Powrót ambitnego science–fiction

Mateusz Hofman

publikacja 14.11.2016 09:31

Dennis Villneuve zdaje się mieć w Hollywood już ugruntowaną pozycję. Ciągle jednak zaskakuje. Opowiada ambitne, niebanalne historie, stosując gatunkowe formuły. Właśnie wziął się za science-fiction, czyli gatunek, w którym akurat dawno już Hollywood nie odniosło sukcesu. Jemu się udało.

Powrót ambitnego science–fiction mat. prasowy

Temat kontaktu z cywilizacją pozaziemską nie jest oczywiście nowy. W literaturze pojawiał się wielokrotnie. Nam pewnie najbliższe są powieści Stanisława Lema. Tytuł jednej z nich – „Fiasko” jest wielce wymowny. Warto jednak przytoczyć jeszcze co najmniej nazwisko Carla Sagana. Również dlatego, że znana jest – nie najciekawsza - adaptacja jego powieści „Kontakt” w reżyserii Roberta Zemeckisa. 

„Nowy początek” jest bliższy powieści „Głos Pana” Lema. Nie jest jednak jego adaptacją.

Film zrealizowany jest konsekwentnie, wbrew obowiązującej w dzisiejszym kinie science-fiction – silnie zbanalizowanej - konwencji. 

Jest wspaniały wizualnie, ale dzięki zdjęciom, a nie efektom specjalnym (które w filmie są bardzo oszczędnie dawkowane). Muzyka jest nowoczesna (nie jest to ilustracja muzyczna w standardowym stylu), ale stonowana, nie hałaśliwa. Wybuch w całym filmie jest jeden i powodują go ludzie. Słowo „broń” pada raz. I nie w kontekście, w którym widz by się go spodziewał. Mimo to film niezwykle wciąga, trzyma w napięciu, a zwroty akcji są doprawdy zaskakujące.

Słowo „kontekst” jest tu z resztą niezwykle istotne. Głównym wątkiem filmu są bowiem zmagania naukowców z językiem pozaziemskiej cywilizacji. 

Rzecz jest również głęboko filozoficzna i dotyczy implikacji związanych z pojmowaniem przez ludzkość czasu. Nie wdając się w naukowe szczegóły, może on być pojmowany linearnie bądź koliście.

Rozważania te są ściśle połączone z formą filmu. Forma i treść zdają się w pewnych miejscach stykać, a nawet stawać jednością. Nie chcę jednak zdradzać zbyt wiele. 

Refleksje z zakresu estetyki są tu rzecz jasna na miejscu. Nie wyczerpuje to jednak bogactwa tego filmu.

Jest to również piękna opowieść o stracie. Główna bohaterka, jest kobietą, która przeżyła stratę dziecka. Wobec tego wyzwania jest bezradna. Okazuje się, że nieważne jak będziemy pojmować czas. Są wydarzenia nieodwracalne, jak śmierć, po których już nic nie da się naprawić, ani nadrobić. Nie ma już możliwości wytłumaczyć dziecku świata, przekazać swojej wiedzy. Nawet jeśli znamy języki i – jak mówi o sobie główna bohaterka - wiemy wszystko o komunikacji.

Przed premierą „Interstellar” Christophera Nolana mówiono, że oto wraca ambitne science-fiction. Po premierze te głosy – słusznie - umilkły. Teraz, po premierze „Nowego początku”, i w połączeniu z niedawnym „Ex Machina”, możemy to zdanie – z nadzieją - powtórzyć.