Summa

Kto by się spodziewał…

Summa

Kiedy kilka lat temu na księgarskich półkach pojawił się „Kómisorz Hanusik” autorstwa Marcina Melona, pomyślałem, że to całkiem sympatyczny pomysł. Humorystyczny kryminał napisany po Śląsku? Czemu nie! Może być. Zawsze to jakaś forma promocji śląskości.

Teraz leży przede mną przeczytany niedawno czwarty tom o przygodach Achima Hanusika i głowię się nad tym, jak tej książki i jej autora za bardzo „nie przechwalić”, bo po lekturze, w moich myślach, same ochy i achy.

Bez wątpienia, coś się Melonowi udało. Stworzył sztandarową postać nowej śląskiej popkultury, która kwitnie m.in. dzięki takim firmom, jak Gryfnie. Dowiódł też, że coś takiego jak pisany język śląski naprawdę istnieje (katedry językoznawców nie potrafią dać sobie z nim rady, tymczasem Melon, w pojedynkę, pokazał, że można).

Jest tu jednak coś jeszcze. I to nie tylko w tomie czwartym, ale w całej serii. Jest bowiem Melon nie tylko autorem śląskich kryminałów, ale także (a może przede wszystkim) Śląska kronikarzem.

Opisy współczesnych śląskich miast oraz ich najpopularniejszych i najmodniejszych miejsc (tutaj np. można przeczytać opis tyskiego osiedla A), to kapitalny dokument naszych czasów. Za sto lat będzie się czytać te fragmenty, tak jak dziś czyta się XIX-wieczne wspomnienia Antona Oskara Klausmanna z czasów, gdy Katowice z wsi stawały się wielkim miastem. A i dziś można by je już zebrać w osobną publikację. Swoisty hanusikowi przewodnik po Śląsku XXI wieku. Kto wie? Może Silesia Progress, oficyna wydająca kolejne tomy o przygodach kómisorza Hanusika, zdecyduje się kiedyś na album lub przewodnik tego typu. Według mnie mógłby to być strzał w dziesiątkę. 

Śląska współczesność to jedno. Ale przecież Marcina Melona interesuje także przeszłość regionu. Wygrzebuje z niej najciekawsze zdarzenia i postacie (zarówno historyczne, jak i roztómajte stworoczki z bojek), by w atrakcyjny sposób przekazać je dalszym pokoleniom.

Wszystko to sprawia, że „Hanusiki” uznać można za swoistą, śląską, literacką summę. To właśnie z nich można się dowiedzieć, co to znaczy być Ślązakiem. Jaka jest śląska historia, kultura, język…

Któryś z czeskich szwejkologów stwierdził kiedyś, że „Przygody dobrego wojaka Szwejka” czyta codziennie. Po kawałku. Tak jak Biblię - po dwie, cztery strony. Myślę, że wszyscy ci, dla których śląskość jest wartością, w podobny sposób powinni wczytywać się w książki z przygodami Achima Hanusika. To najlepsze remedium na wszelkie nasze problemy z regionalną tożsamością.

*

Felieton z cyklu Okiem regionalisty