Ks. Jan Twardowski odszedł do Pana

a./www.znak.com.pl

publikacja 18.01.2006 21:46

W Warszawie 18 stycznia 2006. zmarł wieczorem ksiądz Jan Twardowski, duszpasterz i poeta. Miał 90 lat.

Ks. Jan Twardowski odszedł do Pana ks. Jan Twardowski, zdj. arc

Modląc się za Zmarłego kapłana-poetę przypominamy niektóre jego wiersze, które naszym zdaniem są szczególnie ważne...

Ks. Jan Twardowski, ur. w 1915 r, poeta - odnowiciel liryki religijnej. Współredaktor pisma młodzieży szkolnej "Kuźnica Młodych" (1931-1936), żołnierz AK, uczestnik powstania warszawskiego.

Po studiach polonistycznych na UW i ukończeniu warszawskiego seminarium duchownego przyjął święcenia kapłańskie w 1948 r. Po wojnie pracował wśród dzieci upośledzonych.

Wieloletni rektor kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie.

Znaki ufności (1970,1971 ) były bestsellerem, wszystkie inne książki księdza poety również należą do najchętniej czytanych książek poetyckich.

A były to: Zeszyt w kratkę (1973,1978,1995), Niebieskie okulary (1980, 1998), Spóźnione kukanie (1996). W pięknej szacie graficznej, z artystycznymi fotografiami Piotra Cieśli ukazywały się małe książki poetyckie Krzyżyk na drogę (1994), Sześć pór roku (1995), Litania polska (1995). Rekordy popularności bije pełen anegdot, refleksji i wspomnień niecodzienny, czyli niezwykły, nie co dzień pisany Niecodziennik wtóry (1995).

Ostatnio ukazały się też: Najnowszy zeszyt w kratkę (1997), Niecodziennik cały (2000) oraz wydane po raz kolejny, tym razem w jednym tomie Znaki ufności. Niebieskie okulary (2000).

Najbliższy nieobecny - wspomnienie o ks. Twardowskim


Barbara Gruszka-Zych

Kiedy w 1983 r. jako studentka polonistyki na Uniwersytecie Śląskim kupowałam tomik „Który stwarzasz jagody” wtajemniczona, poprzez Duszpasterstwo Akademickie wiedziałam, że Autor jest księdzem. Ale samo Wydawnictwo Literackie tego nie zdradzało.

Zbiorek opatrzony był nazwiskiem Jan Twardowski bez skrótu „ks”. Ale w środku znajdowały się wiersze o mówiących tytułach: „papież”, „mała litania”, „baranek”, „przez pamięć Nikodema”. Czuć było, że pisał je głęboko wierzący, który wie, że „Baranek wielkanocny wybiega z rozpaczy”. Potem pojechaliśmy do Księdza do kościoła Sióstr Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Często można było Go zastać w konfesjonale. Zawsze czekała do Niego kolejka chętnych. Niektórzy żartowali, że Ksiądz jeszcze zanim wysłucha, to już daje rozgrzeszenie. Tak wierzy w Miłosierdzie Boga i tak docenia wszystkich, którzy przyszli wyznać swoje winy. Przyjmował nas studentów śląskiej i warszawskiej polonistyki w zakrystii, a właściwie pomieszczeniu przy niej, to było takie miejsce spotkań z odwiedzającymi. Zapraszał, żebyśmy usiedli, pytał skąd jesteśmy, jak długo jechaliśmy, czy jesteśmy zmęczeni i głodni. Interesował się każdym z osobna, starał się zapamiętać nasze imiona. Jola, Zuzia, Andrzej, Basia – odwiedzaliśmy w tym samym składzie Księdza przynajmniej raz w roku. Na koniec – do dziś nie wiem czy to była kokieteria, czy prawdziwe niedowierzanie – pytał nas przechylając głowę – „I wy tak naprawdę mnie czytacie? I naprawdę wam się to podoba? A moje wiersze takie tam...”. Zapewnialiśmy Go, że jest najbardziej czytanym poetą polskim, że uwielbia go młodzież, wypisuje cytaty z Jego wierszy, uczy się ich na pamięć. Jeszcze wtedy na nekrologach nie umieszczano początku Jego wiersza „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” poświęconego Annie Kamieńskiej, wybitnej, niedocenionej poetce, z która się przyjaźnił. Pamiętam jak kiedyś na spotkanie z nami przyszedł z ręcznymi notatkami – wspomnieniami o niej. Czytał nam fragmenty i prosił, żebyśmy zajrzeli do jej wierszy i prozy, zaznaczał, że sam musi dokończyć wspomnienia czy może dogłębną analizę jej twórczości religijnej. I rzeczywiście – zachęcił nas do tej ważnej lektury, bo przecież na polonistyce nikt nam o niej wtedy nie wspominał. Przyjmował od nas bukiety kwiatów, pomarańcze, czekolady i mówił, że należą się innym. Kiedyś na urodziny 1 czerwca (bo urodził się w dzień Dziecka) przyniosłam Mu bukiet kwiatów, który dostałam jako laureatka Konkursu Poetyckiego „Twojego Stylu”. Poety nie było w kościele, ale na jego stoliczku w wazonach i słojach tłoczyły się kwiaty. Zawsze podczas spotkań dawaliśmy Mu jego tomy do podpisania: „Baśce i Zbyszkowi z prośbą o pamięć i modlitwę” – pisał na jednym z nich. A potem naszym synom: „Drogim Tymoteuszowi i Błażejowi – najserdeczniej”. Dałam Mu do przeczytania własne wiersze. „Te wiersze są proste, pisane bez zbędnych udziwnień. Myślę, że łatwo mogą trafić do czytelnika” – napisał mi w liście, którego fragment wykorzystałam potem we wstępie tomiku „Teren Prywatny”. Z czasem coraz częściej Zuzia, pracująca w Bibliotece UW, najbliżej miejsca zamieszkania Księdza, donosiła nam o złym stanie zdrowia naszego Poety. A to, że ma kłopoty z sercem, a to z nerkami. Ale zawsze starał się być wesoły, żartował, opowiadał anegdoty, które spisywał w „Niecodzienniku”. Nie wiedzieliśmy czy to zmyślenia czy prawda. Na przykład taki fragment: „Prosiła dla siebie o świadectwo zgonu. – A po co to pani? – Kiedy umrę jak ja to załatwię?”. Kiedyś pomylił wiek mój i Joli, wyszło na to, że dal nam o 10 lat za mało i zwracał się do nas na „ty”. Kiedy przypomniałyśmy, że mamy już dzieci, był zakłopotany i przepraszał nas, że nie zwracał się per „pani”. Należy wam się szacunek – mówił. Kiedy ostatni raz odwiedziłam go z synem Tymkiem rozmawialiśmy o nienawiści, przebaczeniu i miłości: „Ocalić nas może miłość. Ale nie tylko samo uczucie zakochania, ale troska o drugiego, opieka, wyjście poza siebie do kogoś. Ona jest najważniejsza, bez niej nie ma całego życia.” Wychodził do nas w swoich wierszach i podczas spotkań. Dziś wybór Jego wierszy nie przez przypadek otwiera się na słowach: „przecież tylko nieobecni są najbliżej” („o nieobecnych”).

Geniusz prostoty


Szymon Babuchowski

Za frazę: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” powinien już wiele lat temu dostać Nobla – komentuje twórczość ks. Jana Twardowskiego inny poeta w sutannie, ks. prof. Jerzy Szymik.

Wydawać by się mogło, że żyjemy w czasach niepoetyckich. Wzrastające tempo życia sprawia, że coraz mniej mamy czasu na jakąkolwiek lekturę. „Zamiast książek obrazki czyta się” – śpiewa z żalem wokalista Budki Suflera. Kultura masowa jest ze swej natury powierzchowna, poezja zaś wymaga szczególnego skupienia. Czy jest więc skazana na wyginięcie? Nic bardziej mylnego. Dowodem na to, że odbiór tej sztuki ma się całkiem dobrze, może być twórczość ks. Jana Twardowskiego. Nakłady jego książek przekraczają sto tysięcy egzemplarzy. Jak to wytłumaczyć?

W sam środek tarczy

– Ksiądz dotyka spraw najistotniejszych, które przez dzisiejszy świat nie zostały nazwane – uważa dr Aleksandra Iwanowska z Uniwersytetu Gdańskiego, edytor dzieł ks. Twardowskiego. – W dobie komputerów, łączności satelitarnej, krępujemy się mówić o miłości, przyjaźni, o tym, co jest bliskie sercu. Nie umiemy też rozmawiać o umieraniu, przemijaniu. Język współczesny nie chce poruszać takich problemów, ale pojedynczy człowiek tęskni za ich nazwaniem.

– W tej poezji jest geniusz. Słucham właśnie w wersji śpiewanej jego wiersza, zaczynającego się od słów: „Bo widzisz są tu tacy, którzy się kochają”, i słyszę, że to jest sam środek tarczy. Że odczuwam dreszcz – a tego się właśnie spodziewam po sztuce – mówi ks. Jerzy Szymik. – Ksiądz Twardowski opowiada o tym, co ja czuję – wyznaje Maria Pallado, katowicka gimnazjalistka, laureatka konkursu wiedzy o poecie.

Ksiądz, kwiatki i muszki

Niesamowite jest to, że wiersze autora „Znaków ufności” są tak chętnie czytane właśnie przez najmłodszych. – Świadczy to o znalezieniu wspólnej wrażliwości – uważa A. Iwanowska. – Dzieci i młodzież chętnie sięgają po poezję ks. Twardowskiego, bo czują się przez niego „przygarnięci”. Ksiądz pochyla się nad dzieckiem, wie, że patrząc na nie, można się uczyć świata. W sposób ewangeliczny stara się wydobyć to, co pozornie mniejsze – otoczone pogardą i niezauważane. Jest w tym pewna przekora wobec współczesnej hierarchii wartości: to, co słabsze, jest ważniejsze.

Bywa jednak, że właśnie z tego względu bagatelizuje się poezję ks. Twardowskiego. „W sensie literackim nie widzę tu niczego wielkiego czy ważnego, jakiś rodzaj zgrzebnej prostoty, naiwności, terapeutycznego franciszkanizmu” – pisał kiedyś na łamach „Nowego Państwa” Karol Maliszewski. „Mam wrażenie, że ludzie czytają księdza Twardowskiego zbyt prosto – odpowiadał Jarosław Klejnocki. – Wizja świata przedstawiona w jego wierszach często wydaje im się bezproblemowa. Wiadomo: ksiądz, kwiatki, muszki (…) Tymczasem to wcale nie jest twórczość jednoznaczna, ale pełna dylematów – i to niekoniecznie religijnych. Bardziej ludzkich”.

Kłopoty z miłością

– Kilka lat temu prowadziłem jego wieczór autorski w Lublinie – opowiada ks. Szymik. – Kościół nabity do granic możliwości. Twardowski trochę chory, jakby wyłączony, wycofany. Przez część spotkania sprawiał wrażenie nieobecnego, ale ożywiał się przy pytaniach. „O czym ksiądz pisze?” – spytała studentka. Twardowski: „O miłości. Wszystkie moje wiersze są o miłości. Jak każdego, interesuje mnie wyłącznie miłość”. Studentka: „Jeśli ona jest tak ważna i wielka, to dlaczego z nią tyle kłopotów?”. Twardowski: „Kiedy człowiek zapomni, że najpierw należy do Boga, a potem dopiero do człowieka, to nawet z miłością będzie miał kłopoty”.

Świat pełen znaków

Aleksandra Iwanowska nie waha się powiedzieć, że kontakt z osobą i poezją ks. Twardowskiego zmienił jej życie: – Nauczył mnie wiary w Boga żywego, obecnego w codzienności. Cały świat – spotkania, listy, książki, które czytamy, są znakami danymi człowiekowi przez Boga. Ksiądz mi to pokazał.
– Literatura XX wieku prześcigała się w tworzeniu ikon zła, zapominając, że jej rolą jest odzwierciedlenie całości świata – uważa poeta Wojciech Wencel. – Twardowski jest jednym z nielicznych twórców, którzy nie ulegli tej fascynacji, a w dobru odkryli głębię godną literackiej formy. Świat nie gromadzi przecież w sobie wyłącznie jałowego buntu, cierpienia i rozpaczy; zostawia także miejsce na miłość, wiarę i nadzieję.

Aniele Boży


Aniele Boży Stróżu mój
Ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
niczym zając po zachodzie słońca

skoro wygania nas
dziesięć po dziesiątej
ostatni autobus
jamnik skaczący na smycz
smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
hałas
cisza
trumna jak pałacyk

ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
jak dwa świstaki
i zapomnieli
że trzeba stąd odejść


ks. Jan Twardowski

Anonim


Mój ty nieśmiały święty
biedny anonimie
nie szeptałeś mój Boże
nie wołałeś Pan Bóg
tak chciałeś Jemu służyć
by o tym nie wiedział

czemu krzyż swój ukryłeś
zataiłeś rany
nie udźwigniesz w sekrecie
wiary bez niewiary


ks. Jan Twardowski


Bałem się


Bałem się oczy słabną --- nie będę mógł czytać
pamięć tracę --- pisać nie potrafię
drżałem jak obora którą wiatr kołysze

--- Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę
pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze


ks. Jan Twardowski

Baranku Wielkanocny


Baranku Wielkanocny coś wybiegł z rozpaczy
z paskudnego kąta
z tego co po ludzku się nie udało
prawda, że trzeba stać się bezradnym
by nie logiczne się stało

Baranku Wielkanocny coś wybiegł czysty
z popiołu
prawda, że trzeba dostać pałą
by wierzyć znowu


ks. Jan Twardowski

Boję się Twojej miłości


Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą

boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej


ks. Jan Twardowski

Być nie zauważonym


Być nie zauważonym by spotkać się z Tobą
nie czytanym zbytecznym
właśnie byle jakim
przekreślonym do końca nonszalancją ręki
aromatem nie mocnym jeszcze nie poznanym
tuż pomiędzy goździkiem pieprzem i migdałem
fotografią nieważną bo niedokąpaną
liryzmem co się siebie coraz więcej wstydzi
książką którą się kładzie wciąż jedną na drugiej
jabłkiem po gruszce zawsze trochę kwaśnym
rakiem trzymanym w koszu z pokrzywami
włosami co odchodzą jak myszy po cichu
szczygłem co chciał przyfrunąć lecz umarł wysoko
z ogonem tak leciutkim że ponad rozpaczą
biedronką zapomnianą gdy przechodzą żuki
świętym któremu w czas remontu utrącono głowę
niech będzie niewidzialnym skoro stał się dobrym


ks. Jan Twardowski

* * *


co nam jeszcze zostało
ze sztubackiej nadziei i pieśni
z pomaturalnych czereśni
z listów pisanych do siebie
z gorączki pierwszego kochania
z kul uzbieranych w powstaniu
z przysiąg bez doświadczenia
z oczu pełnych zdziwienia
z kasztanów spadających
z obaw przed ruskim miesiącem
co nam jeszcze zostało
że biorąc
tom Lenina z szafy na ręce
niby czytam, a szukam ze łzami
zwykłej prostej wiary dziecięcej


ks. Jan Twardowski

Czas niedokończony


Nie opowiadajcie razem i osobno
że nie ma ludzi niezastąpionych
bo przecież moja matka
łagodna i nieubłagana
cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
wychyla się z nieba
żeby mi przyszyć oberwany guzik
kto to lepiej potrafi
w czyich palcach drży igła jak drucik ciepła
gdy tyle dzisiaj uczuć a mało miłości
i tyle cudzych kobiet a żadna nie moja
a śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy
i smutek jak sprzed wojny ostatnia choinka

a przecież ta babcia z przeciwka
przy stoliku na kółkach
z pasjansem co nie wychodzi
tak bardzo szybko żyła umarła pomału
a czasami tak skryta że płakała w wannie

lub ta co z sercem przyszła wojna ją zabiła
razem z jasną torebką do letniej sukienki
kto przywróci jej ciało kiedy nie ma ciała
jej nos na mnie skrzywiony
i kogutek włosów


ks. Jan Twardowski

Dobro i zło


Ze złem skrada się siła
Władza
urzędowe twarze
z dobrem przychodzi serce
choćby najmniejsze
jamnik
z każdą nogą
skrzywioną jak szczęście
wiejskie na wsi Godzinki
gdy zmieniają słowa
"i niezwyciężonego
plask w mordę Samsona "


ks. Jan Twardowski

Do moich uczniów


Uczniowie moi, uczenniczki drogie,
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
com wam uczył lat kilka, stracił nerwy swoje,
i wam niechaj poświęcę kilka wspomnień świetych.

Jurku, z buzią otwartą, dorosły głuptasie-
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają na pauzie i w klasie -
i kto twe smutne oczy nareszcie zrozumie.

Janko Kosiarska z rączkami sztywnymi,
z noskiem co się tak uparł, że został króciutki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi -
a tobie kto daruje choć uśmiech malutki.

Pamiętasz tamta lekcję, gdym o niebie mówi,
te łzy co w okularach na religii stają -
właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze - nikt nas nie chce nająć.

Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami -
grubasku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy.

Wojtku wiecznie płaczący i ty coś po sznurze
drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie -
Pawełku z wodą w głowie i ty niewdzięczniku
coś mi żaby położył na szkolnym dzienniku.

Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką -
ze srebrem betlejemskim co w pudełkach świeci -
z barankiem wielkanocnym. - Bez was świeczki gasną -
i nie ma życ dla kogo.

Ten od głupich dzieci.


ks. Jan Twardowski

Dzieciństwo wiary


Moja święta wiaro z klasy 3b
z coraz dalej i bliżej
kiedy w kościele było tak cicho że ciemno
a w domu wciąż to samo więc inaczej
kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką
odnajdywał zagubione klucze
a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna
kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka
a miłość była tak czysta że karmiła Boga
wielka i dlatego możliwa
kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował
bo by się komunia nie udała
kiedy rysowałem diabła bez rogów --- bo samiczka
proszę ciebie moja wiaro malutka
powiedz swojej starszej siostrze --- wierze dorosłej
żeby nie tłumaczyła
--- dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć
kiedy się to wszystko zawali


ks. Jan Twardowski

Wielka Mała


szukają wielkiej wiary kiedy rozpacz wielka
szukają świętych co wiedzą na pewno
jak daleko odbiegać od swojego ciała

a ty góry przeniosłaś
chodziłaś po morzu
choć mówiłaś wierzącym
tyle jeszcze nie wiem

--- wiaro malutka


ks. Jan Twardowski

* * *


Tylko mali grzesznicy spowiadają się długo
w niepokoju gorących warg-
potem niebo ich goni spadających gwiazd smugą,
jak pożary Joannę d'Arc

Ale wielcy grzesznicy na błysk mały przyklękną
i wypłaczą się jednym tchem---

potem noc mają cichą i jak dobry łotr świętą---
byłem z nimi, klękałem, wiem


ks. Jan Twardowski

* * *


Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam

i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam

W lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne---
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie

Jadę z innymi tramwajem---
biegnę z innymi ulicą---

nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą


ks. Jan Twardowski

* * *


Żebym nie zasłaniał sobą Ciebie
nie zawracał Ci głowy kiedy układasz pasjanse gwiazd
nie tłumaczył stale cierpienia --- niech zostanie jak skała ciszy
nie spacerował po Biblii jak paw z zieloną szyją
nie liczył grzechów lżejszych od śniegu
nie kochał długo i niepewnie
nie załamywał rąk nad okiem Opatrzności---
żeby serce moje nie toczyło się jak krzywe koło
żeby mi nie uderzyła do głowy świecąca woda sodowa
żebym nie palił grzesznika dla jego dobra
żebym nie tupał na tych co stanęli w połowie drogi
pomiędzy niewiarą a ciepłem
nie szczekał przez sen
a zawsze wiedział że nawet największego świętego
niesie jak lichą słomkę mrówka wiary


ks. Jan Twardowski

* * *


Pamięci prof. Marii Dłuskiej


Święty Franciszku z Asyżu
nie umiem cię naśladować ---
nie mam za grosik świętości
nad Biblią boli mnie głowa

Ryby nie wyszły mnie słuchać---
nie umiem rozmawiać z ptakiem ---
pokąsał mnie pies proboszcza
i serce mam byle jakie

Piękne są góry i lasy
i róże zawsze ciekawe
lecz z wszystkich cudów natury
jedynie poważam trawę

Bo ona deptana niziutka
bez żadnych owoców, bez kłosa
trawo --- siostrzyczko moja
karmelitanko bosa


ks. Jan Twardowski

Szukałem


Szukałem Boga w książkach
przez cud niemówienia o samym sobie
przez cnoty gorące i zimne
w ciemnym oknie gdzie księżyc udaje niewinnego
a tylu pożenił głuptasów
w znajomy sposób
w ogrodzie gdzie chodził gawron czyli gapa
przez protekcję ascety który nie jadł
więc się modlił tylko przd zmartwieniem i po zmartwieniu
w kościele kiedy nie było nikogo

i nagle przyszedł nieoczekowany
jak żurawiny po pierwszym mrozie
z sercem pomiędzy jedną ręką a drugą

i powiedział:
dlaczego mnie szukasz
na mnie trzeba czasem poczekać


ks. Jan Twardowski

Rachunek sumienia


czy nie przekrzykiwałem Ciebie
czy nie przychodziłem stale wczorajszy
czy nie uciekałem w ciemny płacz ze swoim sercem
jak piątą klepką
czy nie kradłem Twojego czasu
czy nie lizałem zbyt czule łapy swego sumienia
czy rozróżniałem uczucia
czy gwiazd nie podnosiłem których dawno nie ma
czy nie prowadziłem eleganckiego dziennika swoich żalów
czy nie właziłem do ciepłego kąta broniąc swej wrażliwości
jak gęsiej skórki

czy nie fałszowałem pięknym głosem
czy nie byłem miękkim despotą
czy nie przekształcałem ewangelii w łagodną opowieść
czy organy nie głuszyły mi zwykłego skowytu psiaka
czy nie udawadniałem słonia
czy modląc się do Anioła Stróża---
nie chciałem być przypadkiem aniołem a nie stróżem
czy klękałem kiedy malałeś do szeptu....


ks. Jan Twardowski


Krzyż


Mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
zna samotność w spotkaniu przy stole
niepokój i spokój bez serca bliskiego
wie że mąż wzdycha częściej niż kawaler
nie dziwi się już Hegel że w szkole dostawał po łapie
nie każdy go rozumiał
krzyż wszystko uprości
nie człowieka --- o miłość prosi Boga
od tego zacząć żeby iść do ludzi
wie i nie mówi bo słowom przeszkadzają słowa
milczenie nawet rybkę w akwarium obudzi
dopiero żyć zaczniesz gdy umrzesz kochając
mój krzyż co przyszedł z niewidzialnej strony
wie że wszystko wydarzyć się może
choćby nie chciał tego
na przykład wilia z barszczykiem czerwonym bez śniegu
choć przecież zima w sam raz o tej porze
czasami krzyż ofuka uderzy ubodzie
z krzyżem jest się na zawsze by sprzeczać się co dzień
jeśli go nie utrzymasz to sam cię podniesie
a szczęście tak jak zawsze o tyle o ile
bywa że się uśmiecha gdy myśli zapewne
chce mnie zrzucić
zobaczysz że ciężej beze mnie


ks. Jan Twardowski

miłość


czystość ciała
czystość rąk pana przewodniczącego
czystość idei
czystość śniegu co płacze z zimna
wody co chodzi nago
czystość tego co najprościej

i to wszystko psu na budę
bez miłości


ks. Jan Twardowski

Naucz się dziwić


Naucz się dziwić w kościele,
że Hostia Najświętsza tak mała,
że w dłonie by ją schowała
najniższa dziewczynka w bieli,

a rzesza przed nią upada,
rozpłacze się, spowiada---

że chłopcy z językami czarnymi od jagód---
na złość babciom wlatują półnago---
w kościoła drzwiach uchylonych
milkną jak gawrony,
bo ich kościół zadziwia powagą

I pomyśl--- jakie to dziwne,
że Bóg miał lata dziecinne,
matkę, osiołka, Betlejem

Tyle tajemnic, dogmatów,
Judaszów, męczennic, kwiatów
i nowe wciąż nawrócenia

Że można nie mówiąc pacierzy
po prostu w Niego uwierzyć
z tego wielkiego zdziwienia


ks. Jan Twardowski

* * *


Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś
za to że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to, jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny
za to, że jesteś już odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie
za to, że to czego pojąc nie mogę --- nie jest nigdy złudzeniem
za to że milczysz. Tylko my --- oczytani analfabeci
chlapiemy językiem


ks. Jan Twardowski

Do Świętego Franciszka


Święty Franciszku patronie zoologów i ornitologów
dlaczego
żubr jęczy
jeleń beczy
lis skomli
wiewiórka pryska
kos gwiżdże
orzeł szczeka
przepiórka pili
drozd wykrzykuje
słonka chrapi
sikorka dzwoni
gołąb bębni i grucha
kwiczoł piska
derkacz skrzypi
kawka plegoce
jaskółka piskocze
żuraw struka
drop ksyka
człowiek mówi śpiewa i wyje
tylko motyle mają wielkie oczy
i wciąż tyle przeraźliwego milczenia
które nie odpowiada na pytania


ks. Jan Twardowski

Spieszmy się


Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie ze nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i co co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza


ks. Jan Twardowski