Specjaliści od tęczy

Agata Combik

publikacja 24.02.2010 08:38

Kwiaty w rękach anioła migocą, aureole mienią się złotem, krew i woda z przebitego Serca Jezusa płyną lśniącymi strumieniami. Historie na witrażach żyją i przemawiają. Zanim rozbłysną w słońcu, potrzeba długiej pracy „w cieniu”.

Specjaliści od tęczy Foto: Agata Combik

Ołówek, nóż, pędzel i piec, a przedtem… urzędnicze papierki. Takie są początki. W pracowni witraży przy ul. Paprotnej we Wrocławiu znajdziesz skrzydlate anioły i zamki na wodzie, świętych, kwiaty i jeźdźca na koniu, Ojca Świętego, rajskie ptaki z kolorowymi ogonami, herby, kwiaty, misterne ornamenty, obłoki, wzgórza i pola… Wszystko się mieni, migoce i o czymś opowiada. Co witraż, to inna historia – z życia świętych, z Biblii, z dziejów Polski.

Jak to się robi
– Ze szkła można zrobić wszystko – mówi pan Bolesław Szczypiński, który zna się na nim jak mało kto. Jest z wykształcenia technologiem szkła i pracuje przy nim 52 lata. Przez długi czas dmuchał kryształy w hucie szkła „Julia” w Szklarskiej Porębie, potem związał swoje życie właśnie z witrażami. Po nim zamiłowanie odziedziczył syn Marek, obecnie właściciel pracowni witraży Inko-Art. Jak rodzą się kolorowe dzieła?

– Osoba zamawiająca witraż przedstawia swoje życzenia. Artysta ogląda dokładnie miejsce, do którego witraż jest przeznaczony, i przygotowuje wstępny projekt – tłumaczy pan Bolesław. – To może być dom prywatny, zamek, ratusz czy nawet… filharmonia (przygotowywaliśmy witraże do takiego obiektu w Jeleniej Górze). Czasem też wykonujemy nieduże witraże do powieszenia, np. w oknie – wykonywaliśmy takie dla prezydenta Wałęsy (rozdawał je potem jako prezenty). Najwięcej jest zleceń do kościołów, starych i nowych. W tych pierwszych często chodzi o renowację czy rekonstrukcję brakujących elementów. Stare witraże niszczeją – jak te w Radeczu, które wyleciały z okien, gdy w pobliżu wybuchła cysterna.

Jeśli chodzi o kościoły, oprócz akceptacji zleceniodawcy konieczna jest jeszcze zgoda kurialnego historyka sztuki, a w przypadku obiektu zabytkowego – także konserwatora zabytków. Gdy pozwolenia już są, ruszają prace. Projekt w skali 1:1 jest dzielony na szablony i cięty. – Według szablonów tnie się szkiełka – opowiada dalej pan Bolesław. – Robi się to ręcznie, nożem widiowym, co wymaga wielkiej precyzji. Następnie artyści przystępują do malowania szkieł specjalnymi farbami. Po nałożeniu każdego kolejnego koloru szkła są wypalane w piecu w temperaturze zwykle zbliżonej do 650°C – i tak 6–7 razy. Witraż wkładany jest potem w listwy ołowiane. Lutuje się go z obydwu stron, kituje. I już można montować na miejscu, zabezpieczając antywłamaniową szybą.

Święci na kolorowo
Każde zlecenie to wyzwanie i przygoda. Największym jak dotąd przedsięwzięciem dla wrocławskiej pracowni były witraże do katedry w Rzeszowie, przygotowywane na przyjazd Jana Pawła II. – To nowo zbudowana świątynia, z ogromnymi oknami. To nad ołtarzem głównym miało 52 mkw., na chórze – 56 mkw. – wspomina pan Bolesław. – W sumie wykonaliśmy tam 350 mkw. witraży. Pracowaliśmy trzy lata.

Rzeszowską katedrę ozdobiły głównie przedstawienia symboliczne, np. wielkie płomienie. Najczęściej jednak na kościelnych oknach goszczą przeróżni święci. I tak na przykład w miejscowości Stolec k. Sieradza w kościele o 50 oknach pojawi się ich cały „tłum”. Wiernych będzie witał Jan Paweł II z otwartymi ramionami, wewnątrz znajdzie się m.in. św. Cecylia, ufundowana przez organistę z chórem, św. Florian czy św. Barbara – którą zażyczył sobie pochodzący z tej parafi górnik. W Radziądzu koło Brzegu kolorowi aniołowie będą wręczać Maryi kwiaty i koronę. Prace trwają jednocześnie dla kościołów w Wałbrzychu, Łozinie, Wszemirowie, a także w Herbach k. Częstochowy.

Wrocławscy witrażyści pozostawili ślad po sobie na Jasnej Górze, gdzie znalazło się dotąd sześć ich prac; ich dzieła bywały darami dla Jana Pawła II, np. w czasie Kongresu Eucharystycznego w 1997 r. Swoją kolorową pasją dzielą się z innymi – na przykład z… więźniami z zakładu karnego w Rawiczu. – Udostępniamy im resztki szkła, na krótkim przeszkoleniu byli u nas artyści prowadzący w więzieniu zajęcia – mówi pan Bolesław. – W zamian otrzymujemy czasem stamtąd piękne prace.

Jednym z ważniejszych w tym roku szklanych dzieł Inko-Artu będzie na pewno witraż św. Andrzeja Boboli w bazylice garnizonowej pw. św. Elżbiety. Już wkrótce święty znajdzie się w jednej z tamtejszych kaplic jako wędrowiec w rozwianych szatach przemierzający kresowe drogi.