Gospel nad Wisłą

Szymon Babuchowski

GN 14/2016 |

publikacja 31.03.2016 00:15

Mamy w Polsce ponad 60 chórów i zespołów wykonujących gospel. Skąd taka popularność czarnej muzyki w kraju nad Wisłą?

Warsaw Gospel Days – jeden z wielu festiwali na gospelowej mapie Polski jacek zawadzki Warsaw Gospel Days – jeden z wielu festiwali na gospelowej mapie Polski

Właśnie ukazała się niezwykła płyta. „Gospel Celebration” to, jak głosi podtytuł, „wizytówka muzyki gospel w Polsce”. Melomani dostali w pigułce obraz zjawiska, które na pierwszy rzut oka wydaje się fenomenem trudnym do wytłumaczenia. Oto bowiem muzyka o czarnym rodowodzie zapuściła nad Wisłą korzenie i rozszerza swój zasięg oddziaływania w ekspresowym tempie. Nie ma dziś chyba w Polsce żadnego dużego miasta, w którym nie odbywałyby się warsztaty gospel. Ale i do mniejszych miejscowości coraz częściej trafiają czarne pieśni uwielbienia, dla których słowiańska ziemia okazuje się wyjątkowo podatnym gruntem.
 

Przez pączkowanie

Gospel rozmnaża się przez pączkowanie. Dosłownie. Uczestnicy jednych warsztatów, zafascynowani ich atmosferą, tworzą kolejne w swoich lokalnych środowiskach, na których znowu znajdują się podobni zapaleńcy. Trudno w to uwierzyć, ale sieć chórów i zespołów gospel, coraz gęściej oplatająca mapę naszego kraju, wyrosła przede wszystkim z dwóch źródeł, które pojawiły się w podobnym czasie. W 1997 r. powstał festiwal muzyki gospel w Osieku (przez pierwsze trzy lata działający pod egidą Festiwalu Muzyki Country Ciemnogród, organizowanego przez Wojciecha Cejrowskiego), a w 1999 r. grupa działaczy organizacji chrześcijańskich i kulturalnych zorganizowała w Krakowie warsztaty gospel, które zaowocowały wysypem podobnych inicjatyw w różnych częściach kraju.

Wśród twórców krakowskich warsztatów była Lea Kjeldsen ze Stowarzyszenia Gospel, która przyjechała do Polski z Danii ponad 20 lat temu i od tego czasu nieprzerwanie zaraża Polaków gospelową pasją. – W latach 90. ub. wieku. Polacy zaczęli słuchać więcej czarnej muzyki – opowiada Lea. – Miało to związek z popularnością amerykańskich filmów, takich jak chociażby „Zakonnica w przebraniu”. Ale myślę, że przyczyna tego fenomenu leży głębiej: gospel odpowiada na pragnienie człowieka, by wyrazić radość wspólnym śpiewem.

To, co dzieje się na warsztatach gospel, rzeczywiście jest niezwykłe. Bo jak wytłumaczyć fakt, że chór złożony z uczestników warsztatów, liczący nieraz około tysiąca osób, może w dwa dni nauczyć się całego repertuaru i wystąpić potem z rewelacyjnym koncertem? – Ważna jest więź, która wytwarza się między prowadzącym i chórem – twierdzi Lea Kjeldsen. – Jednak najistotniejszy jest wymiar duchowy. Może zabrzmi to banalnie, ale podczas wspólnego śpiewania naprawdę odczuwa się obecność Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.