Zaraźliwy kicz

Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 19.11.2015 16:50

Jak leczyć z niego kościoły, sztukę, dewocjonalia?

Nasza kultura powleczona jest kiczem. Musimy odsłaniać piękno, które jest pod nim - podkreślał bp Michał Janocha Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość Nasza kultura powleczona jest kiczem. Musimy odsłaniać piękno, które jest pod nim - podkreślał bp Michał Janocha

W poświęconej wczoraj nowej siedzibie Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, przy ul. Dziekania 1, zebrali się proboszczowie, budowniczy kościołów, architekci, rzemieślnicy oraz ci, którym leży na sercu piękno sztuki sakralnej. Na spotkaniu "Kicz i piękno w naszych kościołach" i znawcy sztuki próbowali wytyczyć granice między tym, co artystyczne i wzniosłe, a pomiędzy tym, co jest tylko imitacją piękna. A jak podkreślił prowadzący spotkanie wybitny architekt i znawca sztuki sakralnej prof. Konrad Kucza-Kuczyński, nie jest to zadanie łatwe, bo to co dla profesjonalisty jest kiczem, dla zwykłych odbiorców może być dziełem. Na dowód tego otwierający spotkanie kard. Kazimierz Nycz przypomniał zdjęcie jednego z bemowskich kościołów zamieszczone na okładce katolickiego czasopisma, jako ilustracja artykułu o kiczu w świątyniach. Projektantem przywołanego kościoła był wybitny architekt.

Bp Michał Janocha, historyk sztuki i znawca ikonografii przypomniał, mniej więcej od Oświecenia negującego chrześcijaństwo, artyści – coraz częściej pozbawieni mecenatu Kościoła – zaczęli odchodzić od wierności platońskiej triadzie „ prawda-dobro-piękno” i opisywać prawdy wiary w sposób niezależny od kanonów teologicznych. – Ten stan trwa do dzisiaj – dodał biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.

Nawiązując do relacji między kulturą ludową a kulturą masową, biskup zauważył, że ta pierwsza była od zawsze wyrazicielką całego bogactwa treści, jakie nosił w sobie zakorzeniony w niej człowiek, także treści najwyższych. - Dzieła kultury ludowej są proste, ale nie pozbawione specyficznego piękna. W XIX i XX w. to właśnie w niej ocalały okruchy wygnanego ze sztuki wysokiej sacrum – mówił bp Janocha.

Kicz to grzech zaniedbania w pracy nad pięknem - podkreślali mówcy   Henryk Przondziono /Foto Gość Kicz to grzech zaniedbania w pracy nad pięknem - podkreślali mówcy
Jednak zdaniem mówcy, kultura ludowa jest wypychana przez kulturę masową, która w swoich wyborach kieruje się tym, co można dobrze sprzedać. Dzieckiem kultury masowej jest właśnie kicz, także ten religijny, który upowszechnia się od drugiej poł. XIX w. Jego choroba rozprzestrzenia się w następnych wiekach, przez kolejne wynalazki technicznej wizualizacji. 

- Kiedy pod wiersz ks. Twardowskiego podkładamy reklamę pończoch, jeśli w ikonę wpisujemy rysy popularnej aktorki, a w budynku przypominającym romański kościół znajduje się firma ubezpieczeniowa, to z punktu widzenia estetycznego mamy kicz - mówił bp Janocha. Efektem połączenia wysokiej formy z niską treścią jest "wzniosła śmieszność", w tych przypadkach świadoma, wykreowana przez artystę. W przypadku kiczu religijnego mamy jednak do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym.

- Jeśli Ewangelia zostaje przetłumaczona na język hip-hopu, Męka Pańska przedstawiona w stylu disco-polo, a dzieje św. Pawła ukazane w formie komiksu, jest to wykorzystanie formy niskiej dla treści wysokiej - tłumaczył bp. Janocha. - W tym przypadku jest to„śmieszna wzniosłość”, profanacja -nieświadoma i powstająca najczęściej ze zbożnych intencji. Zastosowana forma, należąca do kultury masowej jest wyrazem pewnej wizji świata: płaskiej, zredukowanej i niezdolnej do wyrażenia głębi przesłania Ewangelii. 

- Kicz jest karykaturą kultury "wysokiej". Fałszuje obraz rzeczywistości, jest zatem kłamstwem, a kłamstwo - grzechem. Jak większość grzechów, jest stopniowalny: między oleodrukiem św. Stanisława Kostki a korkociągiem z Matką Boską Częstochowską jest spora przestrzeń, podobnie jak między "cukierkowo-mglistym" obliczem świętej na kolorowym obrazku, a litrami krwi wylewanymi w filmie o Męce Chrystusa. Kicz religijny jest banalizacją przesłania Ewangelii, a ostatecznie – karykaturą Boga – dodał bp Janocha.
 

Jak ”wyleczyć” prawdziwą sztukę sakralną z naleciałości religijnego kiczu? – zastanawiał się historyk sztuki. Skoro kicz jest kłamstwem, należy go unikać, a nawet z nim walczyć. – W skali społecznej nie jestem optymistą. Walka z kiczem to walka z kulturą masową, jest trudna. Ale trzeba walczyć z kiczem, który jest w nas, jest w naszej duszy. Naprawa świata zaczyna się od nas samych – powiedział bp Michał Janocha.

Prof. Konrad Kucza-Kuczyński przedstawił wiele przykładów kiczu w architekturze i wystroju wnętrz polskich świątyń. Wiele z nich jest „drastycznych” – ostrzegał. Do najczęstszych zaliczył m.in. obwieszanie głośnikami elementów fasady, przesadne nagromadzenie przedmiotów liturgicznych i mebli wokół ołtarza oraz zasłanianie go kwiatami, co uniemożliwia sprawowanie liturgii. Kiczem nazwał także sposób oświetlenia kościelnych wnętrz, w tym oświetlenie „latarkowe” figur maryjnych, nieeksponowanie krzyża i innych cennych zabytków. Prof. Kucza-Kuczyński skrytykował też „przystrajanie” świątyń banerami z wizerunkiem np. Jana Pawła II, a nawet stojaki z logiem Światowych Dni Młodzieży.

- Grafika przy tym nie było, a to poszło w całą Polskę i stoi przy wielu ołtarzach. W przyszłym roku przyjadą do Polski 2 mln ludzi, a my tak reklamujemy ŚDM – ubolewał.

Zdaniem Kucza-Kuczyńskiego na Zachodzie powstają coraz mniejsze i piękniejsze świątynie, natomiast w Polsce odwrotnie: coraz większe i brzydsze.  -Jest gorzej niż w latach 80. ub. wieku - podkreślił architekt i nawoływał do prostoty w projektowaniu obiektów sakralnych. Jako przykład prostego, ubogiego, a jednak uduchowionego wnętrza podał kościół Wspólnot Jerozolimskich, przy ul Łazienkowskiej w Warszawie.

Obecny na spotkaniu abp Józef Górzyński podkreślił służebną rolę sztuki sakralnej, zwłaszcza w liturgii. Jego zdaniem "przedekorowana" forma może skupić uwagę na sobie, zamiast odsyłać do Stwórcy. Dlatego apelował o powściągliwość, szlachetne piękno i prostotę w kościołach.  Z kolei ks. dr Mirosław Nowak, kustosz Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, wskazał na dzieła, wcale nie wybitne, o wątpliwym artyzmie, które jednak stały się obiektem kultu i poprzez które Bóg udziela wielu łask. Mówił o obrazie Świętej Rodziny z sanktuarium w Studziannej, który powstał z inspiracji miedziorytem "Błogosławieństwo stołu". O jego kopii w Miedniewicach, która została kupiona na odpuście, a stała się cudownym wizerunkiem, a także o  9-centymetrowej figurce Matki Bożej z dzieciątkiem, wykopanej przez rolnika w Gidlach.

 - Jak w dzisiejszych kategoriach określilibyśmy te dzieła? - pytał ks. Nowak, przypominając, że  Bóg często wybiera to, co głupie w oczach tego świata.