Kultura i Ewangelia

publikacja 26.03.2009 08:01

Fragment książki ”Wiara ze słuchania. Kazania starosądeckie 1980-1992” księdza Józefa Tischnera. Wydawnictwo: Znak.

Kultura i Ewangelia

  • Święty Franciszek i Karol Wojtyła

  • Kazanie wygłoszone 23 lipca 1981 w starosądeckim klasztorze sióstr klarysek.

    Przed paroma miesiącami Jan Paweł II odwiedził, jak pamiętamy, Międzynarodową Organizację do spraw Nauki i Wychowania w Paryżu i podczas tych odwiedzin powiedział jedną z najważniejszych mów swojego pontyfikatu, mowę, która dotyczyła odpowiedzialności Kościoła za kulturę. Uroczystości, w których dzisiaj, jutro, pojutrze będziemy brać udział, wprowadzają nas także w tę samą problematykę – odpowiedzialności Kościoła za kulturę.

    W tej mowie był pewien fragment, który wywołał szczególny entuzjazm słuchaczy. Papież mówił mniej więcej w ten sposób: jestem synem narodu, który zachował swoją niepodległość dzięki niepodległości kultury. Jan Paweł II uczynił aluzję do czasów rozbiorów Polski, kiedy naród nasz nie miał granic, kiedy nie było miejsca na mapie dla naszego kraju, a mimo to naród ten obronił, a nawet potwierdził swoją niepodległość dzięki rozwojowi kultury. W polskiej tradycji ten związek między religią, między chrześcijaństwem a kulturą jest szczególnie mocny. Nie można odebrać polskiej kulturze hymnu „Bogurodzica Dziewica”.

    Nie można jej odebrać dzieła Jana Długosza – nie tylko dzieła historycznego, ale i pedagogicznego. Nie można polskiej kulturze odebrać Uniwersytetu Jagiellońskiego, tego uniwersytetu, na którym z jednej strony wychował się święty Jan z Kęt, a z drugiej kształcił się Mikołaj Kopernik. Nie można odebrać polskiej kulturze dzieła Komisji Edukacji Narodowej, pijarów. Nie można odebrać „Wielkiej Improwizacji” Adama Mickiewicza i modlitwy księdza Piotra. Nie można odebrać Juliusza Słowackiego, nie można odebrać innych, następnych wielkich mistrzów słowa, pędzla, dłuta. Istnieje niezmiernie ścisły związek między polską kulturą a Ewangelią. Między innymi ten klasztor, w którym się znajdujemy, jest tego związku symbolem. Wszystko, co tutaj widzimy – architektura, znakomite malarstwo, a także te tajemnicze historie, które kryją się w tych murach – są dziełem polskiej, niepodległej kultury.

    Cóż to jest, moi drodzy, kultura? Kultura jest to zespół wartości, dzięki którym człowiek potrafi wydobyć ze siebie to, co ma najlepszego. Metafora dzisiejszej przypowieści ewangelicznej także mówi nam o kulturze. Były panny mądre i niemądre. Mądre panny zabrały oliwę, żeby mieć światło. Kultura to jest to światło i ta oliwa w sercu człowieka, dzięki którym może człowiek spotkać Boga. Oblubieniec przychodzi, oblubieniec przyjdzie – Bóg przyjdzie – ale człowiek musi mieć duszę wrażliwą na przyjście Boga. Wielka muzyka Boga rozbrzmiewa we wszechświecie, ale człowiek musi mieć słuch, żeby tę muzykę słyszeć. Bóg maluje swoją obecność przepięknymi kolorami wokół nas, ale człowiek musi mieć oko, żeby w tych kolorach odkryć Boga. Żeby nie powiedziano o nim: ma uszy ku słuchaniu, a nie słyszy, ma oczy ku widzeniu, ale nie widzi. Polska kultura, przepojona światłami Ewangelii, jest tą wartością, która sprawia, że człowiek potrafi wydobyć ze swojej duszy to, co ma najlepszego, i w ten sposób przyjść na spotkanie z Oblubieńcem.

    Ale, moi drodzy, nie byłoby tej mowy Papieża w Paryżu, gdyby kultura i gdyby ten związek między Ewangelią a kulturą dzisiaj nie stał się problemem. Kiedyś, zwłaszcza w wiekach średnich, związek ten był naturalny. Budowano klasztor na pustkowiu, budowano klasztor w miejscach na wpół dzikich, barbarzyńskich. W klasztorze ludzie umieli czytać, umieli pisać, naokoło klasztoru była najczęściej dzicz. I wtedy klasztor był naturalnym miejscem promieniowania kultury. To, co się działo tutaj, było wzorem. Muzyka, która tu rozbrzmiewała, była wzorem muzyki modlitewnej. Słowo, które tu padało, było wzorem słowa. Pismo, które się tu tworzyło, było wzorem pisma.

    Tak było dawniej. Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj wszystko się zmieniło. Dzisiaj muzyka tworzy się gdzie indziej, literatura tworzy się gdzie indziej. Dzisiaj ośrodków tworzenia kultury jest wiele. I zachodzi niebezpieczeństwo: niebezpieczeństwo podziału pracy – tak by można to powiedzieć. Podziału pracy. My, szkoła muzyczna, jesteśmy od muzyki, a wy, Kościół, jesteście od modlitwy. I wtedy zaczyna się rozszczepienie, dezintegracja. My robimy swoje, tamci robią swoje. Brakuje oliwy w lampach. Brakuje światła. Niebezpieczeństwo specjalizacji. Dzięki specjalizacji powstają rozmaite cenne wartości, ale niemniej cenne wartości się gubią, bo w wyniku specjalizacji to budowanie kultury zaczyna tracić zasadniczy kierunek. Tam, gdzie specjalizacja bierze górę, bardzo często powstaje światło, ale nie wiadomo, na kogo z tym światłem człowiek czeka. Tam, gdzie specjalizacja bierze górę, kształci się talent muzyczny, ale nie wiadomo, jakiej muzyki niebios ma ten wykształcony słuch słuchać. Kultura zaczyna tracić sens, tracić cel.

    I takie jest dzisiejsze niebezpieczeństwo naszej kultury. Może mniej widoczne w Polsce, gdzie ten związek między inspiracją chrześcijańską, ewangeliczną a kulturą jest tak niezmiernie ścisły. Ale widoczny on jest bardzo mocno, bardzo wyraźnie na Zachodzie. I stąd ten niezwykle mocny głos Jana Pawła II, głos, który przypomina o sensie kultury, o celu kultury. Głos, który jest jak gdyby współczesnym komentarzem do tej przepięknej Ewangelii świętego Mateusza: do przypowieści o pannach mądrych i niemądrych. W tej przypowieści jest wskazówka i jest ostrzeżenie. Niedobrze jest, jeżeli idzie człowiek przez życie, nie mając w ręku światła. Oblubieniec przejdzie obok nie zauważony. Ale jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy ma światło, ale nie wie, na kogo z tym światłem ma czekać. Między innymi przeciwko temu niebezpieczeństwu protestował Ojciec święty i w imię – możemy śmiało powiedzieć – kontynuacji tej myśli odbywać się będzie nasze sympozjum. Sympozjum, które też pokaże związek tego miejsca z polską, niepodległą kulturą. Amen.