Uśmiech

Rozmowa z Teresą Lipowską

publikacja 13.03.2008 10:45

Mam dla niej ogromny szacunek, nie tylko z racji wieku czy dorobku zawodowego, ale przede wszystkim ze względu na jej pogodę ducha i życzliwość do świata. Gdy opowiada o radosnej stronie życia jej oczy błyszczą a ja chłonę każde słowo z ogromnym uśmiechem na twarzy. Za każdym razem gdy jestem w jej mieszkaniu czuję ciepło i gościnność. Fragment książki "Siła codzienności"

Uśmiech







Pięknie podana herbata i ciasto stoją przede mną zanim zaczynamy rozmawiać.

Uwielbiam Pani uśmiech.

A ja uwielbiam się śmiać. Może, dlatego że z natury jestem niepoprawną optymistką i kocham ludzi. Całe życie przeżyłam z uśmiechem. Tak mnie wychowała moja mama. Dała mi wiarę w dobro i nauczyła czerpać radość z życia. Zawsze mi tłumaczyła, że nie wolno ranić ludzi. Pamiętam jej nauki żeby tak żyć aby uczynić każdy dzień bardziej odświętnym. Ludzie lgnęli do mojej mamy, ufali jej. Dla mnie była mamą i przyjaciółką. Mogłam z nią o wszystkim porozmawiać. Dawała mi rady, które były bardzo mądre choć często ogromnie wymagające. Nie rozwiązywała za mnie problemów, ona tylko pomagała mi znaleźć odpowiednią perspektywę dla problemu. Przez całe życie noszę w sercu jej słowa i często pomogły mi one podjąć właściwą decyzję.

A gdy weszła Pani w dorosłe życie?

Wtedy uśmiechu uczyło mnie życie z moim mężem. On mnie znał dobrze, wiedział co zrobić abym mogła się cieszyć z tego co przynosi mi życie. To nie były wielkie sprawy, a raczej tak potrzebne w życiu drobiazgi, np. ja kocham kwiaty. Widział, że bolało mnie gdy kwiaty umierają więc staram się przedłużyć ich życie wszelkimi możliwymi sposobami. Mój mąż śmiał się ze mnie, że prowadzę hospicjum dla kwiatów i dbał, aby w domu nigdy ich nie zabrakło... Kochaliśmy wspólne spacery, wypady za miasto.

Uwielbialiśmy przyrodę i nie musieliśmy o tym rozmawiać, wystarczyło razem być. Mogliśmy chodzić po lesie godzinami prawie się do siebie nie odzywając. Czasem rozlegały się tylko okrzyki w stylu: „Zobacz kolor tego drzewa”, „Jaki piękny podgrzybek!”.

A dziś?

Dziś radość daje mi syn Marcin i jego rodzina. Oszalałam z miłości do wnuczka. On odpłaca mi bezinteresowną miłością dziecka. Jak mam się nie cieszyć, gdy w dniu urodzin Szymusia dostarczono piękny tort w kształcie samochodu. W oczach mojego wnusia pojawił się wtedy błysk szczęścia i dumy. Takie chwile warto nosić w sercu. Jakiś czas temu mój syn zaskoczył mnie ogromnie. Na moje urodziny przyniósł mi dwadzieścia jeden przepięknych róż. Łzy napłynęły mi do oczu. Przez całe lata otrzymywałam od mojego męża na urodziny właśnie dwadzieścia jeden róż, bo dla niego zawsze miałam 21 lat. Mój syn zrobił mi niespodziankę i przejął ten zwyczaj po swoim ojcu. Jak mogę nie być szczęśliwa gdy mam takie wspomnienia?
Nigdy nie zwątpiła Pani w szczęście?

Nigdy. Przeżyłam wiele dobrych i złych chwil, ale zawsze mówiłam sobie, że nie jest najgorzej. Nie miałam nigdy momentu, w którym wpadałabym w rozpacz bez nadziei tlącej się w głębi serca. To nie tylko moja zasługa. Zawsze byli blisko mnie ludzie, na których mogłam liczyć. Miałam szczęście do dobrych ludzi. Zresztą w każdej sytuacji można zauważyć promyk dobra. Nawet tak smutna chwila jak śmierć mojego męża zawierała taki promyk. Mogłam być przy nim do końca i powiedzieć mu w ostatniej chwili: „Kocham Cię”. Wierzę, że on to usłyszał...

Przyjaciele i rodzina są obecni wokół Pani?

Wystarczy się rozejrzeć po moim mieszkaniu. Wszędzie stoją fotografie najbliższych. Oni są ze mną. Nigdy nie jestem samotna, bo wystarczy spojrzeć na nich i przypominam sobie zaraz wiele szczęśliwych chwil. Patrzę na zdjęcie, na którym jesteśmy z mężem na spacerze. Uśmiechnięci, objęci, szczęśliwi – tacy wtedy byliśmy i tak się czuję, gdy przypominam sobie ten spacer uwieczniony na fotografii. Mam ogromne ilości zdjęć, kiedyś mój syn będzie je pokazywał rodzinie i bliskim. Wierzę, że wtedy i u niego zagości uśmiech, gdy przypomni sobie wspólne chwile, gdy zobaczy miłość w oczach młodych jeszcze rodziców.

Jeśli chodzi o przyjaciół to drobiazgi z nimi związane otaczają mnie tak samo jak fotografie. Piję herbatę i myślę o osobie, od której dostałam filiżankę, którą trzymam w ręku, patrzę na szafeczkę i uśmiecham się, bo przypominam sobie w jakich okolicznościach dostałam pamiątkę, która tam stoi. Te wszystkie drobiazgi, fotografie pomagają mi odnajdywać radość. Widzę kwiaty stojące w wazonie, fotel w którym siadał mój mąż i... uśmiecham się do wspomnień. Patrzę na fotografię syna i przypominam sobie jaką radość wniósł do naszego życia, gdy po dziesięciu latach starań o dziecko pojawił się wreszcie na świecie. Oglądam fotografie ze ślubu syna i przypominam sobie jaki był wtedy szczęśliwy i cieszę się, że trafi ł na tak wspaniałą kobietę. O zdjęciach wnusia nie wspomnę, bo jestem babcią zakochaną bez pamięci w swoim wnuczku.

Nie żyje Pani jednak tylko wspomnieniami. Ma Pani w sobie tyle energii i radości.
Na pewno nie zagrzebałam się we wspomnieniach. Żyję dniem dzisiejszym i mam masę planów na dzień jutrzejszy. W moim kalendarzu trudno o wolne miejsce. Wciąż podejmuję się nowych wyzwań. Dużo pracuję zawodowo co sprawia mi ogromną radość. Czasem dzięki mojemu zawodowi mogę komuś podarować uśmiech okazując mu zainteresowanie, poświęcając mu chwilę czasu. To mnie umacnia, to dodaje sensu życiu.
Kwitnie Pani gdy opowiada o spacerach, słońcu...

Bo ja bardzo kocham słońce, przyrodę. Gdy mam chwilę czasu idę na spacer albo wsiadam na rower i jadę przed siebie. Czasem zachwyci mnie pojedynczy słonecznik, który został na polu. Zejdę wtedy z roweru i podejdę do niego. Czasem jadę blisko łąki, na której kwitną polne kwiaty. Zatrzymam się, nazrywam kwiatów, popatrzę i pojadę dalej. Jazda rowerem jest o wiele przyjemniejsza od jazdy samochodem. Mogę uśmiechnąć się do ludzi, powiedzieć: „Dzień dobry” mijanej osobie, mogę czerpać ze słońca, które mnie ogrzewa. Widzę przyrodę w jej odsłonach różnych pór roku. Zdaje się stroić na różne okazje. Zachowuje przy tym elegancję i klasę. Możemy się wzorować na pani przyrodzie.

Wierzy Pani w bezinteresowne dobro?

Wierzę w to, że to co dajemy innym w swoim zachowaniu, to do nas kiedyś wróci. Własne szczęście możemy kształtować jeśli jesteśmy prawdomówni, szczerzy, jeśli potrafi my wyciągnąć pomocną dłoń do innych. Zawiść i interesowność w kontaktach z innymi niszczy nas samych.

Słońce, światło zdają się być dla Pani ważne.

Zawsze tak było, nawet na randki wolałam umawiać się w ciągu dnia. Wieczór jest przyjemny przy ognisku lub w domu pełnym świateł. Nie lubię mroku ani w sercu, ani w życiu. Nie pojmuję jak można mieszkać otaczając się półmrokiem. Ja wieczorem zapalam wszystkie światła i zapraszam do domu radość. Myślę, że gościom łatwiej wejść do ciepłego i jasnego domu. Ja wprawdzie bardzo dużo pracuję i często mnie nie ma w domu, ale gdy jestem, rodzina i przyjaciele są mile widziani. Zawsze czeka na nich u mnie filiżanka herbaty.

***

Za każdym razem, gdy szczerze rozmawiamy zaskakuje mnie tym, że ma dla mnie nie tylko filiżankę herbaty, ale też ciepłe słowo. Patrzy mi w oczy i mam wrażenie, że widzi przez nie moją duszę. Zagląda tam i przesyła mi uśmiech. Ma za sobą bagaże życiowych doświadczeń. Wzbogaciły ją one, ale nie zostawiły goryczy, żalu. Zdaje się zostawiać w sercu tylko dobre wspomnienia. Też bym tak chciała…