy polskiego ruchu narodowego oraz procesu tworzenia polskiej świadomości narodowej przez lokalne elity. Nie mieszczą się w niej ci, którzy pozostawali na marginesie tych procesów albo świadomie ich nie zaakceptowali, przedkładając regionalną identyfikację i tożsamość ponad narodową. Co innego będzie więc dla nich ważne z przeszłości, co innego przechowali w swojej tradycji i pamięci historycznej. Warto więc zastanowić się, jakie są kluczowe punkty w sporze o historię regionalną. W tym opisie posłużę się pojęciem węzłów historycznych jako specyficznych dziejowych momentów, łączących ważne wydarzenia z wielkiej historii z doświadczeniem osobistym, mocno zakorzenionym w rodzinnej tradycji.

Węzeł pierwszy: w obcych mundurach

W wersji oficjalnej historii nie ma miejsca na refleksję o doświadczeniu masowej służby Ślązaków w czasie obu wojen światowych w armii niemieckiej. Dopiero całkiem niedawno ukazały się na ten temat dwie monografie prof. Ryszarda Kaczmarka z Uniwersytetu Śląskiego. O ile służba w armii niemieckiego cesarstwa nie wzbudza większych emocji, to przymusowa służba w Wehrmachcie wywołuje negatywne skojarzenia.

Pojawia się więc postulat, aby zdjąć tabu z tego tematu i opisać ten tragiczny czas, nie przez pryzmat wielkich ideowych wyborów, polskich czy niemieckich, ale własnej, rodzimej śląskiej perspektywy, ludzi wziętych do armii i uwikłanych w wielką wojnę. Kryje się za tym także pragnienie pokazania zdjęcia przodka w mundurze kajzerowskiej armii czy w mundurze Wehrmachtu bez obawy, że będzie to ocenione w kategoriach zdrady narodowej.

Przymusowa służba w armii niemieckiej stała się udziałem nie tylko Ślązaków, ale i Wielkopolan oraz mieszkańców Pomorza. Wielu spośród nich przechodziło później do jednostek polskich, tworzonych na Zachodzie. Tak było w czasie I wojny światowej, kiedy część jeńców zgłosiła się do jednostek tworzonych przez gen. Józefa Hallera, a w jeszcze większym stopniu miało to miejsce podczas II wojny światowej. Dziesiątki tysięcy Górnoślązaków, przymusowo wcielonych do Wehrmachtu, zdezerterowało albo z obozów jenieckich poszło do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Opowieść o ich losach powinna być nieodłączną częścią węzła pamięci o przodkach służących w obcej armii.

Węzeł drugi: zapomniana okupacja

Publiczna debata, jaką niedawno prowadziliśmy w naszej redakcji przy okazji kolejnego wydania książki Kazimierza Gołby „Wieża spadochronowa”, m.in. z udziałem profesorów Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz i Ryszarda Kaczmarka oraz prokurator Ewy Koj z IPN, pokazała, jak skutecznie udało się niemieckiemu okupantowi zatrzeć wszystkie ślady po zbrodniach, których dopuścił się na mieszkańcach Górnego Śląska w pierwszych tygodniach okupacji. W masowych egzekucjach zginęły setki ludzi, jako ofiary wcześniej przygotowywanych przez gestapo list proskrypcyjnych, jak również z rąk miejscowych bojówkarzy, często sąsiadów. Wrzesień 1939 roku, a także lata okupacji, nie mają tylko jednego wymiaru: starcia polskiego żywiołu z przemocą niemieckiego okupanta. Toczy się bowiem wtedy podskórna, niezwykle brutalna wojna między miejscowymi, Ślązakami. Jedni organizują konspiracyjne struktury, które później stają się częścią Polskiego Państwa Podziemnego, inni z pełnym zaangażowaniem kolaborują z administracją okupanta. Tym pierwszym 1 września 1939 roku zawalił się cały świat. Inni wyszli na ulice z kwiatami, witając w oddziałach Wehrmachtu wyzwolicieli spod „narzuconej polskiej władzy”. Trudno kwestionować śląskość i rdzenność obu tych grup społecznych. Nowy śląski rewizjonizm stara się jednak zanegować polski, a zarazem śląski opór we wrześniu 1939 roku, a jednocześnie pominąć milczeniem wsparcie udzielone przez część Ślązaków narodowosocjalistycznym porządkom na Śląsku. Jeśli historia regionalna ma być prawdziwa, nie może pomijać okupacyjnej martyrologii Ślązaków wiernych Polsce, masowo oddających za nią życie.

Węzeł trzeci: katastrofa 1945 r.

W 1945 r. Górny Śląsk doświadczył wszystkich negatywnych konsekwencji powojennego przesunięcia Polski ze wschodu na zachód. Nastąpiła radykalna zmiana struktury ludnościowej, w wyniku czego ludność autochtoniczna stała się mniejszością w wielu regionach Górnego Śląska. Wielu przybyszów nie akceptowało śląskiego regionalizmu, miejscowych tradycji oraz kultury. Ciągle nieznana jest w Polsce skala zbrodni popełnianych tutaj na cywilnej ludności przez Armię Czerwoną. Później przyszła fala szabrowników, którzy przyjechali z centralnych regionów Polski, rabując wszystko, co udało się załadować na ciężarówki. Kolejnym aktem dramatu była masowa wywózka kilkudziesięciu tysięcy mężczyzn z Górnego Śląska do niewolniczej pracy w Związku Sowieckim. Zginęli tam, pozostawiając na miejscu pokolenie samotnych kobiet oraz dzieci, wychowujących się bez ojców, wujków i braci, skazanych na nędzę i poniewierkę na kolejnych etapach życia. I zmuszonych do milczenia na temat losów swych bliskich. Do tego doszedł nie mniej bolesny proces weryfikacji narodowościowej. Nawet gdyby w 1945 r. powstało suwerenne państwo polskie, musiałoby zmierzyć się ze spadkiem niemieckiej polityki narodowościowej na tych terenach. Z pewnością nie udałoby się uniknąć wielu bolesnych decyzji, choć raczej nie zastosowano by odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich wpisanych na niemieckie listy narodowościowe.

Dotyczyło to wielkiej części mieszkańców województw zachodnich. Do 1950 r. weryfikacji poddano ponad 1 mln 100 tys. osób z województw gdańskiego, śląskiego oraz wrocławskiego. Do tego czasu byli faktycznie obywatelami drugiej kategorii. W warunkach komunistycznego bezprawia wystarczył sąsiedzki donos, aby rodzina miała kłopoty, a czasami kończyło się to aresztowaniem i bezterminowym zamknięciem w jednym z obozów, prowadzonych przez bezpiekę, gdzie trafiało się bez żadnego formalnego wyroku. Ludność rodzima także później, jeśli nie zaakceptowała nowych porządków, była obiektem szykan i odgórnie zdefiniowanej podejrzliwości. Z dokumentów wynika, że każdy przejaw kontaktu z rodzinami, które wyemigrowały do RFN, niemiecką piosenkę zaśpiewaną na rodzinnym przyjęciu bezpieka klasyfikowała jako przejaw „niemieckiego rewizjonizmu”. Nieraz znacząco wpływało to na bieg spraw osobistych czy kariery zawodowej. To doświadczenie powinno być opisane i włączone do wspólnej pamięci mieszkańców Górnego Śląska.

Konflikt pamięci

Jednym z problemów, z jakim stykamy się na tym obszarze, jest konflikt różnych pamięci historycznych. Inna jest pamięć oficjalna, przekazywana w szkołach, akcentowana w kulturze, w przestrzeni publicznej, a inna pamięć domowa. Część działaczy regionalnych z tego konfliktu czerpie energię do walki z polskością, odrzucaną jako przejaw obcej, a w wersji skrajnej wrogiej identyfikacji i tożsamości. To niebezpieczne, gdyż tworzy podglebie pod separatyzm, który w sprzyjających okolicznościach może zostać wykorzystany przeciwko polskiej państwowości. Dlatego tak istotne byłoby otwarcie się na regionalny wymiar historii i próba stworzenia wspólnego, bliskiego różnym grupom i środowiskom, kanonu historii Górnego Śląska. Skoro naturalne jest kultywowanie pamięci kresowej z całym bogactwem różnorodności kulturowej, wyznaniowej oraz narodowościowej, oczywiste powinno być prawo Ślązaków do pielęgnowania własnej tradycji oraz wpisanie jej w kontekst ogólnonarodowy. Wydaje się, że przyszłoroczne obchody rocznicy wywózek Górnoślązaków do Związku Sowieckiego mogą być dobrym punktem wyjścia do refleksji o wspólnej pamięci, bliskiej wszystkim mieszkańcom tej ziemi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.