Tabu, czyli tematy zakazane

Edward Kabiesz

GN 47/2014 |

publikacja 20.11.2014 00:15

Ta książka stała się bestsellerem. Jest polityczne niepoprawna. W zamyśle autora rozprawia się z funkcjonującymi mitami na temat wypraw krzyżowych i islamu.

Tabu, czyli tematy zakazane  Lemouton Stephane /east news

W„Niepoprawnym politycznie przewodniku po islamie i krucjatach” Robert Spencer porusza zbyt wiele szczegółowych tematów, by o nich wszystkich napisać w krótkim tekście. Jednym z najważniejszych i najbardziej aktualnych jest stosunek islamu do stosowania przemocy. Spencer polemizuje z szeroko rozpowszechnionym poglądem, że każda tradycja religijna w równym stopniu do niej prowadzi.

Nie każdy muzułmanin to kłopot

Czy rzeczywiście każdy fundamentalizm religijny prowadzi np. do zabójstw, wysadzania samolotów czy samobójczych zamachów, w których giną cywile? Czy wbrew popularnym na opanowanych przez liberałów uczelniach poglądom wszystkie religie są „surowcem, z którego wierni mogą stworzyć praktycznie wszystko”? W tych dyskusjach często wskazuje się przykłady Timothy’ego McVeigha czy Erica Rudolpha jako tzw. chrześcijańskich terrorystów. Jednakże ani McVeigh, autor zamachu w Oklahoma City, w którym zginęło 168 osób, ani Rudolph, który podłożył bombę w czasie igrzysk olimpijskich w Atlancie w 1996 roku i dokonał kilku zamachów na kliniki aborcyjne, nie próbowali usprawiedliwiać swych czynów, odnosząc się do Ewangelii. Na świecie nie ma zorganizowanych grup chrześcijańskich terrorystów. Spencer zauważa, że chociaż każdy może się dopuścić strasznych zbrodni, to prawdopodobieństwo ich popełnienia wzrasta, gdy zachętę do nich znajduje się w tekstach religijnych i wezwaniach nauczycieli wiary. Podaje wiele przykładów podobnych fragmentów Koranu, konfrontując je z Nowym Testamentem. Autor tego przewodnika jest zwolennikiem wysoce niepoprawnej politycznie i bulwersującej nie tylko muzułmanów tezy, że opisane w książce problemy tkwią w samym islamie.

Uważa, że zasadniczy motyw działalności współczesnych terrorystów jest od początku głęboko zakorzeniony w naukach Koranu i tradycji islamskiej. Co nie znaczy, że „każdy muzułmanin ma kłopot”, bo „wiele osób, które same określają się mianem muzułmanów, ma mgliste pojęcie o naukach islamu...”. Zdaniem autora, obawy analityków politycznych wobec przyjęcia do wiadomości, że wrogiem USA i świata Zachodu nie są jacyś zwykli bandyci, ale ludzie działający zgodnie z naukami islamu, wynikają z przekonania, iż rozpocznie to wojnę z całym światem muzułmańskim. A przecież Stanom Zjednoczonym i innym krajom Zachodu, stojącym w pierwszym szeregu walki o prawa człowieka, nie przeszkadza fakt zawierania sojuszy z krajami, gdzie te prawa są powszechnie łamane. Jak chociażby w Arabii Saudyjskiej, Pakistanie i wielu innych krajach muzułmańskich. Spencer jest pesymistą, jeżeli chodzi o postawę tzw. umiarkowanych muzułmanów w sprawie zmiany myślenia o islamie i postępowania swych współwyznawców.

Dużo w tym racji, bo wystarczy przypomnieć masowe i gwałtowne protesty tysięcy muzułmanów na całym świecie, jakie wzbudza np. każda akcja Izraela wobec palestyńskich terrorystów czy emisja uważanego za obrażającego Mahometa filmu. Protesty przeciw drastycznym karom za rzekome bluźnierstwa, zbrodnie popełniane przez muzułmanów na mieszkających na Bliskim Wschodzie chrześcijanach i samobójcze ataki tzw. dżihadystów wydają się w porównaniu z tym anemiczne. Robert Spencer nie ma wątpliwości, że rozpowszechniany w mediach, szkołach i uczelniach przekaz dotyczący relacji między światem islamu a chrześcijańskim na przestrzeni wieków został zakłamany. Chodzi o sposób, w jaki przedstawiane są wyprawy krzyżowe, nieustanne przepraszanie za rzekome grzechy z przeszłości, czego owocem jest wstyd za własną kulturę. Tematem tabu stała się także kwestia równości wszystkich religii, do czego – zdaniem autora – doprowadziła poprawność polityczna. Politycy, a nawet duchowni różnych wyznań chrześcijańskich w obliczu niepodważalnych zbrodni dokonywanych w imię Allaha za wszelką cenę starali się nie używać mocniejszych słów na określenie ich sprawców.

To najczęściej tylko ekstremiści, islamiści czy terroryści. Skąd się wzięli? Czym się kierują? Gdzie znajduje się źródło ich bestialskich poczynań? No i problem najważniejszy: dlaczego pozwala się na bezprzykładną eksterminację i wypędzanie nielicznych już chrześcijan z terenów Bliskiego Wschodu, gdzie wyznawcy Chrystusa żyli od czasów apostolskich w różnych wspólnotach. Przez stulecia w wyniku islamskich podbojów chrześcijan zmuszano do konwersji na islam, zabijano ich lub po prostu wyganiano.

Islamofobia i mowa nienawiści

Zamazywanie prawdy, by nie drażnić wyznawców Allaha, jest bardzo krótkowzroczne, bo utrwala powielane nieustannie w świadomości społecznej stereotypy. Milczenie i brak zdecydowanej reakcji rozzuchwala tylko bandytów. Trzeba o tych sprawach mówić głośno, chociaż nie jest to sprawą łatwą, bo natychmiast można spotkać się z oskarżeniami o islamofobię, o czym przekonał się Spencer i inni, mimo że nie nawołują do „chrześcijańskiego dżihadu”. W 2013 roku Spencer otrzymał zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii, gdzie miał przemawiać w Woolwich, gdzie nieco wcześniej zamordowano szeregowca Lee Rigby’ego. Jednocześnie brytyjskie władze ze względu na obowiązujące prawo przez lata nie mogą się pozbyć się z kraju natchnionych mówców wzywających do rozprawy ze współczesnymi „krzyżowcami”. O islamofobii jeszcze kilka lat temu mało kto słyszał.

Teraz to oskarżenie służy wszystkim, którzy chcą uciszyć krytyków dżihadu. W krajach Zachodu termin islamofobia zaczął żyć własnym życiem. Podobnie jak określenia rasizm, seksizm i homofobia. Spencer podaje szereg przykładów, kiedy policja czy FBI niechętnie wyciągały wnioski z dowodów wskazujących na aktywność terrorystów na terenie Stanów Zjednoczonych. Wiele przykładów podobnych działań bez trudu znaleźć można także w krajach Europy. Być może wynikają one z obawy, by nie wywoływać paniki, czy chronić niewinnych muzułmanów przed zemstą. Jednak czy to właściwy sposób na rozwiązywanie problemu? Przecież nie skłoni to terrorystycznych bojówek do zaprzestania ataków. Podobnie jest z oskarżeniami o „mowę nienawiści”. Pojawiają się, ilekroć rozpoczyna się dyskusję na tematy niewygodne dla muzułmanów. Spencer słusznie zwrócił uwagę, że te oskarżenia wysuwane są w celu odwrócenia uwagi od islamskich terrorystów. Uważa też, że jeśli chodzi o tematy związane z islamem, przestrzeń wolności słowa kurczy się coraz bardziej, przynajmniej w Ameryce. Jednak można założyć, że nie tylko tam. Tezy, że w do końca XXI wieku w Europie może zapanować islam, o czym Spencer pisze w ostatnim rozdziale swojej książki, nie wymyślił sam autor. Już wcześniej pojawiały się opinie, że współcześnie muzułmanie osiągają to, czego nie osiągnęli w czasie zbrojnych podbojów. Według Spencera, islamizacja Europy jest tylko kwestią czasu. Jeżeli utrzymają się obecne tendencje demograficzne, we Francji, Holandii i innych krajach zachodnich już w połowie tego wieku muzułmanie staną się większością. Na razie widać skutki prowadzonej od lat polityki wielokulturowości w Europie. Okazało się, że muzułmanie integrują się niechętnie, tworząc zamknięte społeczności.

Ta świadomość dotarła z czasem do elit rządowych. I tak w 2010 r. Angela Merkel przyznała, że w praktyce teoria społeczeństwa wielokulturowego nie sprawdziła się, co dotyczy szczególnie mniejszości muzułmańskiej. W 2011 r. niepowodzenie dotychczasowej polityki wielokulturowości uznał Nicolas Sarkozy, ówczesny prezydent Francji. „Za bardzo koncentrowaliśmy się na tożsamości osoby, która do nas przyjeżdża, zamiast na tożsamości kraju, który udziela jej gościny”. Niepokoje i rozruchy, jakie raz po raz wybuchają z udziałem muzułmańskiej mniejszości w różnych krajach Europy, również dowodzą, że nie są to obawy na wyrost. Autor przytacza opinię Bat Ye’or, która w swojej książce „Eurabia” opisuje, jak doszło do tej sytuacji. Zdaniem autorki, doprowadziła do tego strategia obłaskawiania innych, dostosowania własnej kultury i rezygnacja z niej, by osiągnąć krótkowzroczne cele polityczne i ekonomiczne. Czy w tej sytuacji można coś zrobić, pyta Spencer w ostatnim rozdziale swej książki. „Czy wzywam do wojny chrześcijaństwa z islamem? Zdecydowanie nie”. Wzywa do uznania faktu, że „już od jakiegoś czasu znajdujemy się w stanie wojny między dwiema całkowicie odmiennymi koncepcjami rządów państwowych i porządku społecznego… W rzeczywistości walka z szariatem jest niczym innym jak walką o powszechne prawa człowieka – koncepcję, która ma początek w cywilizacji zachodniej, a której islam konsekwentnie zaprzecza”. Podaje też szereg propozycji, jak zapobiec przedstawionemu wyżej czarnemu scenariuszowi.

Książka Spencera napisana została w sposób przystępny i przejrzysty. Powstała, zanim w Syrii i Iraku rozlało się szeroko Państwo Islamskie i zanim doszło do szeregu indywidualnych ataków islamskich zabójców w Europie i Kanadzie. Rozwój wydarzeń zdaje się potwierdzać postawione w niej tezy, chociaż niektóre z nich mogą wzbudzić kontrowersje. Jest to pierwsza wydana w Polsce pozycja, która mówi o islamie i dżihadzie bez owijania w bawełnę, przeznaczona dla szerokiego kręgu odbiorców. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.