Między nadzieją i strachem

Leszek Śliwa

GN 50/2015 |

publikacja 10.12.2015 00:15

Malarskie wizje sądu ostatecznego często budzą przerażenie. Przeważnie jednak zachowana jest w nich pewna równowaga między obrazem nieba i piekła.

Juan Correa de Vivar „Sąd ostateczny”  olej na desce, ok. 1545 Muzeum Prado, Madryt Juan Correa de Vivar „Sąd ostateczny” olej na desce, ok. 1545 Muzeum Prado, Madryt

W dziele autorstwa Juana Correi de Vivar dominuje zdecydowanie to drugie. Nasz wzrok mimowolnie kieruje się w prawy dolny róg kompozycji, gdzie na pierwszym planie pojawia się otwarta paszcza strasznej bestii. Z niej wyłaniają się piekielne stwory, które porywają nieszczęsnych grzeszników w płomienie.

Los zbawionych przedstawiony jest znacznie mniej efektownie. Ubrani w białe szaty, klęczą w zawieszonej tuż nad ziemią chmurze. Ledwie ich widać, bo artysta „skrył” ich w tle, na dalszym planie. Przed nimi pokazał tych, którzy dopiero wynurzają się z ziemi. Są oni zdezorientowani, zagubieni, podnoszą w górę oczy, ale w ich zachowaniu więcej widać przerażenia niż nadziei. Zmarli wstają z grobów na dźwięk trąb, w które dmą anioły namalowane na środku obrazu.

Dwie trzecie kompozycji zajmuje Chrystus zasiadający na tronie z łuku tęczowego i towarzyszący Mu święci. Powtórne przyjście Zbawiciela odbywa się bowiem w obecności Maryi i Jana Chrzciciela. Za nimi widać innych świętych: za Matką Bożą kobiety, za Janem mężczyzn.

Chrystus podnosi w górę ręce, pokazując rany po gwoździach. Przypomina w ten sposób o tym, że droga do zbawienia ludzkości wiodła przez Jego mękę. Stopy opiera na kuli ziemskiej, co przypomina o Jego panowaniu nad światem. Pod globem artysta umieścił symbol krzyża, który wyraźnie dzieli znajdujących się poniżej zmartwychwstających ludzi. Można więc mieć nadzieję, że ci z lewej strony, wciąż niepewni i przestraszeni, szczęśliwie trafią do nieba.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.