Historia nie tylko rodzinna

Mariusz Majewski

GN 51/2014 |

publikacja 18.12.2014 00:15

Ich znajomi powtarzają, że nie byłoby Zbigniewa bez Zofii i odwrotnie. Opowieść o rodzinie Romaszewskich to także pasjonujący obraz Polski w okresie PRL i III RP. I zapis tego, jak postawa rodziców wpływa na dzieci.

Zofia i Zbigniew Romaszewscy na ławie oskarżonych w procesie organizatorów Radia Solidarność. Rozprawa odbyła się 17 lutego 1983 r. w Sądzie Warszawskiego Okręgu Wojskowego WOJTEK LASKI /EAST NEWS Zofia i Zbigniew Romaszewscy na ławie oskarżonych w procesie organizatorów Radia Solidarność. Rozprawa odbyła się 17 lutego 1983 r. w Sądzie Warszawskiego Okręgu Wojskowego

To zwykli ludzie, żyjący jak większość wokół nich. Dzięki wierności wartościom, konsekwentnemu opowiadaniu się po stronie dobra i prawdy, zostali jednak bohaterami. Ich córka, Agnieszka Romaszewska-Guzy, dziennikarka, dyrektor TV Biełsat, zwraca uwagę, że czytając teksty na temat rodziców albo słuchając wypowiedzi o nich, miała wrażenie, że nie poznaje ich w tym, co się o nich mówi. – Rysuje się bowiem obraz tyleż pochlebny, co oderwany od doświadczeń zwykłego zjadacza chleba, obraz, z którego nie sposób wyciągnąć jakichkolwiek praktycznych wniosków. Mój ojciec jawi się tam jako opozycyjna odmiana dobroczynnej Matki Teresy „pomagającej ludziom”. Akurat nadaje się, by go oprawić w ramki i włożyć do szuflady, gdzie nie będzie już sprawiał kłopotu – tłumaczy.

Autobiografia „Romaszewscy” ukazała się nakładem mało jeszcze znanego wydawnictwa Trzecia Strona. Jest drugą wydaną przez nie pozycją. Dlaczego akurat ta książka na początku działalności? – To byli bohaterowie mojej młodości. Doskonale pamiętam łzy w oczach rodziców i ich znajomych, gdy startowało Radio Solidarność. Oni pomagali ludziom nawet nieświadomie. Dlatego zgłosiłem się do nich z propozycją wydania ich autobiografii – mówi w rozmowie z GN Jarosław Talacha, dyrektor wydawniczy Trzeciej Strony.
 

Pod wrażeniem wspomnień Hoessa

Podczas rozmowy wydawca autobiografii nie mówi o nich oddzielnie, tylko o Zbigniewie albo o Zofii. Zawsze mówi: Romaszewscy. Poznali się w połowie lat 50. XX wieku. Parą byli od 1959 r. Zofia urodziła się w czasie kampanii wrześniowej. Ochrzczona została w piwnicy w czasie bombardowania. Jej ojciec, Stanisław Płoski, związany z wywiadem II RP, po wybuchu II wojny światowej walczył w Warszawie, kierował akowskim Wojskowym Biurem Historycznym. Mama Ewa była żołnierzem Kedywu. Uczestniczyła m.in. w wywiadowczym przygotowaniu zamachów na gestapowców z więzienia na Pawiaku. Była też w „Parasolu”, w powstaniu warszawskim walczyła w oddziałach zgrupowania „Radosław”. – Opowiadała potem, że została patriotką, gdy w październiku 1939 r. weszła do gmachu Wydziału Fizyki UW na Hożej, gdzie przedtem kwaterowali Niemcy, i zobaczyła totalne zniszczenie, dokonane celowo, bez racjonalnej przyczyny, z nienawiści – wspomina w książce Zofia Romaszewska.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.