Celtowie. Sztuka i tożsamość

PAP |

publikacja 29.10.2015 11:10

Założeniem wystawy "Celtowie. Sztuka i tożsamość" w British Museum (BM) w Londynie jest ukazanie "celtyckości" jako wytworu kulturowego, silnie zakotwiczonego w tożsamości brytyjskiej. Wystawa kwestionuje etniczny rodowód sztuki celtyckiej.

Celtycka rodzina HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOść Celtycka rodzina
Zdjęcie z tyskiego Festynu Kultury Antycznej

Nie da się wyśledzić odrębnych celtyckich genów - twierdzi Neil MacGregor. Jako dyrektor BM odniósł bezsprzeczny sukces, łącząc podejście sensacyjne z naukowym. Z placówki postrzeganej jako zatęchła uczynił jedną z największych atrakcji Londynu i świata, starając się dochować wierności idei XVIII-wiecznych założycieli muzeum. Ma ono "udowadniać, że nie ma jedynego zestawu prawd czy też jedynego zespołu odpowiedzi, lecz wiele różnych".

MacGregor zaznacza, że "celtyckość" budzi nadal silny rezonans, "tym bardziej, że nieustannie termin ten redefiniowano w świetle obaw związanych z polityką, religią i tożsamością". Dlatego kurator Julia Farley liczy na zdemitologizowanie Celtów jako odrębnej "rasy" do dziś zamieszkującej Irlandię, Szkocję, Walię, Kornwalię.

Celtowie nie mieli wspólnego języka, ale łączyła ich podobna sztuka i hełmy z potężnymi rogami, jakie nakładano ludziom i koniom. Wspólne formy występowały od Morza Czarnego po Atlantyk, a płynne sinusoidalne linie oraz zwierzęce motywy całkowicie różniły się od dążenia do realizmu, który przenikał sztukę grecką.

Na scenę polityczną wkroczyli w połowie I tys. p.n.e., podejmując ekspansję na południe. Grecy zapisali ich nazwę: Keltoi - "obcy" zza Alp i Morza Czarnego, barbarzyńcy. Brak jednak dowodu, by oni sami tak siebie nazywali.

"Nigdy nie powstała odrębna +cywilizacja celtycka+ w Europie epoki żelaza (...) jedność zaistniała jedynie w umysłach ludzi z zewnątrz, Greków i Rzymian" - potwierdza w obszernej recenzji w "London Review od Books" pochodzący ze Szkocji historyk Neal Ascherson.

W BM pokazano srebrny kocioł z Gundestrup z II lub I w. p.n.e. - najcenniejszy i najsławniejszy zabytek związanej z Celtami sztuki. Znaleziony w bagnie na Jutlandii kocioł o średnicy 70 cm i 42 cm wysokości sam w sobie jest kulturowym tyglem - świadczy o wielostronnych kontaktach w ostatnich wiekach p.n.e. Używano go najprawdopodobniej w celach ofiarnych, a reliefy z bóstwami, ludźmi i zwierzętami to składnica celtyckich motywów mitologicznych. Wskazują one, że powstał na potrzeby celtyckiego odbiorcy. Wykonał go jednak złotnik z Tracji.

W pierwszym tysiącleciu n.e., najpierw na terenach Brytanii, do której dotarły rzymskie legiony, i wkrótce w Irlandii, w której w V w. pojawia się chrześcijaństwo, przenikały się wpływy i style.

W Irlandii przyniosło to niebywały rozkwit ornamentu plecionkowego. Iluminacje manuskryptów łączące płynnie fantazyjne zawijasy, węzły i bajkowe bestie należą do największych w ogóle osiągnięć iluminatorstwa. Wypożyczony Ewangeliarz św. Ceadda (Chad z Yorku - jeden z głównych misjonarzy państw anglosaskich, schrystianizował Mercję) z VIII-IX w. pod względem techniki przypomina największe arcydzieła sztuki, powstałe w środowisku mnichów z Iony - Ewangeliarz z Lindisfarne z pocz. VIII w. i Księgę z Kells z ok. 800 r. Dalszemu rozwojowi sztuki iryjskiej położą kres najazdy Normanów.

Zainteresowanie celtycką tradycją obudzi się wraz z romantyzmem, zauroczeniem średniowieczem i zamgloną przeszłością; sensacją staną się jakoby celtyckie "Pieśni Osjana" szkockiego poety Jamesa Macphersona, a król Artur z cyklu legend Okrągłego Stołu - bohaterem na skalę narodową. Ale wystawa arturiańskiego wątku nie podejmuje.

Pod koniec XIX w. odrodzenie celtyckie splotło się z secesją, m.in. w Szkole z Glasgow i u Charlesa Renniego Mackintosha. Pokrewieństwo celtyckiego ornamentu z secesyjną linią widać też wyraźnie w komplecie do herbaty z 1903 r. projektu Archibalda Knoxa. Podobieństwa ornamentyki bywają tak silne, że esy floresy z umba (środkowa część tarczy) z IV-III w. p.n.e. wyłowionego z Tamizy wyglądają, jakby powstały w czasach Knoxa.

Ascherson przyznaje, że "celtycką ciągłość" wymyślono w XIX w. Według niego Anglicy "musieli wymyślić kolektywnego Innego, by określić samych siebie", a "tym, co wspólne dla tych atlantyckich narodów i społeczeństw, nie jest ich celtyckość, lecz doświadczenie angielskiej ekspansji".

Z celtyckiego repertuaru nieustannie czerpie współczesna kultura masowa. Pokazano "celtyckie" japońskie obrazki tematyczne z bohaterami mangi i komiksy z Cuchulainem (czyt. Kuhulin, legendarny irlandzki bohater), koreańskie z galijskim Asteriksem, karty tarota druidów, a nawet tatuaże na wzór celtyckich krzyży.

W kontekście separatyzmów i narracji o kolonializmach wewnętrznych, dominacji centrum nad peryferiami, sięgania w Wielkiej Brytanii do celtyckich motywów przez lewicujące ruchy nacjonalistyczne, a we Francji i Niemczech - rasistowskie i autorytarne, przesłanie wystawy wydaje się studzić namiętności.

Wcześniej krwawe żniwo zbierał konflikt brytyjsko-irlandzki; na wystawie pokazano zdjęcia murali, ukazujące, jak zarówno lojaliści, jak i republikanie wykorzystywali postać Cuchulaina.

Ascherson żałuje, że w BM nie zasygnalizowano w żaden sposób czeskiej "celtomanii". Ten ruch kulturowy chce przekonać Czechów, że tak naprawdę nie są Słowianami, tylko Celtami, potomkami Bojów, od nazwy których utworzono łacińską nazwę kraju - Bohemia. Celtyckie pochodzenie w przeciwieństwie do słowiańskiego oznaczać ma przynależność do Zachodu i zachodnich demokracji.

W "Guardianie" zachwycony eksponatami znany krytyk Jonathan Jones napisał, że nawet jeśli wystawa miała w zamierzeniu organizatorów "pogrzebać Celtów, to kończy się na tym, że prowadzi do ich zmartwychwstania".

Także Ascherson podkreśla, że pokazano przedmioty "tak wspaniałe, aż dziw bierze, że ich kustosze w ogóle pozwolili na ich podróż".

Wystawa współorganizowana z Muzeami Narodowymi Szkocji, trwa w Londynie do 31 stycznia, po czym będzie pokazywana w Muzeum Narodowym Szkocji od 10 marca do 25 września przyszłego roku.

Monika Klimowska (PAP)