W sercu Polski

Szymon Babuchowski

publikacja 25.07.2016 10:00

Tam bije serce Polski i  moje serce tam bije – napisał o katedrze wawelskiej św. Jan Paweł II tuż po wyborze na Stolicę Piotrową. Te słowa potwierdzał swoją obecnością w katedrze za każdym razem, gdy jako papież przybywał do Polski.

Kult św. Stanisława łączony był z ideą zjednoczenia rozbitego na dzielnice królestwa. Henryk Przondziono Kult św. Stanisława łączony był z ideą zjednoczenia rozbitego na dzielnice królestwa.

Nie mogło zabraknąć tego punktu w programie żadnej papieskiej pielgrzymki. „Wiecie wszyscy bardzo dobrze, czym była i czym jest dla mnie wawelska katedra” – mówił Jan Paweł II, gdy podczas pierwszej wizyty w ojczyźnie właśnie tu najpierw skierował swoje kroki. Z tym miejscem wiązały się decydujące momenty jego życia. Tu, przy neoromańskim ołtarzu w krypcie św. Leonarda, odprawił swoją pierwszą Mszę, tu był konsekrowany na biskupa. W katedrze wawelskiej odbyły się też jego ingres arcybiskupi oraz ingres kardynalski.

Stanisław w centrum

Z katedrą na Wawelu łączyło jednak papieża Polaka znacznie więcej niż wspomnienia. Gdy przybył tu po raz pierwszy jako papież, podkreślał, że chciał spotkać się z rodakami „przy grobie świętego Stanisława, błogosławionej królowej Jadwigi, przy grobach naszych królów, wodzów, wieszczów narodowych”. Św. Jan Paweł II patrzył na to miejsce przede wszystkim jako na kolebkę polskości. Pierwsza katedra romańska, św. Wacława, powstała tu przecież jeszcze za czasów Bolesława Chrobrego, w związku z utworzeniem biskupstwa na zjeździe gnieźnieńskim. Imię patrona nie było przypadkowe – Chrobry był spokrewniony ze świętym przez Dobrawę.

Niewiele wiemy o tamtej świątyni. Z następnej, również romańskiej, budowanej za czasów Władysława Hermana, zachowało się kilka fragmentów: wspomniana krypta św. Leonarda, dolna część wieży Srebrnych Dzwonów i najniższa część wieży zegarowej. Budowę obecnej katedry gotyckiej rozpoczęto za panowania Władysława Łokietka. Całość zorganizowano tak, by w centrum znajdowały się ołtarz i relikwie św. Stanisława. Tak jest do dzisiaj. To właśnie tu, pod baldachimowym ołtarzem –konfesją św. Stanisława ze srebrną trumną-relikwiarzem – zatrzymuje się najpierw większość grup zwiedzających katedrę.

Mamy to szczęście, że możemy wejść do środka, zanim pojawią się pierwsi turyści. Jest szansa, by przyklęknąć i pomodlić się w ciszy. Pół godziny później nie będzie to już możliwe – w powietrzu rozbrzmiewać będą języki z całego świata.

Cud zjednoczenia

Znamienne, że dwoma najważniejszymi punktami w katedrze wawelskiej były dla Jana Pawła II ołtarz św. Stanisława i ołtarz Jezusa Ukrzyżowanego, związany z kultem św. królowej Jadwigi, przez niego zresztą kanonizowanej. Te dwa miejsca przywołują bowiem węzłowe momenty w dziejach Polski. Właśnie stoimy przed pierwszym z nich, nasłuchując opowieści przewodników.

Kult św. Stanisława ze Szczepanowa łączony był z ideą zjednoczenia rozbitego na dzielnice królestwa. Legenda głosiła, że owo rozbicie jest karą za zamordowanie biskupa Stanisława podczas sprawowania Mszy. Morderstwa, którego motywy są wciąż dyskutowane przez historyków, dopuścił się król Bolesław Śmiały. Pielgrzymi przybywali odtąd do grobu św. Stanisława, bo wierzyli, że Polska, która rozpadła się jak członki poćwiartowanego biskupa, za jego wstawiennictwem doświadczy też cudu zjednoczenia.

Nic więc dziwnego, że koronacja Władysława Łokietka, który doprowadził do odrodzenia polskiej monarchii, dokonała się właśnie tutaj. Od tego czasu to Wawel, a nie katedra gnieźnieńska, stał się miejscem koronacji kolejnych polskich królów. Ceremoniał koronacji przewidywał też pieszą pielgrzymkę pokutną nowego władcy na Skałkę, czyli do miejsca śmierci św. Stanisława. Zwyczaj procesji z Wawelu na Skałkę przetrwał zresztą do dziś, ożywiony dodatkowo przez arcybiskupa Karola Wojtyłę, który w roku Milenium Chrztu Polski zaprosił na nią cały episkopat.

Wezwanie z krzyża

Miejscem w katedrze, do odwiedzenia którego pielgrzymi są szczególnie zachęcani, jest drugie z ukochanych miejsc papieża Polaka – ołtarz Jezusa Ukrzyżowanego. To tutaj, pod wysmukłą, czarną dziś, a pierwotnie z pewnością realistycznie pomalowaną figurą Chrystusa z drewna lipowego, królowa Jadwiga często się modliła. To tutaj w mistycznej wizji miała usłyszeć słowa: „Ratuj Litwę”, które przekonały ją do małżeństwa ze starszym o około dwadzieścia lat Jagiełłą. Ta decyzja miała ogromne znaczenie dla dziejów Polski. Oto bowiem weszliśmy w unię z Litwą i zaczęła się, trwająca cztery wieki, wspólna historia dwóch narodów. Chrzest przyjęty przez Jagiełłę sprawił, że Krzyżacy stracili pretekst do wypraw misyjnych. A wokół polskiego dworu, za sprawą rządów młodej królowej, już wkrótce zaczęły się gromadzić najświatlejsze umysły epoki – elita intelektualna. „Jadwiga jest w sercu Polski. A Polska na każdym etapie swych dziejów musi stwierdzić, że była i jest sobą w znacznej mierze przez Jadwigę” – mówi św. Jan Paweł II. Czy dzisiaj aby na pewno uświadamiamy sobie to dziedzictwo?

Majestat i delikatność

„Ty także, przybyszu, słuchaj, jak znaki ran tegoż Pana twojego mówią tak bezgłośnie do ciebie i rozważ, o ile okazałeś się wobec nich wdzięczny” – głosi napis umieszczony pod czarnym krucyfiksem. Wdzięczność w tym miejscu wyrażają liczne wota, złożone w gablotkach obok ołtarza. Niektóre przedstawiają postać młodej królowej – to znak, że za pośrednictwem św. Jadwigi ciągle wypraszane są tutaj łaski.

Pod ołtarz podchodzi grupa pielgrzymów z Afryki w kolorowych strojach i chustach. Zatrzymują się tu na dłużej – widać, że figura czarnego Chrystusa robi na nich ogromne wrażenie. Nic dziwnego – jest w tej rzeźbie jakieś niezwykłe, szlachetne piękno, połączenie majestatu z delikatnością. Całość przypomina krucyfiksy mistyczne, tworzone w Nadrenii i środkowych Włoszech w XIV w. Autor jednak pozostaje nieznany. W tym czasie w Polsce nie było rzeźbiarzy tej klasy, być może więc królowa przywiozła dzieło ze sobą z Węgier lub też sprowadziła artystę do Polski.

Pod krucyfiksem, w mensie ołtarza, znajduje się trumienka z brązu, w której spoczywają relikwie św. Jadwigi. Do 1949 r. królowa pochowana była gdzie indziej – po lewej stronie prezbiterium katedry. Następnie jej szczątki okrywał nagrobek z białego marmuru, wykonany w 1902 r. przez Antoniego Madeyskiego. Od 1987 r. sarkofag jest pusty, ale można go nadal oglądać w południowym ramieniu ambitu katedry. Obok, w szklanej gablocie, znajdują się insygnia królewskie – drewniane berło i jabłko – wyjęte z grobu Jadwigi.

Nauczycielka miłosierdzia

Pielgrzymi, którzy tu przybędą, będą się uczyć od królowej przede wszystkim miłosierdzia. – Jadwiga fundowała szpitale i bursy dla studentów – przypomina ks. Zdzisław Sochacki. – Była królem Polski, a zajmowała się biednymi, pokrzywdzonymi. Pytała o to, kto wynagrodzi im łzy. Dlatego papież Franciszek powiedział o niej, że jest miłosierna na wzór miłosiernego Pana.

Nieopodal ołtarza, w kaplicy Mariackiej, zwanej też kaplicą Batorego (od znajdującego się tam królewskiego nagrobka), pielgrzymi mogą adorować Najświętszy Sakrament. W wawelskich zbiorach jest także niezwykła relikwia – niewielki, mierzący kilka milimetrów, fragment gwoździa z krzyża Pańskiego, odnalezionego przez cesarzową Konstantynopola Helenę. Relikwia znajduje się na Wawelu nieprzerwanie od 1425 r. – To dar, który Władysław Jagiełło otrzymał od papieża Marcina V z okazji chrztu syna, Władysława Warneńczyka, jako dowód wdzięczności za chrystianizację Litwy – wyjaśnia ks. Zdzisław Sochacki.

Na co dzień cząstka gwoździa, wprawiona w relikwiarz przypominający monstrancję, przechowywana jest w katedralnym skarbcu. Wyjmuje się ją stamtąd tylko podczas Wielkiego Postu. – Co roku w Wielki Piątek o godzinie piętnastej jest wystawiana na ołtarzu podczas adoracji krzyża świętego. Ludzie bardzo licznie przybywają na to nabożeństwo – mówi proboszcz. Relikwię niedawno mogli jednak adorować uczestnicy Światowych Dni Młodzieży. To dobrze, że wielu z nich odwiedziło Wawel. Dzięki temu łatwiej było im zrozumieć także nas, Polaków.