Teologia wyspy

Szymon Babuchowski

GN 25/2017 |

publikacja 22.06.2017 00:00

Podróż na wyspę jest jak rekolekcje. Pozwala porzucić utarte schematy, w których może i czujemy się bezpiecznie, ale które sprawiają, że tracimy wrażliwość, czujność, przestajemy się rozwijać.

Wyspa – słowo, na którego brzmienie ożywia się niemal każda wyobraźnia. Wywołuje tysiące skojarzeń: od sztucznych rajów i drinków z palemką popijanych na wakacjach all inclusive, przez scenerię powieści przygodowej, gdzie główną rolę odgrywają podboje, poszukiwanie skarbów i stawianie czoła niebezpieczeństwom, aż po miejsce odosobnienia, w którym człowiek odkrywa, czym jest samotność.

Wypłyń na głębię

Od zawsze wyspy były inspiracją dla pisarzy. Opowieści o Sindbadzie Żeglarzu, Robinsonie Cruzoe czy Guliwerze, a nade wszystko „Odyseja” Homera – dzieła te przekonują, że w zderzeniu z wyspą, choćby była ona tylko symbolem, wykuwa się coś, co stanowi o istocie naszego człowieczeństwa. Najważniejszy w myśleniu o wyspie wydaje się więc jej wymiar duchowy. To z tego powodu wyruszył w drogę św. Brendan Żeglarz, irlandzki mnich z przełomu V i VI wieku, którego legendę opisywano później jako „Życie Brendana” czy „Żeglugę świętego Brendana opata”. Mówi się, że w swojej podróży w poszukiwaniu Ziemi Obiecanej Brendan odwiedził m.in. Azory, Islandię, Grenlandię i Amerykę Północną. Jednak to nie faktyczna lokalizacja odwiedzonych miejsc stanowi istotę dzieła. Jest nią raczej historia o zbawieniu, zakonnym posłuszeństwie i wierze, która pozwala wypłynąć w rejs.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.