Siostry Magadalenki

Edward Kabiesz

publikacja 10.06.2005 20:45

W głośnym filmie Petera Mullana „Siostry Magdalenki” prowadzony przez zakonnice przytułek przypomina hitlerowski obóz koncentracyjny, a same zakonnice nazistowskie oprawczynie. Przebywające tu dziewczyny poddane zostają brutalnej presji fizycznej i psychicznej, pracują ponad siły w pralniach, z których zyski czerpie Kościół, podobno na „murzynków” w Afryce. „Siostry Magdalenki” weszły na ekrany w aurze skandalu. Oto jeszcze jeden film w bezkompromisowy sposób rozprawiający się z kolejną „czarną kartą” w historii Kościoła katolickiego, tym razem w Irlandii.

Dystrybutorzy uznali, że nośnym chwytem reklamowym będzie informacja, iż Watykan film potępił, a kardynał Ersillio Tonini nazwał go hańbą dla festiwalu w Wenecji, gdzie obraz Mullana otrzymał w 2002 roku Złotego Lwa. Film otrzymał też kilka nominacji i wyróżnień na innych festiwalach, których jurorzy coraz częściej nagradzają filmy z dobitnie wyrażonym antykatolickim przesłaniem. Obraz Mullana zrealizowany został z pasją, poraża przedstawianym na ekranie okrucieństwem, budzi emocje i współczucie dla ofiar rygoru, jaki panuje w przytułku prowadzonym przez zakonnice irlandzkiego zgromadzenia św. Marii Magdaleny, powszechnie nazywane Magdalenkami.





Scenariusz stanowi kompilację wspomnień byłych pensjonariuszek zakładu. Chociaż trzy ekranowe bohaterki są postaciami fikcyjnymi, czego w filmie nie zaznaczono, widz odnosi wrażenie, że ma do czynienia z realnie istniejącymi osobami. Film utrzymany jest częściowo w formule realistycznej, miejscami nawet paradokumentalnej, szczególnie na początku. Wkrótce jednak okazuje się, że reżyser sięga do arsenału środków z tradycji propagandowej agitki. Widać to przede wszystkim w przedstawianiu sylwetek zakonnic, przypominających karykaturalne monstra z teatru marionetek.

Nie znajdziemy wśród nich ani jednej pozytywnej czy niejednoznacznej postaci, reżysera nie interesują zresztą psychologiczne niuanse. Postać księdza, wykorzystującego seksualnie wychowanki, skonstruowana została według tego samego schematu. Podobnie przedstawia się codzienność klasztornego zakładu, w którym rządzi strach, przemoc fizyczna i psychiczna. Ekranowa rzeczywistość, czarna i jednowymiarowa, staje się podstawą nie tylko do oskarżenia Kościoła katolickiego o odpowiedzialność za archipelag zła, jakim w mniemaniu reżysera były prowadzone przez magdalenki przytułki, ale w ujęciu Mullana stają się one metaforą instytucji samego Kościoła.

Nie można oczywiście zaprzeczać, że do pokazanych w filmie nadużyć dochodziło w ośrodkach firmowanych przez Kościół katolicki, a niektóre zakończyły się wyrokami sądowymi szeroko nagłaśnianymi przez media. Podobnie jak w różnych zakładach świeckich czy innych, prowadzonych przez wspólnoty protestanckie. Każde nadużycie, niezależnie od tego, kto jest za nie odpowiedzialny, godne jest potępienia. Jest to oczywiście problem bolesny dla Kościoła i wiernych, ale czy upoważnia to twórcę do wysuwania demagogicznych uogólnień i oskarżeń o systemowe, związane już z samą misją Kościoła, tworzenie swego rodzaju katolickich gułagów?

Czy w tych wszystkich przytułkach prowadzonych przez prawie dwa wieki w Irlandii przez siostry zakonne pracowali wyłącznie hipokryci o sadystycznych instynktach? Czy fakt, że zdarzają się niegodni księża dyskredytuje wszystkich innych? Jaką rolę spełniały owe zakłady w czasach powszechnej biedy, kiedy praktycznie nie działały służby socjalane, a opieka społeczna znajdowała się w powijakach? Dlaczego rodziny tak łatwo oddawały do przytułków córki, które nie weszły w kolizję z prawem? Brakuje w filmie chociażby próby naświetlenia kontekstu społecznego i kulturowego, w jakim mogły zaistnieć podobne przypadki.

Trudno dyskutować z autorem filmu, a właściwie przepełnionego nienawiścią do Kościoła pamfletu, który od początku kieruje się z góry określoną tezą, wyrażoną bez ogródek w jednej z jego wypowiedzi - „To Kościół Talibów... W miarę postępów w realizacji coraz wyraźniej zdawaliśmy sobie sprawę z braku różnicy pomiędzy Kościołem katolickim a Kościołem Talibów”. Autor zresztą wcale nie oczekuje dialogu.

Reż. Petr Mullan; wyk.: Geraldine McEwan, Nora Jane Noone, Anne-Marie Duff, Dorothy Duffy, Daniel Costello; Wlk. Brytania/Irlandia 2002