Amnezja nie służy pojednaniu

Ks. Marek Łuczak

publikacja 13.03.2009 10:06

W wielu domach można spotkać zawieszone na ścianach zdjęcia z czasów wojny.

Amnezja nie służy pojednaniu Dawna brama jest jedyną pozostałością filii nazistowskiego KL Auschwitz i komunistycznego łagru, w którym zamordowano około dwóch tysięcy Górnoślązaków. Foto: Jan Drzymała

Na Śląsku członkowie jednej rodziny nosili nieraz różne mundury: niemieckie i polskie.

Jeden z księży wygłaszał kiedyś kazanie, w którym chciał się podeprzeć historycznym przykładem. Używał przy tym zwrotu „nasze wojska”.

– Uważaj na takie słowa – przestrzegł go starszy kolega. – Tutaj naprawdę może chodzić o zupełnie inne armie.

Niezgoda na Zgodzie
O śląskim regionie mówi się nieraz „tygiel”. Granice przesuwały się tu wielokrotnie, a towarzyszyły temu liczne zawirowania narodowościowe i kulturowe. Dzisiejsza gwara uwidacznia zarówno wpływy germańskie, czeskie jak i polskie, bo Śląsk w swą historię wpisuje panowanie tych wszystkich państw. Ale nie język decyduje o coraz liczniejszych kontrowersjach związanych z przeszłością, ale świadomość zasług i win. Te pierwsze o wiele częściej i chętniej wymieniane są na liście tzw. pamięci historycznej. Gorzej z trudniejszymi rozdziałami historii tego regionu.

Przykładem może być tablica pamiątkowa, która ma zawisnąć przy bramie dawnego obozu w Świętochłowicach. Przed miesiącami znikały już umieszczone tam wcześniej tablice, a ostatnio pojawiła się nowa z tekstem w językach polskim, niemieckim i angielskim. Wątpliwości niektórych budziła treść inskrypcji. Komunistyczny łagier określony został w niej jako „obóz pracy dla osób podejrzanych o kolaborację z hitlerowcami”. I choć podkreślono, że wśród osadzonych znalazło się wielu niewinnych mieszkańców Śląska, według członków Ruchu Autonomii Śląska, przyjęto optykę stalinowskiego aparatu terroru.

Dawna brama jest jedyną pozostałością filii nazistowskiego KL Auschwitz i komunistycznego łagru, w którym zamordowano około dwóch tysięcy Górnoślązaków. Miało to miejsce w latach 1943-1945 na terenie Huty Zgoda w Świętochłowicach, gdzie więziono tysiące więźniów różnych narodowości. W 1945 roku komunistyczne władze zorganizowały tu obóz pracy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego dla osób podejrzanych o kolaborację z hitlerowcami. Znalazło się wśród nich wielu niewinnych mieszkańców Śląska. Brama jest pozostałością funkcjonujących w tym miejscu obozów.

Zdaniem rodzin i krewnych ofiar obozu podkreślenie, że więziono tu również kolaborantów godzi w ich dobre imię i prawdę. Urzędnicy odpowiadali, że te słowa były konsultowane i zatwierdzone, między innymi przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie oraz Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.

Prawda nas wyzwoli
Znawcy zagadnienia nie kryją, że u podstaw opóźniania tablic jest konflikt śląskich działaczy, polityków, a nawet historyków. Odpowiedzialny za prace Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z ramienia Urzędu Wojewódzkiego jest Stanisław Dąbrowa. – Nie ma on jednak zwyczaju kontaktowania się z członkami komitetu – jak dowiadujemy się nieoficjalnie. – W sprawie tablic była już opinia Adama Dziuroka, który wypowiadał się dość zachowawczo, choć w książce „Śląskie rozrachunki” sam pisze, że w Świętochłowicach były także osoby mające status kolaborantów. – mówi Andrzej Sikora, członek komitetu.

– Osobiście pochodzę ze Śląska i wiem, że możemy mówić o bardzo różnorodnej palecie zachowań Ślązaków. Począwszy od tych, którzy optowali za Polską i byli rozczarowani rodakami, którzy uciekli. Skończywszy na tych, którzy podjęli współpracę z okupantem. Nie można więc powiedzieć, że w Świętochłowicach 100 proc. więzionych to byli ludzie niewinni – dodaje.

Zdaniem Andrzeja Grajewskiego, prawda historyczna powinna być ostatecznym kryterium redagowania tablic pamiątkowych. – Jeśli w świętochłowickim obozie więzieni byli także kolaboranci, napis o podobnej treści powinien się znaleźć na tablicy – mówi.

Andrzej Sikora ma wspomnienia osobiste z tamtego okresu. Jego matka więziona była w Ravensbruck. Jako przedwojenna harcerka udzielała się w drużynie „Mury” Józefy Kantor. Nie podpisała folkslisty, a uczyła dzieci w ramach tajnego nauczania w Ustroniu. Zadenuncjowała ją jedna z mieszkanek Ustronia. Aresztowanie miało miejsce w 1940 roku, a następnie było osadzenie w obozie koncentracyjnym, gdzie przebywała prawie do końca wojny z zapisem, że jej pobyt miał być dożywotni za to, że była polską nauczycielką.

Białe plamy
Potrzebę uporządkowania śląskiej pamięci dostrzegają rodzimi politycy, naukowcy i publicyści. W ubiegłym tygodniu miała miejsce konferencja, podczas której wybitni znawcy problematyki śląskiej dyskutowali o „białych plamach” w badaniach nad regionem.

– Śląsk jest regionem o wyjątkowo skomplikowanej historii i bogatej kulturze, które to obszary wciąż wymagają pogłębionych badań. Niezbędne jest scalenie wysiłku wielu instytucji po to, aby fotografia Śląska była w miarę pełna. Liczę na to, że do istniejących już placówek badawczych dołączy wkrótce Instytut Śląski, który został zlikwidowany na początku lat 90 – powiedział na wstępie prof. Marek Szczepański, przewodniczący Rady Naukowej Międzynarodowego Centrum Studiów Śląskich.

Pola do wypełnienia obejmują różnorodne dziedziny nauki, począwszy od historii, literatury i urbanistyki, a skończywszy na geografii społecznej, socjologii, językoznawstwie i historii sztuki. W trakcie dyskusji zwracano uwagę, że badania zbyt często nie obejmują całego Śląska, a koncentrują się na wybranych jego obszarach. Słabe jest rozeznanie źródeł rozsianych po archiwach państwowych Polski, Niemiec, Czech, a także Rosji, gdzie także znajdują się archiwalia związane z naszym regionem. Niezbędne jest w tej dziedzinie współdziałanie naukowców z tych krajów. Do nadrobienia są również badania biograficzne nad znanymi Ślązakami.

– Badania śląskoznawcze są jednym z elementów misji Uniwersytetu Śląskiego – przypomniał rektor tej uczelni, prof. Wiesław Banyś. W swym wystąpieniu zachęcał do stworzenia cyfrowej biblioteki o Śląsku i śląskości.

Podczas konferencji zbierano podpisy pod rezolucją w sprawie wydania drukiem dokumentacji składającej się na dawne Archiwum Powstań Śląskich. W opinii autorów rezolucji względy społeczne i naukowe przemawiają za tym, aby akta powstańcze, obecnie rozproszone między Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie i Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, znalazły się na Śląsku.

Zachętą do działań jest na pewno rok poświęcony Wojciechowi Korfantemu, który jako dyktator III Powstania przyczynił się do jego zwycięstwa. Do listy wielkich ślązaków należałoby jednak dopisać osobę Prymasa Hlonda czy bpa Adamskiego. Ten ostatni w swoim podejściu do zagadnień śląskich wykazywał daleko idącą wrażliwość, mimo że nie pochodził z naszego regionu.

Jego polityka wobec osób, które podpisały tzw. Volkslistę mogłaby być przykładem dla rządzących. Nie tylko nie wkładał wszystkich do jednego worka, ale starał się uderzać w okupanta ich własną bronią.