publikacja 25.08.2016 00:00
Elżbieta Cherezińska przywraca wiarę w to, że w XXI wieku możliwa jest jeszcze tradycyjna powieść historyczna, w której poszukiwanie prawdy idzie w parze z trzymającą w napięciu akcją.
Gerard /REPORTER/east news
Książki Elżbiety Cherezińskiej sprzedają się w kilkudziesięciotysięcznych nakładach.
Jej książki sprzedają się w kilkudziesięciotysięcznych nakładach, co, jak na powieści historyczne, wydaje się we współczesnych realiach wydawniczych wynikiem oszałamiającym. Co dziwniejsze, większość z tych książek to kilkusetstronicowe „cegły” dotyczące historii dawnej, teoretycznie pozostającej poza zainteresowaniem „masowego” odbiorcy. A jeśli dodać do tego fakt, że świetnej sprzedaży towarzyszy entuzjastyczny odbiór krytyków, trzeba przyznać, że mamy do czynienia ze zjawiskiem niezwykłym. Na czym polega fenomen pisarstwa Elżbiety Cherezińskiej?
Nieprzekombinowana
Leży przede mną najnowsza z owych „cegieł”, powieść „Harda”, przez wielu już okrzyknięta bestsellerem, choć premierę miała zaledwie w czerwcu. Starając się nie sugerować zbytnio zasłyszanymi opiniami, otwieram pierwszą stronę tekstu i czytam: „Mieszko z jastrzębiem na ramieniu jechał konno na zachód, wprost w krwistą poświatę rozpalonego nieba. Słońce zaszło płomienną łuną. Krzyknęły ostatnie ptaki wracające do gniazd”. I zastanawiam się: co to jest? Tak się pisało może w XIX wieku, ale żeby w XXI tak zaczynać powieść? Odwaga to czy zwykła grafomania? Moje pierwsze wątpliwości pogłębia umieszczona na następnej stronie scena erotyczna z udziałem Mieszka i jego pogańskiej żony. Scena, która drażni mnie poetyckimi metaforami, odsłaniającymi i zasłaniającymi jednocześnie. Ale czytam dalej i... wciąga mnie ta historia coraz bardziej. Daję się jej ponieść. I tak już zostaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.