publikacja 21.12.2017 00:00
Czterech gości w krawatach i białych koszulach, z prostym, akustycznym instrumentarium, robi prawdziwy show. – Śpiewamy lekko, ale o rzeczach ważnych – mówią muzycy zespołu Albo i Nie.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ
Marcin Solik gra w zespole na mandolinie.
Kiedy w domu kultury na katowickiej Koszutce mieli premierę płyty, trzeba było zorganizować drugi koncert – tak wiele osób chciało ich posłuchać. A przecież funkcjonując na pograniczu sceny chrześcijańskiej i piosenki poetyckiej, wydają się niszą w niszy. Niespecjalnie się tym jednak przejmują – robią swoje, a publiczność to docenia. Właśnie wydali płytę z kolędami.
Ten piąty, niewidoczny
– To, jak wyglądamy, sporo mówi o tym, co gramy, choć tak naprawdę ciągle szukamy swojego gatunku – mówi Wojtek Zakowicz, gitarzysta zespołu Albo i Nie. – Ludzie postrzegają naszą muzykę jako „kulturalną”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.