Przeżyłem taki atak kilka razy

GN 3/2018 |

publikacja 18.01.2018 00:00

O przesłaniu filmu „Atak paniki” i pracy nad nim opowiada Paweł Maślona, reżyser.

„Atak paniki” jest pełnometrażowym debiutem Pawła Maślony. roman koszowski /foto gość „Atak paniki” jest pełnometrażowym debiutem Pawła Maślony.

Edward Kabiesz: Nakręcił Pan film składający się z wielu wątków, które w różny sposób łączą się ze sobą. Jest on również pewną szaradą, którą widz musi poskładać. Skąd taki pomysł?

Paweł Maślona: Kiedy cztery lata temu rozpoczęliśmy wraz z Olą Pisulą i Bartkiem Kotschedoffem pracę nad filmem, mieliśmy pomysł, by akcja działa się w Neapolu podczas kryzysu śmieciowego. Ten kryzys miał być symbolem czegoś, co odpychamy na bok, odpowiedzialności, którą z siebie zrzucamy. Takich śmieci, których się pozbywamy, a później one do nas wracają w spotęgowanej formie.

W Polsce nie mamy kryzysu śmieciowego...

Nie ma i byłoby to po prostu pretensjonalne, zbyt symboliczne. Trzeba było wymyślić nową formę i wówczas przyszedł mi do głowy „Atak paniki”, czyli etiuda szkolna, której nigdy nie zrealizowałem. Postanowiłem użyć „Ataku paniki” jako hasła, które narzuca nie tylko temat opowiadania, ale także jego formę.

W filmie jest mnóstwo trafnych obserwacji obyczajowych, dużo humoru, ale te elementy podszyte są właściwie smutkiem, czasem nawet rozpaczą.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.