Nie jesteśmy sierotami

GN 22/2016 |

publikacja 26.05.2016 00:00

Mateusz „Mate.O” Otremba mówi o starych pieśniach, które dotykają serca, wspólnocie ponad pokoleniami i nowej płycie.

Nie jesteśmy sierotami henryk przondziono /foto gość

Szymon Babuchowski: Właśnie ukazała się Twoja płyta „Pieśni naszych ojców”. Kim są tytułowi „ojcowie”?

Mateusz „Mate.O” Otremba: Utwory wybrałem spośród tysięcy pieśni, które powstawały na przestrzeni 1600 lat. Znajdziemy tu bardzo różnych autorów, zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Jest wśród nich np. Jan Kochanowski, twórcy anglosascy i kompletnie nieznana nam, Polakom, niewidoma autorka ośmiu tysięcy hymnów. Najwcześniejszy z utworów powstał w IV wieku. Kiedy św. Augustyn wychodził z wód chrzcielnych, św.  Ambroży w duchowym uniesieniu zaintonował hymn „Ciebie, Boże, wysławiamy”, który w historii Kościoła jest znany jako „Te Deum Laudamus”.

Czy jest jakiś wspólny mianownik pieśni, które zawarłeś na płycie?

Wszystkie mają ewangeliczny korzeń. Bez względu na to, w jakim okresie i narodzie powstawały, są przesiąknięte chrystocentryczną myślą. Mówią dokładnie o tym samym: o życiu wynikającym z relacji, którą Bóg nawiązał z człowiekiem. Dlatego nazwałem autorów „ewangelicznymi ojcami”, bo pisali pod wpływem przeżywania Ewangelii i spotkania Chrystusa.

Jak dokonywałeś selekcji utworów?

Zanim zaczęło się wertowanie śpiewników i szukanie pieśni w kontekstach regionalnych, ruszyłem do krainy dzieciństwa. Przypomniałem sobie to, co śpiewali moi dziadkowie i co śpiewało się w naszym domu. Muzyka była wtedy sposobem komunikacji – spotykaliśmy się przy wspólnym śpiewie. To było doświadczenie wielopokoleniowe, przeżywanie wspólnoty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.