Justyna szuka tożsamości

publikacja 16.02.2010 12:47

– Wiara, nadzieja i miłość są jak trzy gwiazdy, jaśniejące na niebie naszego życia duchowego – mówił w 2000 r. papież Jan Paweł II. Czy te gwiazdy zajaśnieją również nad wystawą młodej artystki Justyny Kuklo: „Wiara, nadzieja, miłość – obojętność”?

Justyna szuka tożsamości Foto: Archiwum Justyny Kuklo

Wystawa to intymny zapis jednego z etapów życia młodej artystki. Etapu przejściowego, ulotnego, który zapisany został w formie malarskiej instalacji z elementami audio.

– Justyna zaprasza nas do wejścia do swojego wewnętrznego sanktuarium. Sanktuarium to ma niezwykłą, przemyślaną konstrukcję, w której elementach, niczym w magicznej płaszczyźnie lustra, obserwujemy refleksje, odbicia jej samej – opowiada o wystawie jej kuratorka Anna Zalewska. W module zatytułowanym „Wiara” przeciwstawia rozłam między wizją kobiety stworzoną przez Kościół i tą kierowaną naturą. W „Nadziei”, trzymając się tajemniczej liny, wisi w próżni własnych oczekiwań wobec życia. Element centralny stanowi, zapewne nie przypadkowo „Miłość”. Widzimy tu artystkę balansującą na stołku, tracącą kontakt z rzeczywistością. Kompozycję dopełnia „Obojętność”. Jest ona elementem obcym, zdystansowanym, chłodno patrzącym na złożoność kobiecego – emocjonalnego postrzegania świata. Uosabia ją postać męska. A być może jest ona właśnie elementem dopełniającym ten świat?

Wchodząc do wnętrza instalacji, stajemy w obliczu przemyśleń artystki dotyczących wiary, miłości, nadziei – podstawowych wartości w jej życiu. – Obserwujemy całą złożoność kobiecego spojrzenia na świat. Justyna we własnych autoportretach próbuje przedstawić wyżej wymienione wartości – wyjaśnia Zalewska. Sama autorka o swoim projekcie mówi, że wypływa z jej wnętrza i pragnienia. – Moja instalacja malarska to moje wnętrze. Nie malowałam w poczuciu misji, by uczynić świat lepszym. Malarstwo zawsze było i będzie dla mnie częścią autoterapii i formą samodyscypliny – mówi Justyna Kuklo. Zdając sobie sprawę, że przedstawia najważniejszą dla niej część siebie samej, ma również nadzieję pozostać w dialogu ze sobą oraz widzem. Może warto więc wejść w ten świat i podjąć dialog z autorką.





Charakterystyczne obrazy pędzla Justyny Kuklo.


Zbudować wewnętrzne sanktuarium
Sama Justyna Kuklo zauważa: - Zadaję sobie pytanie o trzy wartości dla mnie najważniejsze: o wiarę, nadzieję i budowaną przez nie miłość. Chcę dokonać rytuału wejścia w samą siebie. Zajrzeć do środka. buduję wewnętrzne sanktuarium przy pomocy moich wartości. Moje malarstwo nie szuka monopolu na trafne odpowiedzi. Jest raczej próbą stawiania sobie pytań: czym dla mnie jest wiara? Po co mi nadzieja? I czego szukam w miłości? Liczę się z tym, że niektóre wartości w moim życiu ulegają dewaluacji. Sprawdzam, czy rozwijają się razem ze mną. szukam swojej wiary. Przyjmuję postawę pokory i pokuty za grzechy. Poszukuję, by zająć miejsce i zrozumieć reguły, zgodnie z którymi mogłabym żyć w zgodzie z sobą samą.

Badam granice własnej moralności. wystawiam na próbę filtr mojego sumienia. W obrazie „nadzieja” jestem zawieszona w przestrzeni. nadzieja staje się moją liną ratunkową, kręgosłupem trzymającym mnie w pionie. W obrazie „miłość” balansuję wobec uczucia, które działa jak wirus. w pierwszej fazie tracimy równowagę, grunt pod nogami. wystawiamy naszą nadzieję na próbę, by dała szansę miłości. W końcu ulegamy bez reszty. Kochamy, smakujemy. Nie ma miłości pewnej, łatwej, łagodnej, bez ryzyka, że nie „spadniemy ze stołeczka”.

„Obojętność” to mężczyzna - człowiek obcy, inny. Stoi bezradny wobec sposobu przeżywania uczuć przez kobietę. Obojętność to raczej postawa obiektywizmu, uwolnienie się od emocji. Postawa dystansu, bezradności, niemoc współodczuwania. To konfrontacja z kobiecym światem emocjonalnym i uczuciowym. instalacji towarzyszą nagrania słów, które wypowiadam. Moim założeniem było wywołanie wrażenia niepokoju i spokoju głosów-rozmyślań w mojej głowie; stworzenie kakofonii słów. Używam głosu jak narzędzia dopełniającego instalacje. Poczucie intymności, usłyszenia siebie, stało się moim priorytetem. Powtarzam wyrazy - rytmicznie, nieskładnie. Ta instalacja to próba podsumowania siebie jako kobiety, osoby, która zakończyła etap emocjonalnego dorastania. *** Tekst pochodzi z gdańskiego "Gościa Niedzielnego".