Bóg z małej litery

Edward Kabiesz

GN 10/2015 |

publikacja 05.03.2015 00:15

Pogłoski o śmierci Boga okazały się mocno przesadzone – mówi Willie Robertson w filmie „Bóg nie umarł”, jednym z największych ubiegłorocznych hitów USA.

Fascynujący pojedynek na argumenty między studentem a profesorem to najważniejszy wątek filmu materiały dystrybutora Fascynujący pojedynek na argumenty między studentem a profesorem to najważniejszy wątek filmu

Natomiast pogłoski, że chrześcijańskie kino wychodzi z przypisanego mu filmowego getta, nie mijają się z prawdą. Przynajmniej w USA. Dowodzi tego powodzenie filmów o tematyce religijnej, które w ubiegłym roku weszły na amerykańskie ekrany, czego przykładem chociażby „Syn Boży”, „Niebo istnieje... naprawdę” czy „Bóg nie umarł” Harolda Cronka. Sukces komercyjny tego ostatniego filmu, który właśnie wszedł na nasze ekrany, porównać można pod pewnym względem z sukcesem „Pasji” Mela Gibsona, chociaż pod względem artystycznym dzieli je niebo i ziemia.

Bogiem jest zysk

Dystrybutorzy w USA i na całym świecie nie zajmują się ewangelizacją, raczej wprost przeciwnie. Tu bogiem jest zysk. W przypadku filmu Cronka okazał się wprost niebywały. Być może w liczbach bezwzględnych nie jest to aż tak widoczne, bo np. „Pasja” zarobiła na całym świecie ponad 600 mln dolarów, a „Bóg nie umarł” „tylko” 62. „Pasja” była jednak superprodukcją o budżecie 30 mln dolarów, a „Bóg nie umarł” skromnym kameralnym filmem, który kosztował około 2 milionów. Marzeniem każdego filmowego producenta jest, by film przynajmniej pokrył koszty jego produkcji. „Bóg nie umarł” zarobił 30-krotnie więcej niż wyniósł jego budżet, co wydaje się wynikiem wprost nieprawdopodobnym.

Przebił w tym względzie wystawne hollywoodzkie superprodukcje, które często z trudem odzyskują środki wyłożone na ich realizację. Dla producenta, Pure Flix Entertainment, realizującego filmy o tematyce religijnej i familijnej, to największy sukces w historii firmy. To ważne, bo studio może przeznaczyć zyski na kolejne chrześcijańskie produkcje. Film Cronka jest ekranizacją powieści Rice’a Broocksa pod tym samym tytułem, wydanej w 2013 roku. Jego pierwszoplanowym bohaterem jest Josh, który właśnie rozpoczyna studia na uniwersytecie. Do zaliczenia semestru konieczne jest również uczestniczenie w wybranych zajęciach fakultatywnych. Josh, mimo ostrzeżeń kolegów, wybiera zajęcia z filozofii prowadzone przez profesora Radissona. Jak się okazuje, ostrzeżenia nie były bezpodstawne. Już na wstępie profesor, zdeklarowany ateista, każe studentom napisać na kartce zdanie „Bóg umarł”. Kto nie podpisze się pod zaczerpniętą z Nietzschego sentencją musi zrezygnować i przenieść się na inne zajęcia. Cała grupa, z wyjątkiem Josha, bez oporów wypełnia polecenie Radissona. Dodatkowy plus otrzymują studenci, którzy już z własnej woli napisali słowo Bóg z małej litery. Josh stara się wytłumaczyć profesorowi, że jako chrześcijanin nie może podpisać się pod taką deklaracją. Zaskoczony jego postawą profesor każe mu zrezygnować lub pod koniec semestru na trzech kolejnych zajęciach dowieść, że Bóg nie umarł.

Przekonany o własnej nieomylności jest pewien, że student pierwszego roku nie poradzi sobie z takim wyzwaniem. Josh zgadza się, ale wkrótce i w nim rodzą się wątpliwości, czy jest w stanie udowodnić, że Nietzsche się mylił. Dziwić może fakt, że Josh w obronie swoich przekonań pozostaje samotny, a jego koledzy z grupy zachowują się całkowicie biernie. Nie wspierają go rodzice ani narzeczona. Być może jest to nawiązanie do Biblii, gdzie w obliczu wyzwań wielu proroków doznało podobnej samotności. Ich jednym sojusznikiem był Bóg. Fascynujący pojedynek na argumenty między studentem a profesorem to najważniejszy wątek filmu. W czasie dysputy padają wielkie nazwiska słynnych filozofów, fizyków i biologów. Okazuje się jednak, że akademicka dysputa wcale nie musi nużyć widza. To najciekawsze, niezwykle emocjonujące sceny, tym bardziej że w centrum debaty znalazł się problem istnienia Boga. Czy można, posługując się dowodami naukowymi, potwierdzić lub zaprzeczyć Jego istnieniu? Kto i w jaki sposób odniesie w tym pojedynku zwycięstwo? O tym możemy się przekonać, idąc do kina. Jednym z celów, jakie założyli sobie producenci, było uświadomienie widzom istnienia coraz bardziej popularnego w amerykańskich szkołach oraz uczelniach wyższych ruchu anty-teistycznego. Film znakomicie wypełnia to zadanie. Jest także wezwaniem do bronienia swojej wiary i do szerzenia słów Ewangelii bez względu na okoliczności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.