Festiwal w cieniu tragedii


Edward Kabiesz


GN 39/2015 |

publikacja 24.09.2015 00:15

Kilka najciekawszych filmów festiwalu, niezauważonych przez jury 40. 
Festiwalu Filmów w Gdyni, dotykało 
problemów śmierci i umierania. 
Kilka Decyzji Tego Gremium było 
co najmniej kontrowersyjnch. 


Jury nie zauważyło filmu Kingi Dębskiej (na zdjęciu w środku) „Moje córki, krowy”. 
Obraz docenili widzowie i dziennikarze, którzy przyznali 
mu swoje nagrody HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Jury nie zauważyło filmu Kingi Dębskiej (na zdjęciu w środku) „Moje córki, krowy”. 
Obraz docenili widzowie i dziennikarze, którzy przyznali 
mu swoje nagrody

Jubileuszowy festiwal, a szczególnie jego finał, przebiegł w cieniu śmierci Marcina Wrony, autora „Demona”. Był on twórcą niezwykle utalentowanym. Realizował filmy z myślą o widzu. „Demon”, który ubiegał się o Złote Lwy w tegorocznym konkursie, nie był jednak moim faworytem. Bardziej podobało mi się dopracowane w każdym szczególe od strony formalnej jego przedostatnie dzieło – „Chrzest”. Był jednym z tych filmów, które z powodzeniem wpisywały w popularny gatunek filozoficzne czy religijne przesłanie. „Chrzest” nawiązywał do kina gangsterskiego, „Demon” z kolei był horrorem, ale nie do końca. Reżyser poszerzył formułę gatunku o przemyślenia dotyczące rozliczeń z przeszłością, której tajemnice, jak wynika z filmu, zakopano głęboko pod ziemią. Tym bardziej, jeżeli ta przeszłość związana jest z Holocaustem. „Demon” jest z pewnością filmem niepokojącym, a z tytułowym bohaterem lepiej nie igrać. Wydaje się, że Marcin Wrona najlepsze filmy miał jeszcze przed sobą.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.