Ups, pomyłka

Hanna Karolak

publikacja 31.08.2015 08:07

To skromna i ważna sztuka. Bo każdy z nas może stać się ofiarą bezdusznego aparatu sprawiedliwości.

Gdy ktoś wpadnie w sidła aparatu sprawiedliwości, może być już tylko gorzej Andrzej Karolak /Foto Gość Gdy ktoś wpadnie w sidła aparatu sprawiedliwości, może być już tylko gorzej

Autorem sztuki „Nic się nie stało” jest prawnik Wacław Holewiński. Problemy, z jakimi stykał się w swojej pracy, wydały mu się na tyle poruszające, że przetwarzał je w kształt literacki. Tym bardziej fabuła wydaje się widzom wiarygodna. Z podobnymi uwikłaniami mamy do czynienia na co dzień. Biją na alarm reporterzy pokazujący ofiary pomyłek sądowych czy manipulacji.

W spektaklu wyreżyserowanym przez Barbarę Wiśniewską gra tylko troje aktorów: mąż, żona i pani prokurator. Dlatego określiłam spektakl jako skromny. Ale w tym pozornym braku ekspresji zawiera się gęstniejący ze sceny na scenę dramat. Bez żadnej przyczyny mąż zostaje oskarżony o molestowanie córeczki, w związku z czym zarządza się całkowity zakaz kontaktów z ojcem. Dziecko nie rozumie, dlaczego jego życie zostało zrujnowane. Przyjazny, bezpieczny świat stał się wrogi i niezrozumiały.

Za chwilę zresztą życie całej rodziny legnie w gruzach. Mała musi zmienić szkołę, ograniczone zostają spotkania z ukochanymi dziadkami, mama dostaje wymówienie z pracy, bo swój czas poświęca opiece nad przestraszoną córeczką. Wszechogarniająca znieczulica zmienia perspektywy egzystencji rodziny.

Ciekawa jest forma sztuki. Aktorzy nie komunikują się ze sobą, wypowiadając kwestie do widzów w sposób polifoniczny, co przypomina lament płaczek w antycznych dramatach, a jednocześnie pozwala relacjonować wydarzenia z dystansem, niemal na chłodno, a nawet z sarkastycznym poczuciem humoru.

Spektakl urzeka bezpretensjonalnością. Bohaterowie właściwie się nie skarżą, co porusza bardziej niż łzy. Pani prokurator (Olga Sarzyńska) ma świadomość, że w procesie popełniono wiele zaniedbań, nie jest przekonana o winie oskarżonego, ale koncentruje się na swoim nieudanym życiu osobistym.

Prostota zwierzeń osuwającej się w przepaść matki potwierdza kunszt aktorski Emilii Komarnickiej. Ojciec, który prezentuje paraliż woli i brak wiary w zwycięstwo, Mateusz Banasiuk, wywołuje solidarność widzów pełnych niepokoju, że i my możemy stać się ofiarami aparatu nie-sprawiedliwości.