Apokaliptyczne wizje

Mateusz Hofman

publikacja 18.11.2016 08:46

Druga wojna światowa przyniosła największą w dziejach ludzkości hekatombę ludności cywilnej. Twórcy filmowi często do tego jej aspektu wracają. Rzadko w sposób tak oryginalny jak w filmie „Idź i patrz” Elema Klimowa.

Apokaliptyczne wizje mat. prasowy

Tytuł filmu nawiązuje do „Apokalipsy świętego Jana”. Do części, w której opisane zostają spadające na ludzkość kataklizmy. Fragment ten zaczyna się od tytułowego wezwania. Odnosi się jednak również do samego filmu, sposobu opowiadania.

Flora – główny bohater – jest naszym pośrednikiem. Często spogląda w kamerę, jakby świadom istnienia tego „przekaźnika”. To „przez niego” oglądamy - ukazane w filmie - wydarzenia. Tytułowe wezwanie dotyczy również widza.

Świat przedstawiony wydaje się być realistyczny. Ma jednak charakter wizyjny. Często okazuje się metaforyczny. Zostaje to zasygnalizowane już w pierwszej scenie. Dziecko mówi głosem starca. Czas wojny usuwa standardowe reguły, lub wynaturza je. Pozbawia niewinności nawet dzieci.

Marzeniem staje się dołączenie do partyzantki. Walka za ojczyznę. By zostać przyjętym trzeba mieć swoją broń. Można ją wydobyć z żołnierskich grobów. Co główny bohater czyni. Odrzucona zostaje więc kolejna świętość. Ten przypadek nie jest jednak skrajnym.

Zanegowana jest również miłość. Scena spotkania Flory z Głaszą – dziewczyną z oddziału, do którego się przyłączył, którą jest zauroczony, zaczyna się jak zwyczajna rozmowa dwojga młodych, nieśmiałych ludzi. Ewoluuje jednak w kierunku agresywnego wyśmiana chłopaka. Z pozoru niewinna dziewczyna odsłania demoniczne oblicze. Ona i jej – bardzo proste – marzenia (kochać i rodzić) zostają odmienione, a nawet zniszczone przez świat, który ujrzała.

Unicestwiony zostaje jednak również świat Flory. Oglądamy to w dwóch kolejnych sekwencjach, niezwykle długich, pełnych niekończących się ujęć, przywodzących na myśl wizje. Jego unicestwienie odbywa się ponownie zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.

Zamordowana zostaje rodzina głównego bohatera. To akurat zostaje ukazane w krótkim - przedstawiającym jedynie nagie ciała – ujęciu. Tym bardziej szokującym. Spalona zostaje wieś, w której mieszkał, czego dowiadujemy się od wygnanych mieszkańców wsi, umierających z powodu głodu, ran i poparzeń . Nie obronił więc – pomimo próby jaką było przyłączenia się do partyzantów - najbliższych, ani swojego świata. Poniósł porażkę, stracił wszystko.

Flora o śmierci swojej rodziny dowiaduje się od Głaszy (to ona widzi ciała). Jego spojrzenie zostaje znieprawione dopiero gdy widzi spalenie innej wsi.

W finale główny bohater, wciąż młody, a przecież z twarzą o starczych rysach (postarzały tym co przeżył i zobaczył – kolejny element niejednoznaczności oglądanego przez widza świata), strzela do znalezionego w kałuży portretu Hitlera. Bezradny (nie mający przecież realnego znaczenia) gest buntu. Metaforyczna próba zanegowania rzeczywistości w jej - danym bohaterowi - kształcie, likwidacji człowieka będącego jej przyczyną. Obrazy cofają się – od ofiar holocaustu, znajdowanych podczas wyzwalania obozów, przez dokumentalne zdjęcia z wojny, dochodzenia przywódcy III Rzeszy do władzy, do zdjęcia Hitlera jako dziecka na kolanach matki. To ostatnie zdjęcie podsuwa jeszcze jedną możliwość interpretacji.

Podczas rzezi mieszkańców wsi, widzianej przez Florę, jeden z niemieckich żołnierzy, jakby w geście znudzenia (prawie wszyscy Niemcy mają podczas tej wykrzywione nudą twarze) zaproponował mieszkańcom wsi zapędzonym do kościoła swoisty układ – wyjść mogą wszyscy dorośli bez dzieci. Dzieci to przyszłość. Być może więc główny bohater ratuje w ten sposób resztki swojej godności – nie jest jak oprawcy. Nie ma jednak wątpliwości, że nie ocala to w żaden sposób całkowicie odhumanizowanego świata, który oglądamy. Tym bardziej, że za oddziałem partyzantów podąża kolejny młody chłopak – bliźniaczo podobny do Flory.

Dziesiątki razy widzieliśmy w kinie obrazy drugiej wojny światowej. Wydaje się, że aby wracać do tego tematu trzeba mieć oryginalny pomysł lub coś nowego do powiedzenia. Oryginalność wizji Elema Klimowa i siła zawartych w jego filmie obrazów i powodują, że nadal robi on ogromne wrażenie. Nawiązanie do „Biblii” czyni go głębszym, jeszcze bardziej uniwersalnym, osadza ten obraz wielkiej tradycji kultury i sztuki europejskiej. „Idź i patrz” spełnia więc oba warunki, aby poprzez ten film, do tematu drugiej wojny światowej wracać.

*

Tekst z cyklu Filmy wszech czasów

TAGI: