Zagadki Czarnej Madonny

Najbardziej znany i najbardziej tajemniczy obraz w Polsce

publikacja 07.08.2006 15:18

Wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej zna każdy Polak. A jednak ten powielany w setkach kopii i reprodukcji symbol polskiego katolicyzmu, badany przez wielu uczonych, kryje wiele tajemnic. Największą tajemnicą są oczywiście łaski, którymi obraz słynie. Ale to temat na osobne rozważanie. Tu zajmiemy się wizerunkiem Jasnogórskiej Pani wyłącznie jako dziełem sztuki.


Kilka tygodni temu jeden z internautów – czytelników naszego portalu przysłał do działu "Zapytaj" następujące pytanie: "Dlaczego Matka Boska wraz z Dzieciątkiem Jezus na obrazie Czarna Madonna są czarnoskórzy? Przecież wiadomo, że Jezus jak i Jego Matka byli rasy białej. Dlaczego na owym obrazie nie są zachowane proporcje postaci (Dzieciątko Jezus jest niewspółmiernie małe w stosunku do Maryi)?"
Do tych pytań można dorzucić kolejne, jak na przykład: skąd wzięły się blizny na policzku Maryi? A przede wszystkim kto i kiedy namalował obraz? Bo nawet tego nie wiemy...

Zagadka pierwsza:
Tajemnica Świętego Łukasza, czyli kiedy powstał obraz?
Matka Boska Częstochowska to obraz malowany temperą na desce o wymiarach: 122,2 cm (wysokość), 82,2 cm (szerokość), 3,5 cm (grubość).

Mimo wielu badań miejsce powstania obrazu nie zostało ustalone. Niektórzy uczeni twierdzili, że dzieło namalowano w Bizancjum. Inni, że na Rusi, na Bałkanach, lub w Italii, znajdującej się na początku średniowiecza pod wpływem sztuki bizantyńskiej. Bezsporny jest tylko wschodni charakter malowidła.
Jeszcze mniej wiadomo o dacie powstania obrazu. Niektórzy wskazują wiek VI lub VII, inni XIII lub XIV. Kilkaset lat różnicy! Badania utrudnia fakt, że obraz był przemalowywany, być może kilkakrotnie. Prawdopodobna jest więc wersja, że pierwotny obraz z VI lub VII wieku gruntownie przemalowano w XII czy XIII stuleciu. Czy tak było, nie wiadomo.

Nieznany jest też autor dzieła. Według pobożnej tradycji obraz Matki Bożej Jasnogórskiej został namalowany przez świętego Łukasza Ewangelistę na desce stołu, przy którym Najświętsza Rodzina modliła się i spożywała posiłki. Obraz, według tej tradycji, został w IV wieku przewieziony przez cesarza Konstantyna Wielkiego z Jerozolimy do Konstantynopola i złożony w tamtejszej świątyni. Sześć wieków później cesarz Bizancjum miał podarować obraz księciu ruskiemu o imieniu Lew, który przywiózł go na Ruś. W XIV wieku obraz umieszczono w zamku w Bełzie, oddalonym 40 kilometrów na północ od Lwowa. Tam znalazł go książę Władysław Opolczyk.

I właściwie wtedy dopiero zaczynają się znane nam dzieje obrazu, poświadczone przez źródła historyczne. Ale nie kończą się zagadki. Władysław Opolczyk w 1382 roku sprowadził do Częstochowy paulinów z węgierskiego sanktuarium maryjnego w Márianosztra i przekazał im kościół parafialny Narodzenia Najświętszej Marii Panny. W następnych latach paulini zbudowali tam klasztor. Wiadomo, że Władysław Opolczyk zabrał z Bełza obraz Matki Bożej i przywiózł go do Częstochowy, oddając pod opiekę paulinów. Nie wiadomo jednak dokładnie kiedy to się stało. Opolczyk był wielkorządcą Rusi, wyznaczonym przez króla Węgier i Polski, Ludwika Węgierskiego w latach 1372-1378 i potem jeszcze raz, już za Władysława Jagiełły, w latach 1386-1387. Klasztor ufundował więc w czasie, gdy na Rusi nie przebywał. Nie wiadomo, czy przywiózł obraz do swych dóbr już w latach siedemdziesiątych z myślą o założeniu klasztoru, czy też zwrócił na niego uwagę dopiero w latach 1386-1387. Zachował się dokument fundacyjny klasztoru, ale nie ma w nim mowy o obrazie. Wiedzę o tym, że obraz podarował Opolczyk, czerpiemy z dzieła Jana Długosza. Zagadka druga:
Mało godny donator, czyli dlaczego Opolczyk?
Gdyby człowiek, który ufundował jasnogórski klasztor i wyposażył go w cudowny obraz, był zasłużonym patriotą, byłby teraz zapewne czczony jak bohater narodowy.

Tymczasem pobożny donator mało chwalebnie zapisał się w historii Polski, był nawet jednym z autorów planu rozbioru naszego państwa!

Władysław Opolczyk (ur. między 1326 a 1330 – zm. 1401), książę opolski od 1356 r., był jednym z najważniejszych urzędników króla Węgier Ludwika I Wielkiego, zwanego w Polsce Węgierskim. W latach 1367-1372 pełnił godność palatyna (czyli zastępcy) tego monarchy.

W roku 1370, po śmierci Kazimierza Wielkiego, zgodnie z wcześniejszą umową sukcesyjną zawartą z polskim królem, Ludwik I Wielki został dziedzicem polskiej korony. Jego matką była bowiem Elżbieta Łokietkówna, siostra Kazimierza Wielkiego. Wówczas Władysław Opolczyk został przez Ludwika obdarzony sowicie ziemiami należącymi do Polski: wieluńską (1372), karniowską (1375), dobrzyńską i gniewkowską (1379). Wszystkimi Opolczyk zarządzał jako lennami Polski. Jednocześnie był wielkorządcą Rusi Czerwonej, a w roku 1377 nawet namiestnikiem królewskim w Polsce. Ludwik przebywał bowiem głównie na Węgrzech.

Po oddaniu w zastaw Krzyżakom ziemi dobrzyńskiej Opolczyk popadł w konflikt z Polską. W 1392 r. z inicjatywy Krzyżaków udał się na dwór Zygmunta Luksemburskiego, ówczesnego elektora brandenburskiego i króla Węgier, gdzie prowadził rozmowy w sprawie wspólnego krzyżacko-węgiersko-brandenburskiego uderzenia na Polskę i podziału jej ziem pomiędzy Węgry, Brandenburgię i państwo zakonne.

Władysław Jagiełło musiał prowadzić przeciwko niemu działania wojenne. W roku 1396 Opolczyk został pokonany i utracił większość posiadanych dóbr.

Zadziwiające, że właśnie ten człowiek przywiózł do Częstochowy najświętszy dla Polaków obraz!

Zagadka trzecia:
Pamiątka po napadzie, czyli skąd się wzięły blizny?
Prawy policzek Matki Bożej znaczą dwie równolegle biegnące rysy, przecięte trzecią na linii nosa. Na szyi występuje sześć cięć, z których dwa są widoczne dość wyraźnie, cztery zaś pozostałe – słabiej.
W Wielkanoc 16 kwietnia 1430 r. banda rabusiów z Czech, Moraw i Śląska dokonała napadu na klasztor. Być może byli to husyci, często napadający wówczas na kościoły, być może zwykli złodzieje. Po włamaniu się do Kaplicy Matki Bożej pocięli wizerunek mieczami i rozbili go na kawałki.

Fakt jest dobrze znany i opisany. Zgodnie z tradycją ślady cięcia mieczem są pamiątką po tym napadzie.
Wiadomo też, że ponieważ już wówczas obraz cieszył się wielkim kultem, król Władysław Jagiełło nakazał jego naprawę.

Sprowadzeni przez króla malarze (nie znamy ich imion, ani miejsc skąd przybyli) skleili rozbitą deskę. Nie znano wówczas zasad prawidłowej konserwacji. Prawdopodobnie po sklejeniu deski obraz pociągnęli na nowo farbą. Zapewne dlatego obecnie nie jest on typową ikoną i nosi ślady europejskiego malarstwa z okresu schyłku średniowiecza. Prawdopodobnie w tym okresie "odziano" Matkę Bożą w granatową suknię, ozdobioną złocistymi liliami. Lilie to symbol czystości, częsty atrybut maryjny. Ale lilie z sukni Matki Bożej Częstochowskiej mają charakterystyczny kształt, identyczny jak lilie z herbu dynastii Andegawenów. Z tej dynastii pochodziła św. Jadwiga, pierwsza żona Władysława Jagiełły. Umarła w roku 1399 w opinii świętości. Być może Jagiełło chciał w ten sposób uczcić zmarłą małżonkę...

Ale dlaczego w takim razie malarze nie usunęli śladów cięć? Według tradycji próbowali je zamalować, ale im się to nie udawało. Według innej wersji pozostawili ślady na pamiątkę dramatycznego wydarzenia.

Zagadka czwarta:
Czarna Madonna, czyli czemu tempera ciemnieje?
Oczywiście obraz jasnogórski nie przedstawia osób czarnoskórych. Wystarczy przyjrzeć się rysom twarzy, aby się o tym przekonać. Ciemny kolor skóry jest wynikiem ściemnienia farby na obrazie. Wrażenie, że twarze i dłonie są ciemne, pogłębia kontrast z błyszczącymi aureolami (dodanymi zapewne podczas konserwacji w latach 1430-1434), koronami (obraz był trzykrotnie koronowany, w 1717, 1910 i 1967 roku), jasnymi sukienkami, a także tłem ze srebrnej, złoconej blachy (dodanym w latach 1430-1434).

Gdyby tych dodatków nie było zobaczylibyśmy, że pierwotny obraz jest utrzymany w bardzo ciemnej tonacji.

Jest to zagadka dla historyków sztuki, bo obraz namalowano temperą, a dobrze sporządzona tempera, w odróżnieniu od farby olejnej, nie ciemnieje. Najprawdopodobniej przyczyną jest wspomniana już konserwacja z lat 1430-1434.

Zapewne malarze naprawiający obraz nie zagruntowali odpowiednio podłoża (by nie zniszczyć resztek oryginalnego dzieła). Na koniec pokryli obraz ochronnym werniksem. Mieszanka starej i nowej farby zapewne zareagowała w ten sposób, że malowidło z czasem ściemniało. W dodatku wiadomo, że w XVIII stuleciu obraz konserwowano, co polegało na pokryciu go kolejną warstwą werniksu, stopniowo ciemniejącego. Zagadka piąta:
Dorosłe Dzieciątko, czyli czemu Jezus ma małą głowę?
Jasnogórski obraz nawiązuje do jednego z typów bizantyńskich ikon. Malarze ikon tworzyli według ściśle ustalonych wzorów i schematów. Uważano bowiem, że ich rękoma kieruje sam Bóg, tak jak kierował Ewangelistami przy pisaniu Ewangelii. Ikona (nazwa pochodzi od greckiego słowa "eikon" czyli znak) za pośrednictwem obrazu wyrażała to, co Pismo Święte przekazało za pośrednictwem słów.

Malarze ikon nie odtwarzali więc widzianej rzeczywistości. Tak jak malowali aureole nad głowami, które przecież nie istniały w świecie materialnym, tak nie zamierzali odtwarzać prawidłowych proporcji ciała. Zwłaszcza, że byłoby to dość trudne, gdyż nie znali zasad perspektywy wykreślnej.

Malarstwo bizantyńskie wypracowało kilka typów wizerunków Matki Bożej. Jednym z nich jest Hodegetria, czyli "wskazująca drogę", od greckiego słowa "hodos" oznaczającego drogę. Do tego typu należy właśnie Matka Boża Częstochowska. Drogą, jaką wskazuje jest Chrystus, którego jako Dzieciątko Maryja trzyma na lewej ręce, pokazując Go prawą ręką.

Dlaczego Jezus wydaje się nieproporcjonalnie mały? Dlatego, że Jego proporcje nie są proporcjami dziecka, tylko dorosłego człowieka. Dziecko ma znacznie większą głowę w stosunku do reszty ciała niż człowiek dorosły. Autor obrazu, choć namalował Chrystusa jako Dzieciątko, to jednocześnie uczynił Go człowiekiem dorosłym. Jezus siedzi wyprostowany, zajmując pozycję właściwą dorosłemu człowiekowi. Prawą ręką błogosławi, a także wskazuje na Maryję, pod opiekę której nas powierza, w lewej ręce zaś trzyma Księgę. Jego Oblicze, chociaż dziecięce, jest pełne wzniosłości i godności. Widzimy, że świadomie występuje w roli Zbawiciela. Jest Drogą, którą wskazuje nam Maryja...

Komentarze
Z zainteresowaniem przeczytałam tekst o zagadkach obrazu Czarnej Madonny. Chciałabym jednak uzupełnić pewne dane. Istnieje hipoteza, że obraz do Polski przywiozła królowa Jadwiga, a otrzymała go od swojej matki królowej Elżbiety Bośniaczki, a ta od swojej teściowej Elżbiety Łokietkówny. I to właśnie ona kazała ozdobić obraz andegaweńskimi liliami. A sam obraz miała przywieźć z Włoch. Natomiast klasztor na Jasnej Górze fundował Ludwik Węgierski w 1382, na kilka miesięcy przed śmiercią. Z jego polecenia "technicznych" spraw dopilnował Władysław Opolczyk, książę szalenie niepopularny w Polsce. Trudno wyobrazić sobie, aby fundację Opolczyka dwór królewski otaczał taką opieką i podarował cenny obraz, skoro przez całe lata prowadzono z nim wojnę dyplomatyczna i konkretne działania zbrojne. Fundacja klasztoru paulinów sprowadzonych z Węgier była dla Ludwika wzmocnieniem stronnictwa Andegawenów w Polsce (pomocą dla córki, która miała objąć tron w Polsce) oraz niewątpliwie ważnym dokonaniem dla słynnego z pobożności króla.
Izabela
brest2@poczta.onet.pl


Czy ktoś próbował dotrzeć do najstarszych wersji obrazu i czy pobrano z nich próbki aby oszacować metodą węgla C14 wiek obrazu? Jeśli deska jest oryginalna lub częściowo zachowana to można wyjąć niewielką drzazgę z najstarszej części deski i zbadać jej przypuszczalny wiek. Drzazga może być bardzo mała.
Magister Paweł Tatrocki


Prześlij nam swój komentarz kultura@wiara.pl