Nie jestem guru polskich mediów

publikacja 06.08.2009 12:00

Rozmowa Edwarda Kabiesza z Dariuszem Dąbskim, prezesem Telewizji Puls.

Nie jestem guru polskich mediów Dariusz Dąbski. Forto: Marek Piekara.

Edward Kabiesz: Telewizja Puls osiągnęła znaczący procentowo, dwukrotny wzrost oglądalności po rozstaniu z Murdochem. Czyli rozstanie wyszło stacji na dobre.

Dariusz Dąbski: - Nie uważam się za guru polskich mediów, ale myślę, że chodzi tu przede wszystkim o polski szlif, który teraz nadaliśmy stacji . Poprzednia ramówka była tworzona pod dużym wpływem ludzi z poprzedniego zarządu. Człowiek, który kierował stacją był spoza Polski, i okazało się, że propozycje sprawdzone na innych rynkach nie sprawdziły się u nas.

Nie trafili z ofertą?
- Tak można by powiedzieć, biorąc po uwagę fakt, że obecna ramówka jest sześć razy tańsza, a generuje 48% wzrost oglądalności w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku.

Przyczyniła się do tego likwidacja programów publicystycznych i informacyjnych.
- Nie tylko. Programy publicystyczne były obecne w naszym programie jeszcze do niedawna, wstrzymaliśmy produkcję publicystyki na okres wakacyjny. W programie było dużo kosztownych pozycji, były drogie filmy i seriale, które niestety nie zawsze przekładały się na oglądalność.

Obecnie Telewizja Puls ma oglądalność na poziomie 1%. W porównaniu z innymi stacjami ogólnopolskimi nie jest to jednak dużo.
- Realia są takie, że przy ograniczonym zasięgu dużo trudniej jest walczyć o znaczny wzrost, bo koszt dotarcia do widza jest o wiele wyższy. Natomiast bodźcem do zwiększenia oglądalności od czwartego kwartału będzie nie tylko uatrakcyjniona ramówka, ale również wzmocnienie sygnału nadawania z kilku nadajników głównych, co znacząco wpłynie na zwiększenie zasięgu. Porównywalnie rozszerzenie koncesji o 4 nowe częstotliwości, ale nie zlokalizowane na głównych nadajnikach, o które tak zaciekle walczył TVN, zapewniły nam niewielki wzrost zasięgu. Oglądalność od września powinna wzrosnąć, bo dzięki zwiększeniu mocy głównych nadajników przybędzie nam około 2,5 miliona potencjalnych widzów więcej. Kolejną szansą wzrostu oglądalności jest cyfryzacja. Z chwilą uruchomienia cyfrowego mulipleksu Telewizja Puls będzie dostępna w każdym domu w cyfrowej jakości poprzez naziemną telewizję cyfrową.

Zapowiadał Pan stworzenie kanałów tematycznych. Czy to realne w obecnej sytuacji?
- Oczywiście, że jest realne. Ale wtedy kiedy będzie zasięg. Wnioski o koncesje na kanały tematyczne zostały złożone do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym momentem na ich uruchomienie będzie start II multipleksu i równolegle do tego wejście w telewizję kablową i satelitarną. Nie chcemy tego robić za wcześnie, by nie ponosić niepotrzebnych kosztów. Poza tym trwają rozmowy z inwestorami i nie wykluczamy, że być może te kanały będą miały inny charakter niż planowaliśmy.

Jakie to były założenia?
- Jeden to kanał newsowy, a drugi rozrywkowy.

Mówił Pan, że wzrost oglądalności związany jest ze zmianami w programie. Zwrócił się Pan o zmianę zapisów w koncesji, w tym o usunięcie zapisów o ilości programów religijnych w ramówce? Czy obniżają one oglądalność?
- Nie tylko religijnych, ale również publicystyki i informacji.

Co to oznacza w praktyce?
- Wiemy, co widz chętnie ogląda, a czego nie. Pomimo tak ogromnych środków, które wydaliśmy na programy religijne i społeczne, ich oglądalność była znikoma. Mam o to pewien żal do widza, chociaż nie mogę się na niego obrażać. My realizowaliśmy programy misyjne o wymagających budżetach, chyba żadna inna stacja nie wyprodukowała więcej programów religijnych realizując misję stacji rodzinnej promującej wartości chrześcijańskie. Należy pamiętać, że zapisy w koncesji dotyczące kwot programowych były wpisane na naszą prośbę. To bardzo ważne. Koncesja jest uniwersalna albo nie, ale tych zapisów nie musiało w niej być. Po prostu był to pewien kompromis pomiędzy udziałowcami, by korzystając z sukcesu komercyjnego stacji równolegle realizować jej misję. To sytuacja unikalna na skalę ogólnoświatową, że największa korporacja medialna świata miała tego rodzaju joint venture z organizacją religijną jaką jest zakon franciszkanów.

Ale widzów nie przybyło. Z czego wynika, że telewizja o charakterze chrześcijańskim nie interesuje widzów.
- Nie możemy zmusić widzów do oglądania konkretnych programów, ale możemy za to być bardziej elastyczni i jak najlepiej reagować na ich oczekiwania. Mamy dane dotyczące oglądalności poszczególnych pasm, które wyraźnie wskazują jaką programy misyjne miały oglądalność. Każda stacja, nawet obecnie TVP, ma swoje wyzwania dotyczące finansów. Tym bardziej my. Ani nie dysponujemy abonamentem, ani pieniędzmi z budżetu państwa. Oczywiście stacja może się z aktualnej koncesji wywiązywać bez żadnego problemu puszczając powtórki, ale mówiąc wprost nie chcemy tworzyć fikcji. Zniesienie ścisłych zapisów dotyczących konkretnej liczby godzin nadawania programów informacyjnych, , religijnych oraz publicystycznych zwiększa naszą swobodę w tworzeniu programu i szybkim reagowaniu na zmiany rynkowe. Natomiast nie zmieniamy światopoglądu jeżeli chodzi o wartości chrześcijańskie.

Jednak powstał kanał religijny religia. TV, który nadaje takie programy.
- Życzę im jak najlepiej, ale proszę zwrócić uwagę na dużo większe koszty utrzymania stacji naziemnej. To zupełnie inna liga. Sama liczba pracowników potrzebnych do obsługi technicznej stacji naziemnej a stacji tematycznej/kablowej jest nieporównywalna, a sam koszt nadawania naziemnego kosztuje ponad 10 milionów rocznie. Tu nie ma w ogóle porównania.

To dowód, że stacja o charakterze chrześcijańsko-rodzinnym nie może się sama utrzymać na rynku medialnym.
- Telewizja Puls to cały czas stacja rodzinna i taką chce pozostać. Tu nie ma żadnej rewolucji. Prezentujemy wartości rodzinne, promujemy problem godności człowieka, działamy w poszanowaniu wartości chrześcijańskich. Natomiast nie stać nas na produkowanie programów, których nikt nie ogląda.

Czy franciszkanie akceptują te zmiany w zapisach koncesyjnych?
- Pytanie powinno brzmieć, czy my mamy wybór? Gdyby pan był na miejscu Ojców Franciszkanów to wolałby Pan mieć zapisy w koncesji dotyczące produkcji programów, których nikt nie ogląda? Czy też realizować misję na tyle ile jest to możliwe oraz zaistnieć również w innej przestrzeni, np. w Internecie tworząc portal religijny.

Kiedy portal zacznie działać?
- Myślę, że wraz z decyzją co do wyboru inwestora, ma szansę ruszyć portal religijny. Od strony technicznej jesteśmy już przygotowani. Trudno mi powiedzieć kiedy dokładnie, może za miesiąc, dwa.

Kto będzie inwestorem stacji? Rozmowy toczą się już od dłuższego czasu.
- Nie mogę odpowiedzieć dokładnie ze względu na klauzulę poufności prowadzonych rozmów. W tej chwili prowadzę bardzo intensywne rozmowy z sześcioma potencjalnymi inwestorami i są to rozmowy trudne. Wymagają niestety czasu, a obecna sytuacja rynkowa też nie ułatwia podejmowania decyzji. Potencjał stacji jest bardzo duży, wiąże się bezpośrednio z cyfryzacją.

Czy stacja dotrwa do tego momentu?
- Sytuacja nie zależy tylko od nas, ale przede wszystkim od rynku. Jeżeli rynek się ustabilizuje będziemy mieli więcej czasu. Możemy przyjąć jeden z kilku możliwych wariantów. Możemy szukać jeszcze oszczędności i tak działać jakiś czas. Poza oszczędnościami wykorzystamy wzrost zasięgu. Do tego oczywiście dochodzi potencjalny inwestor. Uważam, że lepiej mieć mniejszy kawałek większego tortu i realizować inne dzieła, niż zatonąć mając 100% niczego. Jest duże zainteresowanie potencjalnych inwestorów, natomiast otrzymaliśmy oferty, które nie są do końca satysfakcjonujące. Jesteśmy jednak otwarci, zobaczymy co te rozmowy, które codziennie prowadzimy przyniosą. Niestety konkurencja chciałaby, aby się nie udało i w związku z tym doświadczamy różnych ataków, w tym szczególnie czarnego PR-u.

Z czyjej strony?
- Ze strony konkurencji, sił, które nie przebierają w środkach. Na innych rynkach jest konkurencja, ale ona przede wszystkim skupia się na konkurowaniu w przestrzeni biznesowej. A tu w Polsce te reguły gry są bardzo nieczyste. To przykre, szczególnie dla ludzi, którzy prócz zarabiania pieniędzy starają się zrobić coś dobrego. Każdy gdzieś widzi drugie dno, ale nie ma tu drugiego dna. Każdy w naszej sytuacji robiłby to samo. Mieliśmy moim zdaniem dobre programu publicystyczne, w które nikt nie ingerował, ludzie, którzy je robili nie robili ich tylko dla pieniędzy. W ramach możliwości walczyliśmy z oligopolem, chcieliśmy go złamać. Goście tych programów też chętnie do nas przychodzili, bo nie były to inscenizowane jatki, ale wartościowe dyskusje. Widz nie docenił tych starań. Teraz emitujemy rozrywkę rodzinną, filmy familijne, komedie, a oglądalność rośnie przy pięciokrotnie niższym koszcie programu. Zawsze staramy się, żeby na antenie znalazło się wartościowe przesłanie.

Jednak zdarzają się programy, które budzą wątpliwość ze strony widzów. Np. w jednym z programów Pulsu Kultury widzowie dostrzegli promocję książki, która chyba nie spełnia tych zasad. Chodzi o program poświęcony książce „Berek”. Już sama okładka tej książki jest prowokacją religijną, obrażającą uczucia widzów.
- Wyprodukowaliśmy 328 odcinków Pulsu Kultury poruszających wiele tematów poświęconych kulturze, w tym twórczości literackiej. W jednym z programów gościem był p. Szczygielski, ale z treści rozmowy nie wynikała ani promocja homoseksualizmu, ani książki „Berek”. Programy poświęcone kulturze często nie mogą się zamykać na pewne tematy, aby stworzyć przestrzeń umożliwiającą dialog.

Czy uważa Pan, że nowa ustawa medialna powinna wejść w życie?
- Jeżeli nie zostanie rozwiązana sprawa finansowania mediów publicznych będzie to z dużą szkodą dla widza i całego rynku medialnego, na którym może wystąpić chaos. Nie wyobrażam sobie, żeby telewizja publiczna zaniżała ceny reklam działając pod presją, wtedy stracą wszyscy nadawcy, a przede wszystkim widzowie. Telewizja publiczna to wspólne dobro i musi istnieć, aby wypełniać swoją misję. Jako obywatel nie wyobrażam sobie istnienia rynku bez telewizji publicznej. Natomiast telewizja publiczna musi być niezależna od polityki, oraz mieć zagwarantowane źródła finansowania. Mam nadzieję, że tę ustawę uda się poprawić i że zagwarantuje ona nie tylko finansowanie telewizji publicznej, ale i porządek medialny, którego w tej chwili nie ma. Czy powinien być abonament? W tej czy innej formie powinna być jakaś stała opłata, ponieważ uzależnienie się od polityków oraz budżetu Państwa, który tak jak obecnie jest pod wielką presją nie wróży dobrze telewizji publicznej, a co za tym idzie i nam obywatelom.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki