Żyjąc bez szklanego okienka

Ilona Migacz

publikacja 14.01.2010 12:49

Dziesiątki kanałów, a na wszystkich ta sama sensacyjno-romansowa papka. Przeciętny Polak każdego dnia spędza przed telewizorem 3 godziny i 52 minuty. – To wystarczający argument, by nie wpuszczać telewizora do domu – twierdzą Wiktoryna i Paweł Puzanowscy.

Żyjąc bez szklanego okienka ElizabethTable4Five/www.flickr.com (cc)

Mecz polskich siatkarzy o mistrzostwo Europy. Wiadomo, że Polacy mają szansę na tytuł. – Trudno pominąć takie wydarzenie – potwierdza Paweł. Jak jednak śledzić rozgrywkę, nie mając w domu telewizora? – Otworzyliśmy z żoną w internecie serwis sportowy „Z czuba”, popularny głównie wśród pracowników platform wiertniczych – wyjaśnia Paweł.

– To nie była transmisja telewizyjna, lecz krótkie wiadomości tekstowe: „Świetny skrót i as serwisowy. Remis”, „Jest! Bąkiewicz blokuje Rouziera!”, „Gruszka znów obija blok! Kolejny meczbol!”. Zorientowaliśmy się, że Polacy wygrali, gdy w naszej kamienicy rozległ się okrzyk „Jeeeest!!!”. W internecie informacja pojawiła się po 20 sekundach. – Choć było to długie 20 sekund – dodaje ze śmiechem Wiktoryna. Są małżeństwem 6 lat i od momentu rozpoczęcia wspólnego życia nie mają w domu telewizora. – To jest świadomy wybór – deklarują.

Czterej pancerni? A kto to?
– Ślub. Kupno mieszkania było dla nas tak wielkim obciążeniem finansowym, że na telewizor po prostu nie starczyło – mówi otwarcie Paweł. – Wiadomo, że ważniejsze były stół czy łóżko. Tym bardziej że oboje nie mieliśmy nawyku spędzania wieczoru przed telewizorem – dodaje. W domach rodzinnych Pawła i Wiktoryny oglądanie telewizji było reglamentowane. – Rodzice interesowali się, co, jako małe dzieci, oglądamy i jak długo – wspomina Paweł. – Swoje postępowanie potwierdzali własnym przykładem; sami rzadko oglądali telewizję. Podobne doświadczenie ma Wiktoryna.

– Gdy w połowie szkoły średniej zamieszkałam na stancji, nie chciałam mieć w pokoju telewizora. Po co? Nie miałam dla niego czasu – śmieje się. – Filmy „Czterej pancerni”, „Gwiezdne wojny”, telewizyjne hity z okresu mojego dzieciństwa, znam tylko z tytułów – dodaje Paweł, wspominając szkolne czasy. – Koledzy dziwili się, a ja czułem się trochę wyobcowany. Nie na tyle jednak, by odczuwać duży dyskomfort. Ot, u nas w domu było trochę inaczej – podsumowuje.

Przeciętny Polak każdego dnia spędza przed telewizorem 3 godziny i 52 minuty. Takie dane podaje serwis poświęcony mediom: wirtualnemedia.pl. Przerażenie ogarnia, gdy się te liczby przeliczy na tygodnie, miesiące, lata. – To wystarczający argument, by nie wpuszczać telewizora do domu – wyjaśnia krótko Wiktoryna. – Telewizor to przede wszystkim pożeracz czasu – przekonuje. – A tyle ciekawych i dobrych rzeczy można w tym czasie zrobić. Przede wszystkim rozmowa – deklaruje Wiktoryna. – Szansa na porozumienie jest większa, gdy nie towarzyszy nam „ten trzeci”, czyli telewizor. Łatwiej jest się skupić na słowach do nas kierowanych i zastanowić nad tym, co mówimy. – Żyjąc bez telewizora, mamy czas,
a przede wszystkim możliwość usłyszenia własnych myśli – kontynuuje Wiktoryna. – Nie boimy się ciszy. Przeciwnie. Odpoczywamy w niej, a nie przy szumie telewizora.

Dziecko a telewizor
Wiktoryna jest obecnie na urlopie wychowawczym. Przyznaje, że włączenie telewizora 4-letniemu Dawidowi i 2-letniej Natalii ułatwiłoby jej dzień. – Od razu jednak pojawia się refleksja, czy byłoby z tego więcej pożytku czy kłopotów. Wolę, by nasze dzieci rozwiały się pod wpływem innych bodźców niż telewizyjne.

Rysowanie, malowanie, wycinanki, gry planszowe lub zwykłe przewalanki na dywanie to o wiele lepsze sposoby spędzania czasu niż bezmyślne i bezrefleksyjne tkwienie przed telewizorem – tłumaczy Wiktoryna. Często bajki i programy edukacyjne sąsiadują z reklamami czy zapowiedziami programów dla dorosłych. Wiktoryna ze śmiechem wspomina, jak kilkuletnia córka koleżanki, właśnie pod wpływem telewizyjnej zajawki, zaczęła się dopytywać, co to jest antykoncepcja.

– Co z tego, że sam program był akurat mądry i pożyteczny, skoro jego treść była zupełnie nie dla dzieci? Co z tego, że program emitowany był po 22.00, gdy zapowiadano go od rana do wieczora? – pyta już poważnie. – Wolimy unikać niezręcznych sytuacji, eliminując z naszego życia telewizor – mówi stanowczo. Nie znaczy to jednak, że Dawid i Natalia są zupełnie pozbawieni bajek filmowych.

Oglądają je na komputerze z płyt. Dawid swobodnie wymienia poglądy z rówieśnikami na temat przygód żółwia Franklina czy Krecika. - Dzieci nauczyły się już, że oglądają dwie bajki rano (jedną wybieraną przez syna, drugą przez córkę) i podobnie wieczorem. W sumie jest to nie więcej niż 40 minut dziennie. A kiedy odpoczywam? - zastanawia się Wiktoryna. - Kiedy dzieci rysują, malują i kiedy słuchają bajek z płyt czy mp3. Tego nie ograniczamy.

Świat nas nie omija
Gdy wymieniam nazwiska tzw. gwiazd, Wiktoryna i Paweł ze zrozumieniem przytakują. - Wiemy, kto jest kto i co robi, choć nie wiemy już, w jakim gra serialu - śmieją się. - Bogactwo oferowane przez telewizję jest pozorne - dodaje Paweł. - Dziesiątki kanałów, a na wszystkich ta sama sensacyjno-romansowa papka - mówi krytycznie i dodaje: - Kiedyś oglądało się telewizję, by poznać najważniejsze wydarzenia dnia. Obecnie nie trzeba czekać do magicznej 19.30, żeby dowiedzieć się, co ważnego zaszło na świecie i w Polsce. Są inne sposoby pozyskiwania niezbędnych informacji.

Co ważniejsze, nie muszę dostosowywać swojego planu dnia, kolacji, spaceru z rodziną do pory dziennika telewizyjnego. Przeciwnie. To ja decyduję, kiedy chcę się zapoznać z wiadomościami i, co jeszcze istotniejsze, o jakich zdarzeniach chcę przeczytać. Taką wolność daje mi internet - deklaruje Paweł. Wraz z Wiktoryną nie czują się odsunięci poza główny bieg wydarzeń. - We współczesnym świecie nie sposób przegapić tego, co naprawdę istotne - mówią z przekonaniem. Na dowód Paweł opowiada o momencie śmierci Jana Pawła II. - Wieczór tego dnia spędziliśmy z żoną w kościele na czuwaniu. Gdy wracaliśmy do domu, biły już wszystkie dzwony. Wiedzieliśmy, co to oznacza. Nie musieliśmy dowiadywać się z telewizora.

- Jasne, że takie życie wymaga zaangażowania, trudu, ale to dobrze - mówi Paweł. - Teraz moglibyśmy pozwolić sobie na zakup odbiornika, ale po co? Mieliśmy akurat w domu remont. Skute tynki, wiszące luźno przewody elektryczne - Paweł opowiada jeszcze zdarzenie sprzed kilku lat. - Do drzwi zapukał przedstawiciel jednej z telewizji kablowych. Przedstawił swoją ofertę: setka kanałów z różnych stron świata, w różnych językach. Pan mówił o bogactwie, różnorodności, atrakcjach, a naprzeciw niego stałem ja w roboczym ubraniu. Powiedziałem tylko: „ale nie mamy telewizora”. Zobaczyłem ogromne współczucie w oczach mojego rozmówcy. Wyglądał, jakby zobaczył szczyt ludzkiej nędzy. Szybko się pożegnał. A my ciągle się śmiejemy z tej historii.

***

Rzeczywistość zamiast iluzji

Z Małgorzatą Kramarz, pedagogiem, doradcą psychologiczno-pedagogicznym, o TV w domu rozmawia Ilona Migacz.

Ilona Migacz: Dlaczego choć narzekamy na słabą jakość programu telewizyjnego, tak trudno nam zrezygnować z jego oglądania?

Małgorzata Kramarz: – Ludzie boją się ciszy i samotności. A telewizor jest „dobrym” towarzyszem, gdyż daje poczucie „bycia z kimś”, z kimś, kto nie niepokoi swoimi sprawami. Łatwiej jest żyć problemami innych ludzi niż własnymi.

Czy dobrze robią rodzice, ograniczając oglądanie telewizji dzieciom?
– Uważam, że tak. Powinni się także mocno interesować, co dzieci oglądają. I warto zrobić eksperyment. Zapytać dziecko, czy woli zabawę z rodzicem, choćby spacer, budowanie wieży z klocków, czy oglądanie bajki w telewizji. Mniejsze dziecko zawsze wybierze zabawę z rodzicem. Gdy jego wybór będzie jednak inny, to należy to traktować jako poważny sygnał ostrzegawczy, że dziecko jest już „zarażone telewizją”.

Oglądanie telewizji ma same wady?
– Nie, skądże. Sama z dziećmi oglądam programy przyrodnicze, podróżnicze. Lubię dobre kino. Natomiast trzeba pamiętać, by nie zostawiać dziecka samego z telewizorem. Rodzic powinien komentować obejrzane treści, oceniać je, krytykować, gdy na to zasługują. To uczy aktywnego odbioru przekazu telewizyjnego. I należy pamiętać o jednym: nic nie zastąpi dobrych, szczerych, pełnych miłości relacji rodzinnych. A te można zbudować poprzez rozmowę, wspólną pracę. Na pewno nie przez wpatrywanie się w szklany ekran.