Jak malować, żeby napisać

Franciszek Kucharczak

publikacja 07.08.2006 14:51

Ikona nie jest zwykłym obrazem. Kto ją tylko ogląda, niewiele zobaczy. Ikonę trzeba czytać, jak słowo Boże.

Bizantyjski cesarz Leon Izauryjczyk siedział rozparty na tronie, przyglądając się z drwiącym uśmieszkiem stojącemu przed nim mnichowi z Nikomedii. Pojmano go za próbę ukrycia świętych ikon.
- Nie wiesz, durny mnichu, że można podeptać obraz Chrystusa, nie obrażając Jego osoby?- zapytał cesarz.
Mnich sięgnął za pazuchę i wydobył monetę z wizerunkiem monarchy. Rzucił ją na posadzkę.
- A zatem mogę ją podeptać, nie obrażając cię? - odezwał się hardo.
Został skazany na śmierć za obrazę wizerunku cesarza.




Gorliwi niszczyciele
Był VIII wiek. Cesarz rozpętał wojnę z ikonami, które jakoby z zasady miały obrażać Boga. Według ikonoklastów (bo tak nazywano niszczycieli obrazów), wszelkie religijne przedstawienia były zafałszowaniem przedmiotu, którego dotyczyły. Sprawa miała drugie dno - politykę i pieniądze - ale zazwyczaj takie motywacje ubiera się w szaty jedynie słusznej idei. Ikonoklazm zniszczył wiele bezcennych malowideł. Przy tej okazji, oczywiście, padło wiele ofiar, liczne klasztory zostały zdewastowane, a ich majątek rozgrabiony. Rzekoma troska o sprawy Boże nie pierwszy i nie ostatni raz stała się pretekstem do sponiewierania ludzi. Nowe porządki zmusiły artystów do tworzenia głównie ornamentów roślinnych lub zwierzęcych. „Świątynie zamieniły się w ogrody i ptaszarnie”- donosił z żalem kronikarz. Walka o ikony trwała z różnym nasileniem aż do 843 roku i zakończyła się jasnym orzeczeniem Kościoła, które uznawało kult ikon, potępiając jednocześnie obrazoburstwo.

W Bizancjum znów zabłysły złotem święte wizerunki. Ale najlepszy czas Cesarstwa Wschodniego już minął. Konstantynopol, „miasto przez Boga strzeżone”, coraz częściej odpierać musiał najazdy łasych
na jego bogactwa sąsiadów. Kiedy- już po wielkim rozłamie na Kościół Wschodni i Zachodni- zdobyli go łacińscy krzyżowcy, zaczął się masowy odpływ artystów. Twórcy ikon uciekali na Wschód, Zachód i na Bałkany. Zanim jeszcze pod nawałą turecką ostatecznie upadła stolica Bizancjum, zaczęło wzrastać znaczenie prawosławnego Wschodu.

Na fali tego ruchu na Ruś przybyło wielu znakomitych malarzy ikon. Wśród nich był niejaki Teofan Grek. To od niego uczyli się najlepsi ruscy twórcy, a zwłaszcza niezrównany Andrej Rublow. Zarówno on, jak i jego mistrz zostaną później przez prawosławną Cerkiew kanonizowani. Niewiele wiemy o nich samych, ale ikony, które stworzyli, mówią o głębi ich ducha.

Kto nie czyta, nie widzi
Właściwie ikony nie są malowane, lecz pisane- tak się mówi. Nieprzypadkowo, bo ikona nie jest zwykłym obrazem. Kto ją tylko ogląda, niewiele zobaczy. Ikonę trzeba czytać, jak słowo Boże. Kto czyta Biblię, ale się nie modli, ślizga się tylko po tekście. Podobnie jest z ikoną. Wejście w jej tajemnicę jest możliwe tylko przez modlitwę. Prawosławie niezmiennie utrzymuje, że ikona zawiera w sobie cząstkę Boskiej energii. Dlatego tworzenie ikon było czymś podobnym do pracy kapłana. Stąd też surowe reguły, które towarzyszyły ich powstawaniu. Ikonopisarz nie mógł przystąpić do pracy, jeśli się wpierw nie oczyścił z grzechu w spowiedzi. Powinien był również modlić się w cerkwi i czytać wybrane fragmenty z Biblii. „Niech modli się ze łzami, ażeby Bóg przeniknął jego duszę. Niech idzie do kapłana, ażeby ten pomodlił się nad nim i przeczytał hymn Przemienienia”- poucza malarza rękopis z góry Atos.

Nic dziwnego, że na prawosławnym Wschodzie ikona była przedmiotem wielkiego szacunku. Święte wizerunki zawędrowały nie tylko do cerkwi, ale i do prywatnych domów, gdzie odpowiednio ozdobione miały swoje specjalne- honorowe- miejsce. W dawnych czasach nie należało ikon kupować ani sprzedawać, bo to przedmioty święte. Można je było tylko wymieniać na inne towary.

Święta rzecz wśród eksponatów
Prezentowaną tu ikonę, przedstawiającą zaśnięcie Matki Bożej, prawdopodobnie namalował pod koniec XIV wieku Teofan Grek. Malowidło wykonano na odwrocie ikony Matki Boskiej Dońskiej. Według tradycji, tę właśnie ikonę zabrał ze sobą Dymitr Doński na zwycięską wyprawę przeciwko Tatarom w 1380 roku.

Zgodnie z zasadami, największą i centralnie umieszczoną postacią jest Chrystus. W ikonach obowiązuje hierarchia- postać najważniejsza jest największa. Powoduje to powstanie tzw. odwróconej perspektywy, tzn. punkt zbiegu znajduje się nie w głębi obrazu, lecz po stronie widza. Jezus w złotej aureoli (złoto było nieodzownym elementem ikony, symbolizując Boskie światło), z cherubinem nad głową, trzyma w rękach zawiniątko- symbol duszy Maryi. Po bokach stoją apostołowie i dwaj święci patriarchowie. W środku, u stóp łoża, płonie świeca, którą Matka Boża zapaliła po otrzymaniu od anioła wieści o nadchodzącej śmierci.

W tej ikonie zastosowano sporo nowości. Postacie wzajemnie się zasłaniają, widać zróżnicowanie postaci apostołów i ich uczucia bólu i żałoby.

Ta ikona, jak wiele wybitnych dzieł tego rodzaju, znajduje się w Galerii Trietiakowskiej w Moskwie, jest więc pozbawiona właściwego sobie klimatu modlitwy. To spuścizna rewolucji bolszewickiej, która niezależnie od katastrofy, jaką sprowadziła na ludzkość, stała się też grobem wielu bezcennych dzieł sztuki religijnej. Te szczęśliwie ocalały i czekają na tych, którzy potraktują je z należnym szacunkiem.