publikacja 18.05.2017 00:00
Nowy spis lektur szkolnych przygotowany przez MEN zrywa z programowym minimalizmem, ale w sposób zdroworozsądkowy.
Piotr Bujnowicz /FabrykaObrazu/FOTONOVA/east news
„Pan Tadeusz” ma wrócić na listę lektur. Na zdjęciu Alicja Bachleda-Curuś (Zosia) i Michał Żebrowski (Tadeusz) w filmowej wersji poematu.
Dyskusje o kanonie lektur szkolnych bywają gorące. Wystarczy przypomnieć awanturę sprzed dziesięciu lat, kiedy to minister Roman Giertych chciał usunąć z licealnej listy fragmenty prozy Witolda Gombrowicza. Ministra odsądzano wówczas od czci i wiary, przy okazji przypisując mu też inne zmiany, które były dziełem jego poprzedników. Z kolei na celowniku następców Giertycha pojawił się Henryk Sienkiewicz, którego ekipa PO-PSL próbowała wykreślić z licealnych programów. Co na szczęście też jej się nie udało, bo protesty okazały się zbyt silne. Skutecznie natomiast wymazała z gimnazjalnego spisu lektur fragmenty „Pana Tadeusza”, co dopiero teraz zostanie naprawione.
Wszystkie te decyzje budziły emocje. I dobrze, bo spór o wizję szkoły jest tak naprawdę sporem o przyszłość państwa polskiego. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – napisał ponad 400 lat temu kanclerz Jan Zamoyski. Dobrze by było, żeby te słowa wzięli sobie do serca także współcześni Polacy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.