Made in India

Anupama Chopra

publikacja 17.02.2010 10:55

Hindusi cierpią na szczególnie zjadliwy przypadek choroby filmowej. W Indiach produkuje się najwięcej na świecie filmów, ponad osiemset tytułów rocznie.

Made in India Meanest Indian / CC 2.0 Tak jak joga czy Tadż Mahal, Bollywood został jednym z synonimów Indii

Część z nich to kręcone w dwadzieścia dni chałtury z minimalnym budżetem, inne to epickie dzieła, w których występuje mnóstwo gwiazd.

W kraju przeludnionym, biednym, nękanym upałami, dziennie piętnaście milionów ludzi gromadzi się w ponad dwunastu i pół tysiąca sal kinowych. Popyt na bilety wielokrotnie przekracza podaż, przez co koniki zbierają obfite żniwa. Kręcą się przed wejściami do kin, mamrocząc wygórowane ceny pożądanych przez wszystkich biletów. Samo miejsce seansu może się od siebie dramatycznie różnić.

W wielkich miastach, jak Mombaj czy Delhi, bez trudu można trafić do superluksusowych multipleksów, w których jednakowo ubrani kelnerzy przynoszą popcorn klientom siedzącym wygodnie przed ekranem w pokrytych aksamitem fotelach. Wioskom muszą wystarczyć duszne namioty; widzowie rozsiadają się na podłodze, a kinooperator ręcznie zmienia filmowe rolki. Obrazy są jednak prawie zawsze takie same - widowiska pełne piosenek i tańca, w których zostały z mniejszą lub większą wprawą połączone miłość, melodramat, komedia, tragedia i akcja, tworząc niepowtarzalną mieszankę masala.

LyricsNTranslation Tumse Milke Dil Ka Jo Haal HD ENGLISH Subtitles - Main Hoon Na


Widownia angażuje się z pasją w historie przedstawiane na migoczącym ekranie, jej reakcje są głośne. Widzowie energicznie oklaskują każdą gwiazdę, kiedy po raz pierwszy pojawia się na ekranie lub kiedy wypowiada kwestię, która przypadnie im do gustu. Chętnie śpiewają razem z aktorami, czasem rzucają monety w kierunku ekranu i tańczą w przejściach między rzędami foteli. Film w Indiach uznaje się za popularny, kiedy na seans przychodzą wielokrotnie ci sami widzowie. Największe hity puszcza się bez przerwy nawet przez sześć lat. W przeciwieństwie do mieszkańców zachodniego świata, Hindusi nie szukają w kinie realizmu. Oczekują spektaklu, czegoś, co przyćmiewa codzienne życie.

Klasyczni indyjscy teoretycy sztuki byli największymi orędownikami mieszania w filmie bhava różnych stanów emocjonalnych. Indyjskie filmy bezkompromisowo łączą ze sobą miejsca akcji oraz kinowe gatunki i style. Tam nie ma rzeczy niemożliwych. Wywołująca dreszcze, pełna napięcia scena morderstwa może w jednej chwili zmienić się w pełen fantazji taniec wśród szczytów szwajcarskich Alp. Odrębny wątek komediowy może przerwać główną linię fabularną w najbardziej niespodziewanym momencie. Bohater potrafi pokonać przeciwników bez większego wysiłku i obrażeń. Bohaterka może nosić modne minispódniczki, uwodzicielsko i kusząco tańczyć, ale aż do napisów końcowych pozostanie dziewicą. Wszystkie postacie i wnętrza domów są nienagannie zadbane. Nawet to, co ma wyglądać ubogo, jest pełne uroku. W zasadzie istnieją tylko dwie zasady: w filmie musi być miłość i piosenki.

Piosenki to esencja popularnych filmów indyjskich. Muzyka zawsze była częścią indyjskich opowieści. Największe eposy - „Mahabharata” oraz „Ramajana” – napisano melodyjnym wierszem. Licząca sobie trzy tysiące lat sztuka „Mirch Kattika”, spisana w sanskrycie, jest przeplatana pieśniami. Kino bollywoodzkie wywodzi się z klasycznej tradycji teatru urdu i parsi oraz ludowego teatru ulicznego, w których stosowano pieśń i taniec jako środki wyrazu. Tak więc w filmie po prostu muszą być sceny muzyczne.

W latach trzydziestych i czterdziestych nie było nic dziwnego w tym, że w filmach mogło się znaleźć ponad czterdzieści piosenek - „Indrasabha” (Dwór Indry, 1932) zawiera siedemdziesiąt jeden. W latach pięćdziesiątych liczba piosenek spadła do średnio sześciu na film. Muzyka jest ważna dla ludzi pochodzących z południowej Azji. Pojawia się na weselach, przyjęciach, w klubach nocnych i w trakcie ceremonii religijnych. Lubianą w Indiach zabawą towarzyską jest antakshari, śpiewanie utworów filmowych. Właściwie jedyną muzyką popularną aż do lat siedemdziesiątych była ta, którą słyszało się w kinie. W Indiach gwiazdy filmowe są równocześnie gwiazdami muzycznymi.

KingKhanHD Chaiyya Chaiyya (English Subtitles) - Dil Se... HD


Filmy bollywoodzkie są co prawda przeładowane środkami wyrazu, ale niezbyt skomplikowane. Większość to moralitety, w których aktorzy odgrywają w kółko konkretne archetypy. Pierwsze indyjskie filmy inspirowane są mitologią; legendarny filmowiec Dhundiraj Govind Phalke, reżyser „Raja Harishchandra” (1913), pochodził z rodziny duchownych. Typowy indyjski główny bohater to awatar boga Ramy, w filmie „Ramajana” nazywany maryada purushottam, Strażnik Honoru. Jest przystojny (zazwyczaj o jasnej karnacji), prawy i bez skazy. Bohater musi być cnotliwy, a czarny charakter występny. Dobro zawsze zwycięża zło. W trakcie filmu może pojawić się pełen pasji utwór muzyczny wykonywany w strugach deszczu (zakochani główni bohaterowie są zazwyczaj przemoczeni, stroje przylegają im do ciała) lub nikczemne akty podłości.

Koniec końców okazuje się, że nie ma to większego wpływu na fabułę, która zawsze utrzymuje status quo. Filmy indyjskie to pozytywna rozrywka, w której wartości rodzinne i cnota głównej bohaterki pozostają nienaruszone. Nie przedstawiają życia rzeczywistego, ale takie, jakie powinno być, co może wyjaśniać fenomen popularności kina bollywoodzkiego poza granicami Indii. Ludzie innych narodowości, w krajach tak różnych od siebie jak Peru, Indonezja, Grecja czy Etiopia, lubią piosenki, widowiskowość i niezłomny optymizm. Indyjskie filmy ogląda w przybliżeniu trzy miliardy sześćset milionów ludzi, którzy czerpią z nich pociechę i nadzieję.

Bollywood to nie tylko styl, w jakim kręci się filmy. To także kultura i religia. Hinduizm dyktuje sposób ubierania się, język, obrządki oraz ambicje całego narodu, począwszy od inżyniera oprogramowania z Doliny Krzemowej, a skończywszy na wieśniaku z najbardziej zacofanego regionu kraju, Biharu. Rozwój technologii pomógł w rozprzestrzenianiu się kultu Bollywoodu. Płyty DVD, satelity oraz Internet sprawiły, że indyjskie filmy znalazły swoich fanów nawet w krajach, w których nie są oficjalnie rozpowszechniane.

Co tydzień w Korei Południowej odbywa się nietypowe spotkanie. Ludzie z „Klubu Miłośników Bollywoodu” zbierają się razem, aby oglądać indyjskie filmy, które z mozołem przełożyli i opatrzyli napisami. Oglądają je w sposób, który Kwanghyun Jung, lider ich grupy, nazywa „stylem indyjskim”, czyli „hałasują, śmieją się i szydzą z czarnych charakterów”. Klub prowadzi także zajęcia z nauki tańca bollywoodzkiego. Wielu z siedmiu tysięcy członków klubu nosi koszulki z podobizną Shah Rukh Khana i popija kawę z kubków z nadrukowanym zdjęciem ich idola. W Korei Południowej tylko jeden indyjski film miał swoją oficjalną premierę, „Muthu, tańczący maharadża” (1998, przetłumaczony z języka tamilskiego).

W pracy naukowej „Indyjskie filmy i nigeryjscy kochankowie - media i tworzenie równoległych epok nowożytnych” antropolog Brian Larkin opisuje wpływ Bollywoodu na północną Nigerię, do której libańscy dystrybutorzy zaczęli importować indyjskie filmy w latach pięćdziesiątych. Larkin pisze: „Do dzisiejszego dnia w taksówkach i autobusach można znaleźć nalepki reklamujące indyjskie filmy, na ścianach warsztatów krawieckich czy mechanicznych wiszą plakaty, a rytmy miłosnych piosenek z filmów wykorzystują pieśniarze religijni, którzy zmieniają tylko słowa na wychwalające proroka Mahometa. Przez ponad trzydzieści lat indyjskie filmy, ich gwiazdy, moda, muzyka i historie wywierały silny wpływ na życie codzienne w północnej Nigerii”. Niemcy to jeden ze świeżo nawróconych narodów. Pierwszym bollywoodzkim filmem, który miał tam swoją premierę na wielką skalę, był „Czasem słońce, czasem deszcz” (Kabhi Khushi Kabhie Gham) w 2003 roku. W Niemczech kopie filmów na DVD z dubbingiem są sprzedawane z wielkimi napisami Bollywood macht glücklich! (Bollywood poprawi ci humor!).

YRFsongs Small Town Girl - Song - Bachna Ae Haseeno


W Pakistanie bollywoodzkie tytuły uważano zawsze za kontrabandę, co dodawało tylko dreszczyku emocji. W 1965 roku, po zakończeniu drugiej wojny indyjsko-pakistańskiej, rząd Pakistański zakazał importowania i wyświetlania filmów indyjskich. Bollywood jest jednak dostępny wszędzie. Pirackie kopie DVD najnowszych obrazów można kupić w dniu premiery. Prasa drukuje recenzje po angielsku i w języku narodowym. Chociaż pakistańskie radio nie nadaje indyjskich piosenek, fani są na bieżąco z najnowszymi przebojami, tańcem, modą i plotkami. Na ulicach Karaczi i Lahaur Shah Rukh spogląda z billboardów na przechodniów, reklamując produkty międzynarodowych marek. Jego dom rodzinny w Peszawarze jest celem wielu turystów. Filmowiec Mahesh Bhatt oświadczył kiedyś, że jednym z powodów, dla których Pakistan nie wypowie wojny Indiom, jest fakt, że mieszka tam Shah Rukh.

Nazwę Bollywood, łączącą w sobie słowa Bombaj i Hollywood, długo uważano za kontrowersyjną. William Safire, guru lingwistyki z dziennika „New York Times”, twierdzi, że pierwszy jej użył pisarz powieści kryminalnych H.R.F. Keating w 1976 roku. Pogardliwa nazwa sugerowała, że indyjski przemysł filmowy był pochodną przemysłu amerykańskiego, kopią, którą Trzeci Świat stworzył, wzorując się na bardziej doskonałym artystycznie odpowiedniku zachodnim. Aktorzy i filmowcy wytrwale opierali się stosowaniu tej nazwy, jednak indyjska prasa filmowa podchwyciła ją i spopularyzowała. Neologizm stał się słowem powszechnie używanym (w 2001 roku trafił do piątej edycji słownika „Oxford English Dictionary”) i po latach zmienił się w globalną markę. Tak jak joga czy Tadż Mahal, Bollywood został jednym z synonimów Indii.

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Król Bollywoodu. Shah Rukh Khan". Autorka: Anupama Chopra. Wydawnictwo: Prószyński i S-ka. Ilość stron: 216. Rok wydania: 2008. Tytuł niniejszego tekstu pochodzi od redakcji.

TAGI: