Narodziny zła

Mateusz Hofman

publikacja 09.01.2010 08:20

„Biała wstążka” Michaela Haneke ma formę kryminału. Nie zagadka jest w nim jednak najważniejsza. Ta nie zostaje nawet rozwiązana. Zło nie zostaje ukarane. Ważniejsze od pytania "kto zło czyni" jest pytanie: kto za zło odpowiada?

Narodziny zła Foto: Monolith.pl

W małym miasteczku z Niemczech dochodzi do serii niepokojących wypadków. W wyniku pierwszego z nich miejscowy lekarz trafia do szpitala. Skutkiem innego zostaje zniszczona część zbiorów największego i dającego zatrudnienie gospodarstwa w okolicy. Niedorozwinięty syn akuszerki najpierw znika, a odnaleziony zostaje dotkliwie pobity. Inne są jeszcze bardziej drastyczne.

Miejscowa policja prowadzi śledztwo. Winni nie zostają jednak odnalezieni. W podejrzenia nauczyciela nikt nie chce wierzyć. Nawet ci, którzy mają największe powody po temu by je dzielić. Przerażającej prawdy – która jest widzowi tylko sugerowana, nie zostaje wypowiedziana wprost jak w „Ukrytym” tego samego reżysera – nikt nie chce przyjąć do wiadomości, choć w przyszłości zło może urosnąć w siłę (co nawet całkiem wprost sugeruje już na początku filmu narrator – wspomniany pedagog). Pytanie czyja to wina jest dla reżysera daleko bardziej interesujące i ważne niż pytanie o bezpośrednie sprawstwo. Czy zresztą zaniechanie, gdy można zło jeszcze powstrzymać, nie jest większą zbrodnią?

Na początku filmu widzimy jak pastor każe swoje dzieci za zbyt późny powrót do domu, narażenie rodziców na lęk, spowodowanie zmartwień. Dzieci są winne rodzicom posłuszeństwo absolutne, oni rządzą ich życiem. Utrata niewinności i czystości przez dzieci zostaje potwierdzona przez przywiązanie na ich ramieniu tytułowej białej wstążki. Zostanie ona zdjęta gdy młodzi ludzie odzyskają niewinność. Znów zasłużą na zaufanie rodziców. Do tego czasu dodatkowo czekają ich codzienne razy. Kara zostaje w imię rodziców i Boga.

Gdy jednak jedno z dzieci da Bogu inną szansę by go ukarał, nawet pozbawił życia jeśli jego zbrodnia jest aż tak wielka, nic się nie dzieje. Chłopiec uznaje więc, że Bóg jest z niego zadowolony. To osąd ojca był niesprawiedliwy. Powołanie się na Boga – niewłaściwe. Co więc jest podstawą ojcowskiego autorytetu? Z czego miałby on wynikać? Świadomość braku tychże podstaw, może baku podstaw dla najważniejszych wartości powoduje, że nie podstaw dla moralności. Jak mawiał Iwan Fiodorwicz Karamazow – gdyby nie było Boga, co powstrzymywałoby ludzi przed złem?

Jedyną scenę miłości fizycznej, będącej początkiem życia ludzkiego widzimy między lekarzem, a akuszerką. Jest chłodna, odpychająca, nie ma w niej żadnych uczuć. Romans między tym dwojgiem – oboje są wdowcami - kończy się wśród wyzwisk i wzajemnych pretensji. Zło jest u podstaw ludzkiego pochodzenia, musi więc być jego częścią immanentną. Szczęściem jest jeśli nie ujawni się w trakcie życia.

Tak, jak siebie nawzajem rodzice traktują również dzieci – z chłodem i wyniosłością. Syn lekarza boi się ojca gdy ten powraca ze szpitala – nie chce mu wyjść na spotkanie, przywitać się, ukrywa się w jednym z pomieszczeń w domu. Ten odtrąca więc dziecko.

Ojciec ukochanej nauczyciela traktuje ją jak materiał handlowy. Interesuje go wyłącznie majątek, możliwe dochody potencjalnego zięcia. Wystawia go na próby. Jakże inna na tym tle jest właśnie wspomniana para. Ich związek jest platoniczny, romantyczny, pozbawiony łatwej fizyczności (najmniejszy dotyk jest nieśmiały). Może inni też będą dla swoich potomków.

Swoimi podejrzeniami prowadzący prywatne śledztwo wychowawca dzieli się z pastorem – zostaje wyrzucony z domu tego ostatniego wśród gróźb. Przyznanie racji tym hipotezom byłoby przyznaniem się do winy. Autorytet zostałby utracony nie tylko wśród dzieci, ale także – co gorsza - wśród pozostałych mieszkańców wioski. Pozycja publiczna jest ważniejsza od powstrzymania zrodzonego własną przemocą, przez zaniedbania zła. To właśnie w filmie Hanekego jest najbardziej przerażające. Reżyser pokazuje mechanizm powstawania zła. Mechanizm uniwersalny.

Filozofia, a może - mówiąc szerzej – nauka ma za zadanie tłumaczyć świat nas otaczający. Sztuka ma go opisywać przy użyciu różnych mediów i poetyk z nią związanych. Największą wartość sztuka osiąga gdy spełniając swoje zadanie, stara się spełniać zadanie filozofii. Tak się dzieje w przypadku „Białej wstążki”.