Piękno katolicyzmu: miłość

ks. Jerzy Szymik

GN 05/2015 |

publikacja 29.01.2015 00:15

Jak się łączą – wiara, nadzieja, miłość?

Piękno katolicyzmu: miłość Roman Koszowski /foto gość

Nadzieja jest stąd, że wiara mówi prawdę w sprawie miłości (i we wszystkich innych). Bo wiara jest niczym innym jak nadzieją na miłość. Która nie przeminie. A chrześcijaństwo jest w swej istocie wchodzeniem na drabinę, która od wiary prowadzi do miłości i tym samym otwiera horyzont nadziei. Miłość jest zatem drugim szczeblem drabiny.

θεòς α̉γάπη εστίν, Theos agape estin, „Bóg miłością jest” – napisał sędziwy uczeń Chrystusa w pierwszym swoim liście (1 J 4,8), pod koniec I wieku, w Efezie; i jest to zapewne największe zdanie, jakie o miłości kiedykolwiek napisano. Niczego większego o miłości wiedzieć się już nie da i nie da się powiedzieć o niej niczego ważniejszego. Jan miał prawdopodobnie około osiemdziesiątki, kiedy pisał te trzy słowa. „Kogo dotyka miłość, ten zaczyna pojmować, czym właściwie jest życie” – napisał Benedykt XVI, w wieku dokładnie 80 lat, w encyklice Spe salvi, w Rzymie. I jest to prawdopodobnie największe zdanie, jakie autor Deus caritas est napisał o miłości. To, co wydaje mi sie najciekawsze w kwestii miłości – i co proponuję tu czytelnikom – to szukanie związku obu powyższych zdań św. Jana Apostoła i Benedykta XVI. Zachęcam do sondowania głębi wzajemnej relacji tych dwóch zdań, do przyjrzenia się argumentom za ich więzią, wyprowadzeniem z tej więzi wniosków. Oto bowiem zdania te obejmują ostateczną jedność obu tych miłości: Bóg jest miłością, która mnie dotyka i z tego właśnie żyję; tym jest życie, to znaczy żyć – być dotykanym przez Boga-Miłość. Wtedy pojmuję, czym jest życie. I tym jest prawda, której szukam na wszystkich prostych, krętych, a nieraz i ślepych drogach mojego życia... Ciekawe, że oba zdania zostały zapisane przez 80-latków. Nasza kultura wiąże sprawy miłości raczej z 20. rokiem życia (jak rozumiem z filmów i piosenek).

Ponoć – zdaniem wielkich papieży, św. Jana Pawła II i Benedykta XVI – wyjątkową znajomość tego, czym jest miłość i o co w niej chodzi, miała Mała Teresa, święta z Lisieux. Mówili oni o jej głębokiej znajomości scientia amoris (nauki miłości). Miłość była dla niej najwyższą mądrością i w niej dostrzegała blask całej prawdy wiary. „Drodzy przyjaciele” – wołał Benedykt XVI podczas jednej z katechez – największa „miłość ma oblicze, ma imię, jest nią Jezus!”… Na tym polegał geniusz Małej Tereski. Właśnie tego uczyła. I tym jest doświadczenie tego, czym jest życie: doświadczeniem miłości, które staje się jednocześnie doświadczeniem prawdy, odkryciem prawdziwego życia, czyli prawdy o życiu. Doświadczeniem miłości nieśmiertelnej. Całe to zdanie i każdy jego poszczególny wyraz są o Jezusie. Prawda miłości (o miłości) jest miejscem nieuniknionego spotkania tego, co ludzkie, z tym, co Chrystusowe. Tak to wyjaśnia encyklika Spe salvi: „Człowiek zostaje odkupiony przez miłość. Odnosi się to już do sfery czysto światowej. Kiedy ktoś doświadcza w swoim życiu wielkiej miłości, jest to moment »odkupienia«, który nadaje nowy sens jego życiu. Szybko jednak zda sobie również sprawę z tego, że miłość, która została mu dana, sama nie rozwiązuje problemu jego życia. Jest to krucha miłość. Może zostać zniszczona przez śmierć. Istota ludzka potrzebuje miłości bezwarunkowej. Potrzebuje tej pewności, dzięki której może powiedzieć: »Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym« (Rz 8,38-39).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.