Czyściec Grochowiaka

Szymon Babuchowski

GN 36/2016 |

publikacja 01.09.2016 00:00

W PRL-u był jednym z najpopularniejszych poetów. Dziś mało kto czyta jego wiersze. A szkoda, 
bo to naprawdę dobra poezja. Właśnie mija 
40 lat od śmierci Stanisława Grochowiaka.

Stanisław Grochowiak uważał, że również to, co brzydkie, ułomne, chore, a przez to wyrzucane na margines, jest godne naszej uwagi. Aby to sobie uświadomić warto czytać jego wiersze. Marian Sokołowski /CAF/PAP Stanisław Grochowiak uważał, że również to, co brzydkie, ułomne, chore, a przez to wyrzucane na margines, jest godne naszej uwagi. Aby to sobie uświadomić warto czytać jego wiersze.

Trudno nie zgodzić się z prof. Jackiem Łukasiewiczem, badaczem twórczości Grochowiaka, który twierdzi, że poezja autora „Rozbierania do snu”, niegdyś bardzo doceniana, po latach znalazła się w czyśćcu. Zainteresowanie nią zaczęło spadać już w latach 70. ubiegłego wieku i nigdy nie odzyskała wcześniejszej popularności. Może stało się tak pod wpływem wstępującego wówczas pokolenia Nowej Fali, które widziało w Grochowiaku pupilka władzy i miało mu za złe, że nazbyt często pojawia się w oficjalnych mediach. Może też przyczyniła się do tego tragiczna biografia, naznaczona chorobą alkoholową i zakończona śmiercią w wieku zaledwie 42 lat. Choć przecież i to nie może być ostatecznym powodem zapomnienia – wszak w literaturze polskiej mieliśmy całkiem sporo poetów „przeklętych”, których legenda wręcz żywiła się tragizmem: Rafał Wojaczek, Edward Stachura, Andrzej Bursa, Kazimierz Ratoń, Andrzej Babiński – przykłady można by mnożyć. A jednak Stanisław Grochowiak nie do końca wpisuje się w ten schemat. Bo przecież on swoim dramatem nie epatował, przeciwnie – trzymał go na wodzy i tylko czasem, spomiędzy klasycznych niemal strof, prześwitywało jakieś rozdarcie, będące świadectwem głęboko skrywanego bólu.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.