Umieramy, żyjąc

ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 23.04.2015 06:54

O ekspozycji w dawnym pałacyku strzeleckim zrobiło się głośno za sprawą mediów, artystów i… czasu, w którym się pojawiła.

 – Żyjemy w kulturze iluzji, zakłamującej rzeczywistość – mówi kurator wystawy Przemysław Chodań ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość – Żyjemy w kulturze iluzji, zakłamującej rzeczywistość – mówi kurator wystawy Przemysław Chodań

Do 3 maja w Biurze Wystaw Artystycznych w Tarnowie można zobaczyć wystawę „Ars moriendi”. – Gdy myśleliśmy o otwarciu wystawy, nasuwał nam się najpierw czas listopadowy, niejako naturalnie związany w naszej kulturze z przemijaniem i śmiercią, ale wybraliśmy początek wiosny i czas wielkanocny. Sądzę, że ten wybór będzie bardziej służyć refleksji, oswajaniu się z tematyką prezentowanych dzieł – mówi Ewa Łączyńska-Widz, dyrektor BWA.

W salach Biura zaprezentowano dzieła współczesnych artystów polskich oraz wybrane eksponaty w bogatej kolekcji sztuki funeralnej Bogdana Steinhoffa, mecenasa wystawy. – Ekspozycja łączy i świeckie, i chrześcijańskie postrzeganie śmierci. Dlatego, jak sądzę, każdy może czuć się dobrze w przestrzeni tej wystawy, odnajdując to, co dla niego jest ważne w kwestii umierania, przemijania i śmierci – dodaje Ewa Łączyńska-Widz.

Kultura wyparcia
Wystawa łączy tradycyjne i współczesne postrzeganie śmierci. Dzięki temu ekspozycja pokazuje aktualność tematu, a jednocześnie to, że podejście do śmierci zmienia się. – Wystawa przypomina nam, że przemijamy, że żyjemy, umierając, że proces ten trwa cały czas. Ten fakt jest w dzisiejszej kulturze marginalizowany. Wyparcie śmiertelności, przemijania i umierania jako czegoś naturalnego, codziennego, normalnego tworzy złudzenie fałszywej świadomości. Przez wyparcie śmierci poruszamy się w świecie iluzji, która działa na nas opresyjnie, domagając się, abyśmy cały czas byli piękni i młodzi, zdrowi, silni. To rodzi ogromny stres, może być przyczyną mechanizmów depresjogennych, które w tej odśmiertelnionej kulturze się uruchamiają – uważa Przemysław Chodań, kurator wystawy.

Zmanipulowane ciało
Wśród prac prezentowanych na wystawie znalazła się artystyczna symulacja własnej śmierci i pogrzebu autorstwa Zuzanny Janin, która w swojej twórczości zajmuje się czasem i pamięcią.

– Refleksja nad czasem, pamięcią siłą rzeczy prowadzi do punktu granicznego, jakim jest śmierć. W mojej pracy, która była symulacją własnej śmierci, pogrzebu, chciałam ukazać wiedzę, jakiej nie możemy zdobyć, żyjąc. Po naszej śmierci tą wiedzą już nie będziemy się mogli podzielić. Zajmuję się również ciałem ludzkim, które w naszej kulturze jest poddane megamanipulacji, ono nie może chorować, starzeć się, umierać. Zadaniem artystów jest dotykanie spraw, które są niedopowiedziane, które lokują się w kulturze zakłamującej rzeczywistość, kulturze, która nie opisuje do końca tego, co czujemy, w jakim miejscu się znajdujemy – podkreśla artystka.

Trumna w stylu biedermeier
Obok współczesnych obrazów, prezentacji multimedialnych, instalacji i rzeźb autorzy wystawy umieścili eksponaty z kolekcji sztuki funeralnej należącej do Bogdana Steinhoffa. – Bardzo cieszę się, że mogę podzielić się swoją kolekcją, m.in. ciekawym, unikatowym zbiorem mszałów zawierających modlitwy za zmarłych, pochodzących z XVII, XVIII i XIX wieku – opowiada kolekcjoner. Innym niezwykłym eksponatem jest czarna, smukła trumna ozdobiona srebrnym krzyżem.

– To trumna egzekwialna, używana na przykład podczas Mszy św. w Zaduszki, odprawianych w rocznicę śmierci jakiejś osoby. Trumna pochodzi z XIX wieku, wykonana jest w stylu biedermeier – wyjaśnia Bogdan Steinhoff. Jego kolekcja dowodzi, że w sztuce funeralnej zmieniały się także style. O śmierci inaczej mówiły barok, klasycyzm czy właśnie biedermeier.

– Dzisiaj – mam takie wrażenie – sztuka funeralna utraciła swój styl, właściwie jest bezstylowa. Pokutuje pewnego rodzaju „amerykańskość” na przykład w wykonaniu trumien. Z pewnością nie przyjmą się „ruskie” trumny, obijane materiałem. W tej kwestii patrzymy na Zachód – zauważa mecenas wystawy.