"Biedny" Harry

Edward Kabiesz

publikacja 04.08.2009 13:31

Kiedy w „L’Osservatore Romano” ukazała się pozytywna recenzja ostatniego filmu o Harrym Potterze, w światowej prasie pojawiły się sensacyjne komentarze sugerujące, że Watykan zmienił negatywne dotąd stanowisko w sprawie filmu.

"Biedny" Harry Harry Potter i Książę Półkrwi; reż. David Yates, wyk.: Daniel Radcliffe, Emma Watson, Rupert Grint, Julie Walters; USA 2009 fot. © 2009 Warner Bros. Ent, Harry Potter Publishing Rights J.K.R

Jakie to było stanowisko? Vittorio Messori, znany katolicki publicysta i pisarz, kpi z tych komentarzy w artykule opublikowanym w „Corriere della Sera”. „Nie ma mowy o żadnym watykańskim „rozgrzeszeniu”, ponieważ nie było wcześniej żadnej „ekskomuniki” – pisze. Według pisarza próbuje się wmówić czytelnikom, że nastąpiło „nowe otwarcie Kościoła na wymiar nadprzyrodzony”, rozumiany bardziej jako „paranormalny”, a nie „transcendentny”.

Harry, zabójcza broń
Messori przypomniał, iż swego czasu głośno było o rzekomym potępieniu książek o Harrym Potterze przez kard. Josepha Ratzingera, po czym okazało się, że „chodziło o pogląd nie jego, lecz jednego ze współpracowników”, co wykorzystała pewna niemiecka dziennikarka. Sprzeciw i potępienie najpierw książki, a później filmu pochodziły ze środowiska tradycjonalistów, mających obsesję na punkcie „antychrześcijańskiego spisku”, według których Harry Potter miał być „zabójczą bronią” spiskowców.

Faktem jest, że powieściowy i filmowy Harry Potter ma przeciwników i zwolenników wśród środowisk protestanckich i katolickich. Często padają argumenty wagi ciężkiej, takie jak np. propagowanie satanizmu, wiary w magię i czary, które w powieści traktowane są zdaniem przeciwników zbyt dosłownie, popularyzowanie okultyzmu i brutalności. Dochodziło nawet do publicznych protestów przeciwko rozpowszechnianiu ekranizacji powieści w kinach. Taka sytuacja miała miejsce np. w 2002 roku w Tarnowie. Z tymi zarzutami polemizują wywodzący się również ze środowisk katolickich zwolennicy Harry’ego Pottera, uważając powieść za uwspółcześnioną baśń opartą na klasycznych wzorcach, w której ostatecznie zwycięża dobro nad złem.

Nowa misja Harry’ego
Harry powrócił po raz szósty. Kolejna odsłona ekranowej sagi opartej na powieściach J.K Rowling być może rozczaruje dotychczasowych entuzjastów przygód najbardziej popularnego nastolatka na świecie, którzy przyzwyczaili się już, że w poprzednich częściach właściwie od samego początku wiele się dzieje. Tu akcja rozwija się powoli, można zaryzykować twierdzenie, że nawet niemrawo. Dopiero pod koniec filmu wydarzenia nabierają dynamiki, a spektakularne efekty specjalne nie zawodzą. Podobnie jak w poprzednich ekranizacjach powieści w filmie pojawia się tylko część znajdujących się w niej wątków.

Harry Potter miał jedenaście lat, kiedy trafił do Hogwartu. Każdy tom powieści przedstawiał kolejny rok nauki Harry’ego w szkole. Teraz chłopak ma już lat siedemnaście i podobnie jak koledzy przeżywa pierwsze uczuciowe fascynacje, chociaż nie w stopniu aż tak intensywnym jak oni. Przykładem tego jest chociażby Ron, przyjaciel Harry’ego, który na dokładkę skonsumował prawie całe pudełko zaczarowanych czekoladek, co dało nieoczekiwane efekty. Poza tym Harry ma na głowie wiele innych problemów, więc nie może myśleć wyłącznie o sobie. Znowu rośnie w siłę Czarny Pan, czyli Voldemort. Śmierciożercy, jego zausznicy, sieją zniszczenie zarówno w świecie mugoli, jak i w świecie czarodziejów. Okazuje się, że nawet w zamku nie jest bezpiecznie. Tylko dyrektor Dumbledore wie, że zbliża się finałowa walka z Voldemortem reprezentującym siły zła.

Szansą na pokonanie Voldemorta jest poznanie sekretu jego mocy. To zadanie powierzone zostaje Harry’emu. Ale sekret ten zna tylko były nauczyciel w Hogwarcie, profesor Horacy Slughorn. Dumbledore zachęcił profesora do powrotu na zajmowane kiedyś przez niego stanowisko, mając nadzieję, że Harry wydobędzie z niego tajemnicę. Nie jest to zadanie łatwe i nie obędzie się bez ofiar. Tym bardziej że zausznicy Voldemorta stają się coraz bardziej bezczelni. Udaje się im nawet umieścić w szkole swojego agenta, Draco Malfoya, którym opiekuje się ponury profesor Severus Snape. Jaki będzie wynik tej walki? Rozwiązanie poznamy dopiero w kolejnych, dwóch ostatnich ekranizacjach opublikowanej już i kończącej cykl powieści Rowling „Harry Potter i Insygnia Śmierci”.

Zło bez twarzy
Świat przedstawiony w „Harrym Potterze i Księciu Półkrwi”, podobnie jak we wcześniejszych ekranizacjach powieści Rowling, jest mroczny. Przerażające są też kreatury będące na usługach Czarnego Pana. Jednak ten klimat rozjaśniają akcenty humorystyczne, których w filmie nie brakuje. Dowcipne dialogi między Harrym i jego przyjaciółmi czy zabawne gagi na pograniczu groteski pozwalają widzowi na chwilę oddechu od narastającej powoli atmosfery totalnego zagrożenia. Wydaje się, że tym razem reżyserowi bardziej też zależało na wnikliwym przedstawieniu relacji między głównymi postaciami filmu i pogłębieniu ich psychologicznych sylwetek niż na samej akcji.

Czarodziejskie różdżki, eliksiry, latające miotły i inne magiczne narzędzia są w tej, jak i wcześniejszych częściach cyklu, tylko gadżetami, nie pełnią w nich roli najważniejszej, nie decydują o losie Harry’ego Pottera. Kilka lat temu, w okresie, kiedy każdy krytyczny głos wobec książek Rowling nagłaśniano nierzadko w celach marketingowych, Wojciech Cejrowski, pisząc o magii w Potterach zauważył: „Jak się mają do tego Pottery, które bez wątpienia budzą fascynację światem czarów? Kiedy byłem małym chłopcem, czytałem książki o czarodziejach. I zawsze wtedy chciałem być takim czarodziejem. A potem z tego wyrosłem”. No właśnie. Bo to, co ważne, wynika z obecnych w powieści i filmie wartości takich jak przyjaźń, odpowiedzialność, zdolność do poświęcenia, pokonywania własnych niedoskonałości i działania według jasno zdefiniowanych zasad w obliczu żerującego na ludzkich słabościach zła.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki