Zabawa w teatr

Hanna Karolak

publikacja 27.08.2015 06:07

Ma być sensacyjnie, a tymczasem wszystko się sypie.

 W „Prapremierze” wszystko jest na niby. Także teatr Andrzej Karolak W „Prapremierze” wszystko jest na niby. Także teatr

Zgodnie z założeniem repertuarowym Och-Teatru, w letnie upalne miesiące scena Krystyny Jandy i Marii Seweryn ma dostarczać widzom rozrywki. „Prapremiera dreszczowca” jest tego potwierdzeniem, ale jak zawsze to, co jednych bawi, innych niekoniecznie. W „Prapremierze” wszystko jest na niby. Także teatr. Bo nie jest to teatr z prawdziwego zdarzenia. Za to na serio traktują tę zabawę aktorzy amatorzy.

Wiem, z jakim zaangażowaniem przeżywałam każdą premierę teatru, który prowadził mój tata. Pamiętam, ile pomysłów, twórczych inicjatyw wnosił! Nasza wspaniała księgowa grająca główną rolę w „Moralności pani Dulskiej” mogła mierzyć się z Ireną Kwiatkowska. A jak zadziwił mnie tata, z zawodu aptekarz, gdy chcąc osiągnąć złudzenie budzącego się poranka, wykonał opornicę ze zwykłego wiadra i osiągnął perfekcyjny efekt. Niech żyje teatr amatorski!

Tak więc trudno się dziwić, że uczestnicy Kółka Teatralnego Politechniki w jednym z angielskich miast podekscytowani zapowiadali najnowszą premierę „Morderstwo w domu Havershamów”. Sztuka zapowiadała się sensacyjnie. Grozę miała już budzić pierwsza scena. Na środku leżał „najprawdziwszy” trup, a zadaniem policji i detektywów było odkrycie sprawcy zbrodni.

Ale już na wstępie zaczyna się wielka improwizacja. Cóż. Zadaniem artystów jest ponoszenie ofiar na ołtarzu sztuki. Gdy zespół wystawił spektakl „Kuba i brzoskwinia”, nie przewidział, jak szybko zepsuje się podstawowy rekwizyt, czyli tytułowa brzoskwinia. Powstało więc alternatywne przedstawienie: „Kuba, gdzie jest twoja brzoskwinia”.

Mnie najbardziej rozbawiła scena, gdy znakomita komediowa aktorka Izabela Dąbrowska wpada na scenę z garściami sztucznego śniegu (może to było gęsie pierze?) i rozsypuje go po scenie, gdyż mimo kalendarzowej zimy śnieg, który miał stanowić kluczowy element akcji, po prostu nie spadł. Ciąg dalszy to nieprzewidziana komedia omyłek. Aktorzy mylą kwestie i sytuacje, strzelba nie wypala, słowem sypie się wszystko. Mogłabym to skonkludować: na bezrybiu i rak ryba, ale chyba byłabym niesprawiedliwa, bo duża część publiczności bawi się doskonale. W każdym razie zespół pod dyrekcją reżysera Grzegorza Warchoła też bawi się świetnie.