Chełmoński superstar

Bohdan Fudała

publikacja 17.01.2010 12:00

Miniony rok był – pod względem kulturalnym – wyjątkowy na ziemi łowickiej. Wspominano w nim aż dwóch wybitnych ludzi związanych z regionem.

Chełmoński superstar Nigdy dotąd niepublikowane zdjęcie malarza w Kuklówce, udostępnione specjalnie dla czytelników „Gościa Niedzielnego” przez Andrzeja Biernackiego z Galerii Browarna. Reprodukcja: Andrzej Biernacki.

Pierwszy to Jan Wegner. Drugi to malarz Józef Chełmoński. Na miniony rok przypadła 160. rocznica jego urodzin. W wielu szkołach, instytucjach czy prywatnych domach wiszą reprodukcje „Babiego lata”, „Przed burzą”, „Orki” lub którejś z „trójek”. Józef Chełmoński przyszedł na świat w Boczkach pod Łowiczem i tu upłynęło jego dzieciństwo. A w samym mieście chodził do szkoły, mieszczącej się w gmachu obecnego muzeum.

Nie tylko Łowicz
Ale nie tylko Łowicz ma prawo, by upominać się o artystę. Zarząd Oddziału PTTK w Żyrardowie przyznaje odznakę „Przyjaciel Ziemi Chełmońskiego”. To dla upamiętnienia, że schyłek życia wielki malarz spędził w tym regionie. Po powrocie z zagranicy, gdzie notabene zrobił ogromną karierę, artysta osiadł w Kuklówce, na terenie obecnego powiatu żyrardowskiego, ale tuż poza granicami diecezji łowickiej. Artysta mieszkał tu w latach 1889–1914 i tu powstało wiele jego dzieł, m.in. słynne „Bociany”. Muzeum w Żyrardowie w pewnym zakresie kultywuje pamięć artysty. W jego zbiorach znajduje się szkicownik Chełmońskiego oraz przekazany do depozytu obraz.

– W ubiegłym roku urządzony był pokaz dzieła z udziałem Tadeusza Matuszczaka, znawcy dorobku Józefa Chełmońskiego – informuje Bogusław Nietrzebka, dyrektor żyrardowskiej placówki. Fakt, że w muzeum znajduje się zaledwie jeden oryginalny obraz, nie powinien dziwić, zważywszy, że na aukcjach ceny dzieł Chełmońskiego przekraczają 1 mln zł!

– To świadczy o tym, że jego twórczość jest nadal żywa, nadal wzbudza emocje – zauważa Andrzej Biernacki, artysta malarz, właściciel galerii obrazów w Łowiczu i Warszawie. – Tylko, że tu pojawiają się „ale”. Pierwsze „ale” – zdaniem Biernackiego – polega na tym, że znany (?) jest zaledwie skromny wycinek wielkiego dorobku artysty, niewybiegający poza wymienione wcześniej tytuły. Drugie „ale” jest takie, że lokalne samorządy nie potrafią czy nie chcą wykorzystać związków genialnego artysty z ich terenem.

Niewykorzystana marka
– Można go ze spokojnym sumieniem przedstawiać jako Europejczyka, który odniósł na Zachodzie prawdziwy sukces. Jego obrazy kupowano za ogromne sumy, znał cały ówczesny paryski świat artystyczny – przypomina Biernacki. – To wręcz wymarzona postać dla stworzenia tak modnej dziś marki turystycznej. Niestety, rzeczywistość skrzeczy. Pod koniec minionego roku w łowickiej galerii należącej do Biernackiego można było oglądać bardzo smutną wystawę. Przedstawiała ona zrujnowane dworki, w których kiedyś przebywał Chełmoński, należące do jego dzieci, szwagrów itp. Z roku na rok stan tych budynków się pogarsza.– To kolejny dowód, jak potrafmy dużo mówić o wielkich postaciach (rzecz nie dotyczy tylko Chełmońskiego), ale nic nie robić dla zachowania pamiątek po nich, dla rzeczywistego zadbania o pozostawione przez nich dziedzictwo – mówi malarz.

W ostatnich latach coraz więcej szkół – kierując się zasadą obierania za patrona „kogoś stąd” – otrzymuje imię Józefa Chełmońskiego. Teraz od nie tyle nawet ciężkiej, co konsekwentnej pracy nauczycieli zależy, czy kolejne pokolenia będą potrafiły artystę umiejscowić w czasie, przestrzeni, gatunku malarstwa. Pochwalić należy takie gesty, na jakie zdobyło się pod koniec minionego roku Starostwo Powiatowe w Łowiczu, które zakupiło oryginał obrazu Chełmońskiego za sumę skrojoną na miarę swojego skromnego budżetu. Dobre i to.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Malarstwo
  • Architektura
  • Zjawiska
  • Sylwetki
  • Teka Jujki