Chciałbym ogromnie w Niego wierzyć

Maciej Rajfur

publikacja 17.10.2016 19:38

W ramach MKFF Niepokalanów dyskutowano o twórczości filmowej Krzysztofa Kieślowskiego. - Reżyser przygląda się człowiekowi, który zmaga się ze sobą, z własna słabością i robi to, nie wchodząc z butami w jego duszę, nie potępiając, ale będąc przy nim - stwierdził ks. Marek Lis.

Chciałbym ogromnie w Niego wierzyć Maciej Rajfur /Foto Gość Dr Emanuela Bednarczyk-Stefaniak oraz ks. Marek Lis podczas dyskusji

Gościem spotkania pod hasłem: "Szukanie Boga w świecie pozornie przez Niego opuszczonym" był profesor Uniwersytetu Opolskiego ks. Marek Lis. Dyskusję we wrocławskim oddziale Civitas Christiana poprowadziła dr Emanuela Bednarczyk-Stefaniak.

- Kieślowski zmagał się kilka lat wcześniej z decyzją nakręcenia "Dekalogu", który zrodził się ze spotkania, w poczuciu beznadziei kończącego się stanu wojennego. Piesiewicz rzuca wtedy hasło: musisz nakręcić dekalog! Ale co to znaczy "nakręcić dekalog"? Tam nie ma bohaterów, tam nie przecież żadnej akcji. To jest tekst szalenie niefilmowy - analizował ks. Marek Lis.

Jak stwierdził gość, jeśli uczestnicy chcą coś zapamiętać z postaci Kieślowskiego, to najlepiej zdanie, które reżyser często powtarzał:

„Nie wiem, czy Bóg istnieje, ale chciałbym ogromnie w Niego wierzyć. Zazdroszczę bardzo ludziom, którzy mają wiarę. Mówię to nie dlatego, że jestem niewierzący.”

- To był człowiek poszukujący, tęskniący, a ta tęsknota i zainteresowanie Bogiem są u niego bardzo widoczne - oświadczył ks. Marek Lis.

Dr Emanuela Bednarczyk-Stefaniak stwierdziła zaś, że „Dekalog” to dzieło filmowe przygotowane przez człowieka, który zakłada osobową obecność Boga, który dał te 10 słów (przykazań) człowiekowi, by ten je wypełniał.

- Kieślowski zapytany kiedyś przez dziennikarkę, czy Artur Barciś w jego filmie to obraz Chrystusa odpowiedział: Ja tak nie myślałem, ale skoro pani to dostrzega, ma pani do tego prawo - wspominał wykładowca Uniwersytetu Opolskiego.

Podkreślił, że wybitny reżyser doskonale wiedział, iż w umyśle i sercu widza tworzy się znaczenie filmu. Bo człowiek ogląda obraz filmowy nie tylko wzrokiem, ale tym, co ma z tyłu głowy. To, co widzimy na ekranie, tworzy się i tak w naszych głowach.

- Gdy pierwszy raz zobaczyłem „Dekalog” Kieślowskiego, byłem dużo młodszy niż dzisiaj. Przypomnijmy, że wchodził na ekrany w roku 1989. Ja część studiów teologicznych odbywałem wówczas w Paryżu. Francuski odpowiednik TVP Kultura zaczął emitować właśnie wtedy dzieło Polaka. Co ciekawe, wyemitowali go po polsku z napisami, co było zastrzeżone tylko dla dzieł o wybitnym charakterze - opowiadał ks. Marek Lis.

Jak odebrał film po raz pierwszy? 

- Obejrzałem i myślę, o co chodzi? Nie kupiłem tego filmu, spłynął po mnie „jak po kaczce”. Jakieś opowiastki z warszawskiego osiedla - tak to skomentowałem. Właściwie dopiero po śmierci Kieślowskiego zacząłem te filmy odkrywać - przyznał kapłan.

Po analizach kolejnych części „Dekalogu” doszedł do wniosku, że wybitny polski reżyser uważnie patrzy i oczekuje, że widzowie też będą na jego filmy patrzyli uważnie. Wprowadza nie nachalne, ale rozpoznawalne cytaty biblijne.

- Ja nie raz, jak Kieślowskiego oglądam, zastanawiam się, czy widzę tę samą wersję mimo, iż wiem, że fizycznie została puszczona z tej samej płyty. Jego filmy są tak gęste od znaczeń i symboli. One rzeczywiście żyją! - interpretował ks. Marek Lis.

Podał także kilka ciekawostek m.in., że w „Dekalog VIII”  imię głównej bohaterki poznajemy dopiero w napisach. Chodzi o Zofię, z greckiego „mądrość”. Z kolei w „Dekalogu VI"  imię głównej bohaterki poznajemy 5 minut przed końcem. To Magda.

Wykładowca ostrzegał przed wpadnięciem w pułapkę przy twórczości Kieślowskiego. Zrobił to za pomogą dowcipu: na lekcji religii pani katechetka pyta dzieci. Co to jest: rude, z piękną, puszystą kitą i skacze pod drzewach? Zgłasza się Jasiu. - To Pan Jezus! - odpowiada. - Jak to Jasiu? - pyta zaskoczona katechetka. - No ja wiem, że to wiewiórka, ale jak pani od religii pyta, to pewnie chodzi o Pana Jezusa - tłumaczy Jasiu.

- Ważne jest, by umieć nazwać precyzyjnie to, co jest w filmie, a nie to, co chcemy zobaczyć. Kieślowski pokazuje ludzkie błędy, chociaż słowo "grzech" pojawia się tylko raz ze wszystkich filmów - w szóstym dekalogu. Nigdzie indziej nie występuje, co jest świadomym zabiegiem -  uczulał ks. Marek Lis.

Podkreślił, że Kieślowski robił filmy oszczędnie realizowane, które przedstawiają bardzo kameralne dramaty.

- Reżyser przygląda się człowiekowi, który zmaga się ze sobą, z własna słabością, robi to nie wchodząc z butami w jego duszę, nie potępiając, a będąc przy nim. On przypatruje się uważnie, próbując nam pokazać, co się dzieje w życiu tego człowieka. Opowiada tak naprawdę o nas, wyciągając bohaterów z rzeczywistości - tłumaczył kierownik Katedry Homiletyki i Środków Przekazu Wiary Wydziału Teologicznego UO.

Zauważył, że Kieślowski do "Dekalogu" wybrał ludzi z jednego warszawskiego osiedla, którzy spotykają się na klatce schodowej, przed sklepem, na cmentarzu, w windzie, w piwnicy. Pokazuje w ten sposób, że to nasz świat i taki dekalog można by nakręcić o każdym człowieku.

- Nie kreuje sztucznych postaci. Nie potępia, nie pokazuje palcem, ale nazywa pewne bolączki i wskazuje wyjście. Sugeruje, że człowiek nie jest sam na świecie - konstatował ks. Marek Lis.