Czerniecki zmienia stronę

GN 49/2016 |

publikacja 01.12.2016 00:00

Usuwanie się Stefana z planu to ukłon w stronę czytelnika. Powierzenie mu wydeptanych kilometrów i ludzi spotkanych po drodze.

Stefan Czerniecki
Po drugiej stronie
Bernardinum 
Pelplin 2016
ss. 382 Stefan Czerniecki Po drugiej stronie Bernardinum Pelplin 2016 ss. 382

Typ nad wyraz witalny. Idzie po bandzie, poglądy dotyczące spraw życia i śmierci ma wyraziste, patriotycznego ducha odmówić mu nie można. Dorobek globtrotera – barwny. Taki, krótko pisząc, jest Stefan Czerniecki. Po wagabundzkiej wyprawie „Dalej od Buenos”, awanturniczej „Ciszy” i czasie, który spędził „Czekając na Duida”, tym razem proponuje nam znaleźć się „Po drugiej stronie” każdej spośród 380 stron jego nowej książki. I – jak dodaje – najlepiej, aby jego samego tam nie było.

Musi być w tym nieco programowej przekory, skoro gęba autora cyklu „Za siódmą górą” w TV Republika wychyla się szelmowsko z okładki. Ale to usuwanie się Stefana z planu to ukłon w stronę czytelnika. Powierzenie mu wydeptanych kilometrów i ludzi spotkanych po drodze, aby historia mogła zostać przeżyta na nowo, „po swojemu”. Taka jest idea reportażu i takie dążenie Czernieckiego. „Spróbuj sobie wyobrazić, że mnie w tych historiach nie ma. Choćby przez krótki moment. Gdy nie będzie piszącego. Oczywiście on gdzieś tam będzie. Ale ty go nie będziesz widział. Będziesz sam. To będzie Twoja własna przygoda”.

Tu skoryguję autora – to będzie czterdzieści przygód. Bo tyle niezależnych historii zawiera zbiór reportaży wydany przez Bernardinum. Przed nami więc kolejne poznawanie świata z Czernieckim… bez Czernieckiego. Ale bez obaw – podróżnik i tak siebie przemyca. W zamyśle pozostawia jednak „sam na sam z opisywaną przygodą, rzeczywistością, opisywanym pięknem”, bo „wtedy jest naprawdę nieźle”.

Co więc dostajemy? Trzy wulkany na początek, seledynowy Jukatan, miasto wykolejeńców, autostop po Kaukazie, historię gujańskiego lasu, przekazywaną przez Indian z pokolenia na pokolenie, drewniane okiennice Sztokholmu, belizeńską gangsterkę, Rzym schowany „pod zakurzoną pościelą”, trzy tajemnicze wydarzenia, ukazujące, „czym tak naprawdę jest dzisiejsze Borneo”, kiczowatą kordylierę Los Andes. Długo można by wymieniać. A że Czerniecki bez wiary nie wędruje, bo bez wiary po prostu Czernieckiego nie ma, to są zapiski z Camino i impresje z Hajnówki, rozmowa z batiuszką i przeglądanie się Stefana w... Cudownym Wizerunku.

Krzysztof Błażyca

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.