Zauroczona Czerwoną Wyspą

Piotr Duma

publikacja 11.08.2009 13:14

Rozmowa z Dorotą Kozioł, artystką, pisarką...

Zauroczona Czerwoną Wyspą Artystka podczas pracy nad nowym obrazem z Ojcem Beyzymem

Piotr Duma: Kiedy zaczęła Pani malować obrazy do kościołów misyjnych?

Dorota Kozioł: – Zaczęło się jakieś 15 lat temu od drogi krzyżowej. Na jeden z urlopów przyjechał mój kuzyn, ks. Henryk Sawarski, który pracuje na Madagaskarze. Kiedy mnie odwiedził, akurat stałam przy sztaludze i malowałam drogę krzyżową do Wólki Podleśnej pod Rzeszowem. Ks. Henryk popatrzył i powiedział: „Też by mi się taka przydała, bo buduję nowy kościół w buszu”. Wtedy jednak żadnej konkretnej propozycji nie dostałam.

Przy następnym naszym spotkaniu zapytał wprost, czy nie namalowałabym mu takiej drogi krzyżowej. Obiecałam, że to zrobię i słowa dotrzymałam. Obrazy zostały zapakowane do specjalnego kontenera i popłynęły na Madagaskar, i zdobią kościół w Ambahikily. To jest na zachodnim wybrzeżu w diecezji Morombe, 40 kilometrów od Morombe.

Pamięta Pani wszystkie swoje prace, które są poza Polską?
– Oczywiście. Po stacjach Drogi Krzyżowej były obrazy Jezusa Miłosiernego, siostry Faustyny, Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Niedawno pojechał także na Madagaskar do ks. Jana Podgórniaka, który pracuje w diecezji Morombe, obraz Matki Boskiej Malgaskiej, oczywiście z czekoladową twarzą, jak u typowej malgaskiej dziewczyny.

Teraz na sztaludze w Pani mieszkaniu-pracowni stoi kolejny obraz, który trafi na Czerwoną Wyspę.
– Tak. Ojciec Jan Beyzym ze swoimi podopiecznymi na tle szpitala w Maranie.


Matka Boska Malgaska

Oprócz Madagaskaru także w Czadzie wierni modlą się przed obrazem Pani autorstwa. Jak tam trafił?

– Mój znajomy ksiądz pracował tam przez 3 lata. Po pierwszym roku, kiedy wybudował kościół, poprosił mnie o duży obraz z wizerunkiem św. Józefa, patrona tej świątyni. Był warunek – św. Józef musi być czarny. Ciężko mi było sobie go wyobrazić. Kiedy ksiądz przyjechał na urlop, pokazał wstępny szkic, ale ostatecznie nie namalowałam go, bo dowiedziałam się, że misjonarz został przeniesiony w inne miejsce. Ale wymyślił, że w tej nowej placówce chciałby zostawić na pamiątkę coś po Polakach tam pracujących, więc na jego prośbę namalowałam obraz Matki Bożej Częstochowskiej, bo czarna jak i oni.

Przez kilka miesięcy była Pani na Madagaskarze, widziała tam swoje obrazy, przed którymi modlą się ludzie. Jakie jest wtedy uczucie artysty?
– Było to dla mnie wielkie przeżycie. Drogi krzyżowej nie udało mi się zobaczyć, bo jest głęboko w buszu, a mój pobyt przypadł na porę cyklonów. Drogi na Madagaskarze są dwie: jedna z północy na południe, a druga ze wschodu na zachód. Reszta to zwykłe drogi nieutwardzone, polne. Deszcz też jest inny. Można odnieść wrażenie, że po prostu ściana wody spada na ziemię, drogi robią się niesamowicie grząskie i nie ma mowy o jeździe. Więc nie pojechałam tam.
Pobyt na Madagaskarze to były dla mnie takie szczególne, najdłuższe prywatne rekolekcje. Malowanie obrazu to też takie minirekolekcje, bo malując, rozmyślam, kontempluję. Na co dzień zabiegany człowiek ma mało czasu dla Boga, a kiedy stoję przy sztaludze, to jesteśmy we dwoje: On i ja.

Jakie były reakcje, kiedy ludzie dowiadywali się, że to właśnie Pani jest tą malarką z dalekiego kraju?
– W pierwszą niedzielę, zaraz po przylocie, ks. Henryk ogłosił przed Mszą św., że oprócz wielu prezentów przywiózł także „żywy prezent”. I wskazując na mnie, powiedział, że to ja namalowałam te obrazy. Wtedy odezwały się brawa, które trwały, wydawać by się mogło, wieczność, szczere brawa. Co tu ukrywać, skóra mi ścierpła, miękko w sercu się zrobiło. Dla takich chwil warto to wszystko robić. Taki mój malutki wkład w misje, bo za malowanie tych obrazów nie biorę żadnych pieniędzy.

18 obrazów powstało przed Pani wyjazdem na Madagaskar. Po kilkumiesięcznym pobycie tam jeden już został namalowany, kolejny powstaje. Inaczej patrzy Pani teraz na te obrazy?

– Zdecydowanie inaczej. Teraz już wiem, jak wygląda malgaska ziemia, jak wyglądają drzewa, kwiaty. Czuję tę atmosferę. Na pewno inaczej teraz namalowałabym drogę krzyżową. Kiedyś wiedziałam coś o tej wyspie, ale nie tyle, ile wiem teraz.

Była Pani na Madagaskarze. Czy tam zobaczyła Pani jakiś „obraz”, który chce przenieść na płótno?
– Mam zamiar namalować takie impresje malgaskie, ale jeszcze nie teraz, na spokojnie. Bo mogę powiedzieć, że byłam w raju. Mimo że tam jest straszna bieda, ludzie bardzo ubodzy, ten kraj jest tak piękny, ludzie tak mili, otwarci, szczerzy, że naprawdę czułam się jak w raju, i mimo kilku zdrowotnych problemów warto było tam być. Oprócz tego mam namalować kolejną drogę krzyżową, tym razem pewnie dla ks. Jana Podgórniaka, który od 26 lat pracuje w buszu.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki
  • Rodzina i społeczeństwo