Tęsknił i chciał wrócić

Kamil Łysik

publikacja 23.11.2015 06:00

Jakiś czas temu dom aukcyjny Sotheby’s wystawił na sprzedaż obraz Friedricha Augusta Bouterweka. Czy zorganizowana przez jedną z najbardziej prestiżowych firm licytacja przywróci pamięć zapomnianemu artyście ze Strzybnicy?

 Friedrich August Bouterwek, „Grająca na tamburynie” Dom aukcyjny Sotheby’s Friedrich August Bouterwek, „Grająca na tamburynie”

W niebo unosi się pieśń. Płynie z ust dziewczyny z tamburynem w ręku. O czym śpiewa – o miłości, przemijaniu, niespełnionych marzeniach? Tego się już nie dowiemy. Sądząc jednak z nabożnego skupienia malującego się na twarzach słuchaczy – rzymskiej matrony, przypadkowego chłopca, eleganckiej matki z niemowlęciem na ręku i zadumanego pasterza – pieśń jest rzewna i tęskna.

Tę sielską scenę, typową dla artystycznego prądu epoki, przedstawia obraz „Grająca na tamburynie”, wystawiony na licytacji przez dom aukcyjny Sotheby’s. Dzieło wykonane zostało techniką olejną na płótnie i jest całkiem sporych rozmiarów; ma 82 cm wysokości i nieco ponad metr szerokości.

„Nadanie władzy św. Piotrowi”   Szymon Zmarlicki /Foto Gość „Nadanie władzy św. Piotrowi”
Obraz Friedricha Augusta Bouterweka w prezbiterium kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach
U dołu po lewej znajdują się sygnatura autora i data powstania. Wartość płótna specjaliści z domu aukcyjnego oszacowali na 15–20 tys. euro. I nie byłoby w tej informacji może nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że twórca tej sceny rodzajowej wykonanej w 1838 r., Friedrich August Bouterwek, pochodził z Tarnowskich Gór, a dokładnie ze Strzybnicy. Wprawdzie artysta ma ustaloną pozycję w literaturze przedmiotu, doczekał się również obszernych wzmianek na Wikipedii (po angielsku, niemiecku, francusku, a nawet szwedzku), jednak zarówno w rodzinnym mieście, jak i w regionie Bouterwek pozostaje postacią niedocenianą. A szkoda. Być może więc wystawienie dzieła tarnogórzanina właśnie przez Sotheby’s – jeden z najstarszych i najsłynniejszych domów aukcyjnych na świecie – stanie się dobrą okazją do przypomnienia sylwetki malarza.

Egeusz i Tezeusz
Na początku XIX w. Strzybnica (wówczas Friedrichshütte, a obecnie dzielnica Tarnowskich Gór) jest małą przemysłową osadą, położoną u stóp rozrastającej się w ekspresowym tempie huty srebra i ołowiu. W krytych dachówką karpiówką okazałych willach i domach z czerwonej cegły zamieszkują głównie urzędnicy i inżynierowie przybyli tu za pracą z innych krajów niemieckich. Wśród nich niejaki Bouterwek (piszący się również Bouterweck), rodem z Dolnej Saksonii. To właśnie w jego rodzinie 9 lutego 1806 r. przychodzi na świat pierworodny syn, który imię otrzymuje zapewne po stryju, Friedrichu Ludwigu, cenionym niemieckim filozofie, profesorze uniwersytetu w Getyndze, autorze licznych dysertacji naukowych i powieści.

Dzieciństwo Friedrich August spędza w Tarnowskich Górach i tu pobiera pierwsze nauki. Kiedy przyszły malarz kończy 14 lat, rodzice posyłają go do Berlina i zapisują do renomowanych gimnazjów: początkowo Joachimsthalsches, a następnie Gimnazjum Francuskiego przy Niederlagstrasse. Tam jego artystyczne talenty odkrywa nauczyciel rysunku, który ułatwia chłopcu podjęcie studiów na Królewskiej Akademii Sztuk, gdzie od 1822 r. kształci się dalej pod kierunkiem Karla Wilhelma Kolbego.

Za przedstawiony podczas jednej z wystaw akademickich obraz „Egeusz i Tezeusz” Bouterwek otrzymuje w 1832 r. nagrodę państwową wraz z wysokim stypendium finansowym. Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznacza na podróże artystyczne. Odwiedza Włochy, Hiszpanię, Szkocję, kraje Bliskiego Wschodu. Na stałe zatrzymuje się dopiero w Paryżu, gdzie swoje umiejętności doskonali pod okiem znajdującego się u szczytu sławy Paula Delaroche’a oraz Horacego Verneta.

Izaak i Rebeka
Jak się zdaje, to wtedy ostatecznie kształtują się zamiłowania artystyczne tarnogórskiego malarza, który już do końca życia pozostanie wierny historyzmowi – prądowi w sztuce europejskiej XIX w., nawiązującemu do przeszłości i pełnymi garściami czerpiącemu z mitologii antycznej i historii starotestamentalnych.

By zarobić na utrzymanie, Bouterwek kopiuje dzieła mistrzów późnego średniowiecza i renesansu oraz tworzy obrazy o tematyce religijnej dla wielu paryskich kościołów. Na zlecenie proboszcza z Argenteuil maluje „Karola Wielkiego”. Potężny olej na płótnie (5 na 4 m) znajduje się po dziś dzień w kaplicy Świętej Tuniki w miejscowej bazylice św. Dionizego. Przedstawia scenę, w której cesarz podarowuje mnichom z Argenteuil szatę należącą według tradycji do Chrystusa.

Przyjmuje zamówienia zarówno z muzeum w Luwrze, londyńskiego Hampton Court, jak i wielu pomniejszych francuskich gmin. Z czasem zaczyna malować również dla francuskiego dworu Ludwika Filipa I, pruskiego monarchy Fryderyka Wilhelma III, a nawet rosyjskiego cara Mikołaja I. Zyskuje coraz większy rozgłos, a dzięki sporemu zapotrzebowaniu zdobywa niezależność finansową.

W paryskiej dzielnicy artystów i bonvivantów, przy rue du Calais, nieopodal wzgórza Montmartre, wynajmuje lokal, gdzie urządza własne atelier. Na organizowanym w Luwrze Salonie Paryskim w 1841 r. (nota- bene rekordowym pod względem frekwencji: milion odwiedzających) Bouterweka spotyka niebywały zaszczyt. Jak opisuje francuski korespondent „Frankfurter Journals”, z gąszczu ponad dwóch tysięcy eksponowanych dzieł obraz Ślązaka „Spotkanie Izaaka i Rebeki” wyławia sam król Ludwik Filip I i w uznaniu dla kunsztu twórcy odznacza go złotym medalem Pierwszej Klasy. Jednym z zaledwie dwóch przyznanych w tym roku przez monarchę.

Św. Piotr i św. Paweł
Bouterwek nie osiada jednak na laurach. Nadal dużo pracuje, regularnie prezentuje swoje dzieła na uznanych salonach Paryża, Berlina, a także Wrocławia, gdzie np. w 1845 r. przedstawia obraz „Hagar z aniołem”, a dwa lata później „Chrzest dworzanina królowej Murzynów przez apostoła Filipa”. Maluje też „Pożegnanie Romea i Julii”, „Miłosne wyznanie”, „Malarza i jego muzę”, a także wystawioną właśnie przez Sotheby’s „Grającą na tamburynie” i wiele innych. Paryski artysta nie zapomina również o Górnym Śląsku. W 1841 r. do głównego ołtarza kościoła parafialnego św. Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach tworzy kompozycję „Nadanie władzy św. Piotrowi”, która, choć pozbawiona oryginalnej oprawy, do dziś zdobi świątynię. Maluje także dla kościoła Świętego Krzyża w podbytomskich Miechowicach oraz ewangelickiego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach (Bouterwek sam był wyznania ewangelickiego).

Pod koniec życia artystę trapią problemy finansowe na przemian z tęsknotą za opuszczoną przed laty ojczyzną. Próbuje wrócić. W liście do pruskiego następcy tronu Fryderyka Wilhelma IV prosi o protekcję, ale prośba zostaje odrzucona. Zgorzkniały umiera w Paryżu 11 listopada 1867 r. Friedrich August Bouterwek pozostawia po sobie ogromną ilość płócien, które dziś oglądać można nie tylko w wielu kościołach, ale i muzeach w Wersalu, Londynie, Berlinie, Vendôme, Pau, a nawet w afrykańskim Algierze.

Cud niepamięci
Licytacja Sotheby’s pokazuje, że 150 lat od śmierci Bouterwek pozostaje nadal cenionym artystą. Dlaczego zatem jest prawie nieobecny w pamięci zbiorowej rodzinnego miasta? Zamiast odpowiedzi – mała reminiscencja.

Strzybnica w początku lat 80. Przedszkolaki harcują w piaskownicy. Za ich plecami wznoszą się pięciokondygnacyjne bloki z betonu, a przed nimi koparki, spychacze, buldożery. W powietrzu unosi się kurz, okolica tętni i dudni. Chłopaki z podziwem obserwują sprawne ruchy kolosów, które z łatwością pokonują opór szachulcowych murów, klinkierowej cegły i wypłowiałej dachówki. Wraz z domami czynszowymi i willami buldożery miażdżą pamięć o starym świecie. Nowy potrzebuje przestrzeni – Lebens-raumu – dla rozrastającego się osiedla, które liczy już ponad 7 tys. mieszkańców, w znacznej części zwabionych mirażem dobrobytu polskiej Katangi.

W miejscu huty srebra i ołowiu rośnie jedenastopiętrowe monstrum fabryki maszyn górniczych, a na fundamentach kościoła ewangelickiego szkoła zawodowa kształci przyszły narybek przedsiębiorstwa. Nie ma komu pamiętać o Friedrichshütte, której Bouterwek był częścią. To pewnie właśnie dlatego niemal trzy dekady po upadku komunizmu w tarnogórskiej Strzybnicy uchował się plac 25-lecia PRL, a brakuje miejsca dla ulicy Bouterweka. Jeśli nie jego dokonania artystyczne, to może sława Sotheby’s jest w stanie to zmienić?