Nine

Daniel Musioł

publikacja 09.02.2010 09:23

Po tym jak „przespałem się” z tym co pozostało we mnie po seansie wieczornym "Nine" wiem jedno - film jest godny przemyślenia.

Nine Foto: Kino Świat

Jest to jeden z tych obrazów, który pozostaje w głowie na dłużej i chce się do niego wracać, a on sam nie daje spokoju. W sposób spektakularny jest pokazane w nim jak pragnienie wszystkiego naraz przez Danial Day Lewisa- nota bene kapitalna jego rola jako reżysera, może doprowadzić do pozostania z niczym.

Nie chodzi tu tylko o kobiety. Guido pragnął ich wiele, ale kochał tylko jedną swoją żonę Luisę graną z wdziękiem i klasą przez Marion Cotillard . O czym przekonał się dopiero, gdy ta go zostawiła za zdradę z Carlą czyli ekranową Penelope Cruz- grającą jego kochankę, zresztą zamężną. Nie da się jednak tworzyć szczęścia ani właściwie niczego innego, bo filmu też na nieszczęściu innych ludzi. Ani Guido-reżyser, ani jego kochanka Carla ani piękna żona Lisa nie będą szczęśliwi póki nie zrozumieją, że najpierw muszą ukłonić się życiu za to co ich spotkało. Jak to się dokona można zobaczyć w pięknym finale. Na pewno nie będzie to proste „spalenie mostów”, jak to często się w życiu dzieje. O tym, że warto wracać do tego co było w życiu najcenniejsze.

przekona go jego przyjaciółka Guida kostiumolog świetna Judi Dench jako Lilli.
W filmie jest wiele ciekawych, splatających się wątków i mocnych, życiowych scen.
Pokazuje on w gruncie rzeczy prawdę niezmienną, że miłość jest silniejsza od naszych pożądań, a życie ważniejsze od pracy i warto jedno od drugiego odróżnić Aby zbyt szybko nie minął jego urok, tak jak mija piękne wrażenie filmu po zapaleniu w kinie świateł. To wtedy zaczyna się prawdziwe życie i właśnie dlatego, że prawdziwe piękniejsze niż każdy film. „Akcja!”- tak „kończy się” ten film.

Nine - Dziewięć - reż. Rob Marshal; scenariusz: Anthony Minghella, Michael Tolkin na podstawie „Osiem i pół” Federico Feliniego; zdjęcia: Dion Beebe.