Zabawy Sarmatów

publikacja 21.12.2009 10:08

Z Moniką Wlezień, historykiem sztuki, rozmawia Bogdan Gancarz.

Zabawy Sarmatów Foto: Henryk Przondziono

Bogdan Gancarz: - Ponoć w krakowskim oddziale muzeum Narodowego w pałacu biskupa Ciołka przy ul. Kanoniczej wyprawiacie jakieś brewerie? Tańce, śpiewy, rąbanie szablami. Prawie jak Sienkiewiczowscy kompanioni pana chorążego Kmicica, którzy we dworze w Lubiczu biesiadowali i palili z pistoletów do portretów Billewiczów. Czy dyrekcja muzeum nie jest zaniepokojona o całość zbiorów?

Monika Wlezień: - Ha! Ha! To były tylko warsztaty z cyklu „Sarmacja z bliska”. Zajmuję się szeroko pojętą edukacją muzealną. Obecnie zaś wizja muzeum jako takiego się przekształca. Z muzeum jako „templum” - świątyni, gdzie przechowywane są z nabożeństwem cenne przedmioty, i to przechowywanie zbiorów jest najważniejsze, w muzea bardziej otwarte, gdzie równie ważny jest odbiorca. Edukacja muzealna nabiera coraz większego znaczenia. Ta edukacja, zarówno dzieci, młodzieży, jak i osób dorosłych, może przybierać zarówno klasyczne formy (wykłady, spotkania), jak i metody warsztatowe, interaktywne. W spotkaniach z młodzieżą z cyklu „Sarmacja z bliska” jest na przykład warsztat szermierczy. Nie jest to jednak lekcja szermierki historycznej w oderwaniu od tego, co mamy w muzeum.

Spotkanie zaczyna się w sali, gdzie są portrety hetmańskie. Szermierz opisuje szable pokazane na portretach. Opowiada, jak młody szlachcic był wychowywany na rycerza. Chodzi więc o to, żeby nie koncentrować się na szabli w gablocie, tylko umiejscowić ją w scenerii, w której kiedyś była używana. Potem schodzi się na dziedziniec, gdzie fechmistrz Mateusz Berkowicz wraz ze swym partnerem, ubrani w staropolskie kontusze, dają pokaz szermierki na szable. Później zaś młodzież bierze szable do ręki. Przekonuje się, jak ta szabla leży w ręku, ile waży.

No a muzyka i tańce?
– To było w trakcie warsztatów muzyczno-aktorskich. To nie był zwykły koncert albo zwykłe przedstawienie. Uczestnicy warsztatu słuchali muzyki w wykonaniu skrzypaczki Anny Śliwy, ale wcześniej poznawali z bliska stare instrumenty z XVII i XVIII wieku. Słuchali na przykład, jak brzmi surdynka, czyli niewielkie skrzypce trzymane w surducie przez mistrza tańca i używane przez niego do poddawania rytmu tanecznego. Potem więc już polonez był im niestraszny.

Kim są uczestnicy warsztatów?
- To młodzież licealna z trzech krakowskich liceów. Zamierzam cykl tych warsztatów powtarzać, i wtedy przyjdzie czas na kolejne szkoły. Zależy mi, aby dzięki tym warsztatom uczestnicy mogli zdobyć nie tylko wiedzę, ale także by mogli wczuć się w realia przeszłości. Stąd obecność nie tylko historyka sztuki, ale także aktora, muzyka, szermierza, tancerza, plastyka. „Sarmacja z bliska” składa się z siedmiu spotkań. Umożliwia to coraz głębsze wchodzenie w ten sarmacki świat. Niekiedy wystarczy skupienie się na czymś jednym, aby osiągnąć dobry rezultat. Przy przedstawianiu sztuki barokowej była to pochodząca z kościoła w Krośnie wielka barokowa rama z obrazu ołtarzowego. Tworzyły ją wijące się srebrnozłote liście. Uczestnicy warsztatów tworzyli własny opis tego dzieła.

Przekształcali także na rysunku zwykłe jesienne liście w ornament barokowy. Każdy był inny! I to jest właśnie przeżycie tej sztuki, a nie tylko bierne przyjmowanie podawanej wiedzy. Inna grupa opisywała rzeźby Jana i Maryi, pochodzące ze słynnej „belki tęczowej” w kościele Mariackim. To wielkie, sięgające sufitu, rzeźby. Niekiedy zamykam drzwi do sali i zostajemy sam na sam z rzeźbami. Puszczam nagranie „Stabat Mater” Pergolesiego, powstałe w XVIII wieku niemal równocześnie z tymi rzeźbami. Uczestnicy patrząc na postacie Maryi i Jana i słuchając muzyki, mają teksty tej modlitwy. Pod wpływem słuchania i obserwacji powstają rysunki.

Czy na tym się skończą te interaktywne warsztaty?
- Nie! Młodzież poznawała świat średniowiecza i baroku, dzieci świat średniowiecza. Chciałabym jednak, aby podobne warsztaty były adresowane także do osób dorosłych. Wraz z osobami z 9 krajów opracowaliśmy projekt „Head” (Głowa), który ma być finansowany z funduszów unijnych. To cykl kilku lub kilkunastu spotkań dla osób powyżej 55. roku życia, pomagający w odbiorze sztuki średniowiecznej. Jedna część będzie się nazywała „Mój szkicownik”. W trakcie kilku spotkań w naszej Galerii Sztuki Średniowiecznej będzie się poznawać rozmaite „oblicza”. Będziemy się skupiać na konkretnych dziełach.

W materiałach graficznych przy „Obliczach dobra” wykadrowałam twarz św. Jana Jałmużnika, przy „Obliczach zła” twarz jednego z oprawców z ołtarza z Lusiny, okrutną twarz o grubych rysach, przy „Obliczach mądrości” jest wykadrowana twarz najstarszego z trzech króli, całującego stópkę Dzieciątka Jezus, przy „Obliczach piękna” twarz Madonny z Krużlowej . Każdy z uczestników dostanie szkicownik, w którym będzie zapisywał swoje myśli, uwagi, rysunki z tych spotkań.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Malarstwo
  • Architektura
  • Zjawiska
  • Sylwetki
  • Teka Jujki