publikacja 11.01.2018 00:00
To już druga część fantastycznych gawęd o świętych autorstwa Szymona Hołowni. Skąd on ich wytrzasnął?
Szymon Hołownia
Święci pierwszego kontaktu
Znak
Kraków 2017
ss. 320
Pierwsi byli „Święci codziennego użytku”, a wśród nich oryginały, o których mało kto wcześniej słyszał. Teraz są „Święci pierwszego kontaktu” i rzeczywiście dzięki tej książce z wieloma z nich… ma się pierwszy kontakt. Aż człowiek żałuje, że dopiero teraz! Ta książka to kopalnia ciekawostek o ludziach, którzy wiedzieli, o co im w życiu chodzi. Niektórzy z nich byli irytujący, mieli dziwne przyzwyczajenia lub trudny charakter, inni nie od razu byli święci, a jeszcze inni… do dziś nie są święci. Przynajmniej oficjalnie.
Przeciętny katolik przeczytał w życiu kilka pozycji o ulubionych świętych. I dobrze wie, że niektóre z nich są po prostu nudne, a nieliczne czyta się jednym tchem. Książka Hołowni nie dość, że opisuje historie nie z tej ziemi (czasami dosłownie), to jeszcze napisana jest lekkim, nienadętym językiem. Każdy z opisywanych świętych już w podtytule otrzymał krótką diagnozę, na co może się komu przydać: „Gdy zmęczyłeś się nie Bogiem, ale Kościołem”, „Gdy potrzebny jest cud, a nie kolejne »świadectwo« o tym, że przytrafił się innym”, „Gdy system się wiesza albo gdy nie wiadomo, jak pogadać z kimś, z kim nie da się pogadać” itp. We wstępie autor opisuje swoje wyobrażenia o własnej śmierci i o tym, kogo spotka „po drugiej stronie”. Zadaje poruszające pytanie: „Czy masz jakiś pomysł, kto wyjdzie po ciebie?”. W książce można odkryć „wariatów”, którzy się kiedyś na to odważą.
Barbara Jaworska
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.