Mędrzec z Salwatora

Bogdan Gancarz

publikacja 09.02.2009 12:00

Nie jest zapomniany. Gdy kilka tygodni temu umarł prof. Samuel Huntington, autor koncepcji o „zderzeniu cywilizacji”, głośno było o tym we wszystkich mediach. Gdy 60 lat wcześniej w Krakowie nie stało polskiego twórcy oryginalnej koncepcji cywilizacji, zapanowała głucha cisza.

Mędrzec z Salwatora Foto: Bogdan Gancarz

12 lutego 1949 r. niewielkie grono rodziny i znajomych odprowadziło na cmentarz Salwatorski trumnę z ciałem człowieka, który umarł dwa dni wcześniej, w zupełnym zapomnieniu. Owo zapomnienie było tym dziwniejsze, że wartość prac naukowych zmarłego skłoniła prof. Arnolda Hilckmana z Moguncji do nazwania go „jednym z geniuszów rodu ludzkiego” i „najwybitniejszym przedstawicielem historiozofii”.

Teraz osoba i dzieło Feliksa Konecznego, bo o nim mowa, są wprawdzie coraz częściej omawiane przez historyków, socjologów, politologów i filozofów, ale przeciętny mieszkaniec Krakowa wciąż niewiele wie o tej postaci.

Staroświecki uczony
Urodził się 1 listopada 1862 r. na krakowskim Kleparzu. Pochodził z rodziny od wielu pokoleń osiadłej w Czechach. W dzieciństwie nic nie zapowiadało, że będzie kiedyś wybitnym historykiem. Musiał opuścić mury szacownego gimnazjum św. Anny (obecnie liceum im. Nowodworskiego), gdyż otrzymał niedostateczne noty z łaciny, greki i... historii.

Naukę ukończył w gimnazjum św. Jacka i w 1883 r. rozpoczął studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, uwieńczone w 1888 r. doktoratem. Był uczniem Stanisława Smolki i Wincentego Zakrzewskiego. Szybko zdobył sobie uznanie w świecie naukowym pracami o średniowiecznej Litwie i „Dziejami Śląska” (było to pierwsze opracowanie na ten temat w języku polskim).

Brak dostatecznych koneksji wśród wpływowych osób w Krakowie spowodował, że jego kariera naukowa uległa zahamowaniu. Przez ponad 20 lat pracował w Bibliotece Jagiellońskiej, nie mając szans na objęcie katedry uniwersyteckiej. Był jednak bardzo czynny na rozmaitych polach.

Pisał cenione recenzje teatralne, książki i broszury historyczne dla ludu, jeździł z odczytami po kraju, redagował na wysokim poziomie miesięcznik „Świat słowiański”. W 1919 r. powołano go do wykładów w odrodzonym uniwersytecie w Wilnie (od 1920 r. był tam profesorem). Wykładał do 1929 r., gdy, po przeniesieniu w stan spoczynku, powrócił do Krakowa, do swej willi przy ul. św. Bronisławy 18 na Salwatorze.

„W pewnym sensie był nieporadnym życiowo, staroświeckim uczonym, oderwanym od codzienności, często nieobecnym myślami. Jednocześnie był ambitny i dążył do oryginalności w swym życiu i dziełach. Obok indywidualizmu i zamknięcia w sobie cechował go autentyczny dystans do świata – był ponad wszystkim i powyżej wszystkich dzięki swej mądrości, kulturze i metodzie historiozoficznej, która wyróżniała go spośród innych badaczy i czyniła nietuzinkowym.

Był profesorem uniwersyteckim, który izolował się od swojego akademickiego otoczenia, by móc budować dzieło życia – naukę o cywilizacji. Siłę dawało mu poczucie tworzenia wielkich i nowych systemów, prawo do poznania tajemnic historii.

Jego tryb życia był harmonijnie uregulowany; całe dnie spędzał przy »zawalonym« książkami i rękopisami biurku, w gabinecie przypominającym bibliotekę” – pisze dr hab. Piotr Biliński, autor pierwszej, doskonałej książkowej biografii Konecznego.

Co to jest cywilizacja?
Czas emerytury Koneczny wykorzystał do zajęcia się nurtującym go od czasów młodości problemem syntezy historycznej i możliwości wykrycia prawidłowości w historii. Owocem tych wieloletnich przemyśleń było wydane w 1935 r. dzieło „O wielości cywilizacyj”.

Autor na podstawie wieloletnich badań empirycznych doszedł do oryginalnego i nowatorskiego wniosku, że dotychczasowe przeciwstawianie sobie pojęć „kultury” (obejmującej wytwory duchowej działalności człowieka) i „cywilizacji” (określającej materialno-techniczną stronę działalności człowieka) jest niezadowalające. Sformułował nową definicję: „Cywilizacja jest to metoda ustroju życia zbiorowego. Tak jest! Cywilizacja jest po prostu metodą”. Kultury narodowe zaś są odmianami danej cywilizacji.

Różnicowania społeczności ludzkich, pozwalające na określenie poszczególnych cywilizacji, Koneczny dokonywał na podstawie różnic w prawie: familijnym, majątkowym i spadkowym, stosunku do czasu oraz stosunku między prawem publicznym i prywatnym oraz na podstawie tzw. quincunxa, czyli pięciu kategorii bytu człowieka: duchowych (czyli dobra i prawdy), materialnych (czyli zdrowia i dobrobytu) oraz łączącej je kategorii piękna.

Podkreślając, że cywilizacji jest bardzo wiele, wyróżnił siedem głównych: chińską, żydowską, bramińską, turańską, arabską, bizantyńską i łacińską. Sam najbardziej przywiązany był do cywilizacji łacińskiej, gdyż w niej wszystkie wymienione wyżej elementy były zharmonizowane w najwyższym stopniu.

– Cywilizacja ta okazała się dla Konecznego najdoskonalszym sposobem współistnienia wielkich rzesz ludzi, którym przez wieki zapewniała wszechstronny rozwój. Jego zdaniem, ona jedna gwarantowała harmonijną koegzystencję: tradycji i nowoczesności, państwa i Kościoła, życia prywatnego i publicznego, polityki i moralności. Pozwoliła godzić ideową jedność z wielością dróg realizacji ideału, a świadomość narodową z poczuciem uniwersalnym i społecznym – stwierdził prof. Jan Skoczyński z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Koneczny uważał, że sama natura kultywowania danej metody życia zbiorowego powoduje, że poszczególne cywilizacje są ze sobą w naturalnym sporze (tu więc był prekursorem popularnej teraz huntingtonowskiej koncepcji „zderzenia cywilizacji”). Cywilizacje wyższe (czyli te, które są bardziej zharmonizowane) są przy tym, niestety, mniej odporne na zakusy tych niższych, gdyż stawiają swym członkom wyższe wymagania, podczas gdy niższe „idą na łatwiznę”.

Za naturalną przewagę cywilizacji łacińskiej uważał prymat etyki nie tylko w życiu prywatnym, ale także publicznym. W innych cywilizacjach tego się nie spotyka. Za żelazne prawo dziejowe autor „O wielości cywilizacyj” uznał twierdzenie, że „Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”. Wszelkie syntezy cywilizacyjne są więc niemożliwe, zaś sztuczne mieszanki powodują jedynie zamieszanie.

„Każdy składnik takiej mieszanki ma odmienny kierunek, toteż zrzeszenie takie rzuca się to w tę stronę, to w ową, lecz ogólnego kierunku nie ma. Obija się o rozmaite kierunki, a jedyną skuteczną pracą w nim jest psucie tego wszystkiego, cokolwiek zrobił ktokolwiek inny” – napisał w „Prawach dziejowych”.

Pośmiertny triumf
Ciężkie ciosy zadała sędziwemu uczonemu okupacja niemiecka. Okupanci zabrali mu piętro domu, gdzie znajdowała się jego bogata biblioteka, emerytura została zmniejszona do minimum, zginęło wreszcie tragicznie dwóch jego ukochanych synów. Stanisław, adwokat na Śląsku, został po aresztowaniu w 1943 r. za działalność konspiracyjną ścięty toporem w 1944 r. w Brandenburgu nad Hawelą, zaś Czesław, b. sędzia Sądu Najwyższego, zginął wraz z żoną podczas tłumienia powstania warszawskiego.

Mimo tego Koneczny nie przerywa pracy ani na chwilę. Powstają książki, gdzie rozwija tezy zawarte w „O wielości cywilizacyj”: „Prawa dziejowe”, „Cywilizacja bizantyńska”, „Cywilizacja żydowska”, „Państwo w cywilizacji łacińskiej”, „O ład w historii”. „Czyż to nie przeciwne rozsądkowi – zapytuję się w listopadzie 1943 r. – żeby zaczynać nową książkę, nie wiedząc, gdzie wypadnie szukać noclegu na najbliższą noc, w ciągłej niepewności i o wodę, ogień i dach nad głową?

W czasie gdy Dekalog zawieszono, a wszelką własność prywatną faktycznie zniesiono, kiedy w formy prawne stroi się samo tylko bezprawie, a rękopisy przechodząc z kryjówki do kryjówki, mogą się znaleźć niespodzianie gdzieś w takim miejscu, o którym sam autor się nie dowie? Oczywiście, że rozpoczynanie niniejszej książki jest przeciwne rozsądkowi, lecz rozum składa się nie z samego tylko rozsądku. A czyż nawet da się żyć samym tylko rozsądkiem? – pytał na początku swych „Praw dziejowych”.

Po śmierci dorobek Konecznego uległ zapomnieniu, z którego usiłował wydobyć go Jędrzej Giertych, wydając na emigracji przemycane z kraju maszynopisy jego prac. Wydał on również anglojęzyczny przekład dzieła „O wielości cywilizacyj”, z bardzo pochlebnymi przedmowami profesorów: Arnolda Hilckmana i Arnolda Toynbeego. Chwalili go także Paweł Jasienica i Jerzy Braun (który znaczenie jego prac dla nauki światowej porównał do prac Mikołaja Kopernika i Pawła Włodkowica).



Dopiero jednak lata 90. przyniosły prawdziwy renesans zainteresowania twórczością mędrca z krakowskiego Salwatora. Wielokrotnie podkreślano, że przedstawiony przez niego personalistyczny model cywilizacji łacińskiej jest zbieżny z modelem społeczeństwa obywatelskiego. Warto więc czytać Konecznego. Ci, którzy nie mają sił na lekturę wielu tomów jego dzieł, niech przeczytają przynajmniej ich kwintesencje zawarte w „Czterdziestu tezach zasadniczych” (przedrukowuje je Piotr Biliński na stronach 150–153 książki „Feliks Koneczny 1861–1949. Życie i działalność”).

***
Chluba Krakowa
Dr hab. Piotr Biliński, historyk, biograf Konecznego:

Koneczny był krakowianinem z krwi i kości. Tutaj przeżył ponad 70 lat swego życia, a jedynie 10 w Wilnie. Tu napisał swoje najważniejsze książki: „O wielości cywilizacyj”, „Prawa dziejowe”, „Polskie logos a ethos”, „Rozwój moralności”, „O ład w historii”, „Cywilizacja bizantyńska”, „Cywilizacja żydowska”, „Święci w dziejach narodu polskiego”.

Mieszkał najpierw przy ul. Garncarskiej, a potem, od 1912 r. na Salwatorze, przy ul. św. Bronisławy 18. Nie lekceważąc prac historycznych Konecznego, wydaje się, że największą aktualność zachowały jego prace historiozoficzne przynależące do nauki o cywilizacjach. Są obecnie szeroko dyskutowane i dały mu trwałe miejsce w nauce. Jego prace historyczne, szczególnie te pisane w młodości, też są ważne. Nie mają jednak szerszego rezonansu, może jedynie wśród wąskiego grona historyków średniowiecza.

Warto także wspomnieć, że jego „Dzieje Rosji” były pierwszą rozprawą na ten temat napisaną przez Polaka. Wydaje mi się, że następuje teraz renesans zainteresowania Konecznym i okres zapomnienia jego osoby oraz dzieła bezpowrotnie przeminął. Był wielkim uczonym, moralistą, myślicielem katolickim. Jego życie, bardzo trudne, naznaczone cierpieniem, było życiem wiernego syna Kościoła.

Zapłacił bardzo wysoką cenę za wywalczenie sobie niezależności duchowej i swobody twórczej. Pochodził z rodziny robotniczej, nie miał w Krakowie koneksji. Wpływowa grupa konserwatywnych „stańczyków” izolowała go od stanowisk uniwersyteckich. Mimo to przez całe życie uważał, że „tylko liche charaktery uginają się pod prześladowaniem, ludzie zacni nabierają jeszcze więcej hartu i jeszcze mocniej przywiązują się do swych ideałów”.