To, co nas łączy

Mirosław Jarosz

publikacja 04.05.2009 09:43

Polacy, Niemcy. Kto na Dolnym Śląsku jest u siebie? Może dziś już nie musimy dzielić ludzi w ten sposób?

To, co nas łączy Zamek Książ jest dziś naszym wspólnym dziedzictwem, którym cieszymy się bez nienawiści. Foto: Mirosław Jarosz

W połowie kwietnia miała miejsce na Zamku Książ niezwykła uroczystość. Obchodzono 500 lecie obecności Hochbergów.

Wydarzenie to staje się przyczynkiem do spojrzenia jak dziś ocenia się relacje Polsko-Niemieckie w miejscu, w którym przez wiele powojennych lat straszono Polaków powtórnym przyjściem Niemców. – Ważna jest ciągłość i pamięć historyczna – mówi obecny podczas uroczystości bp Adam Bałabuch. – Zarówno my nie przyszliśmy z nikąd, ani nie przyszliśmy na teren, który był pustkowiem. W tym miejscu żyło wcześniej wiele pokoleń ludzi tworzących historię kulturę tego terenu i warto dziś o tym pamiętać. Warto wspominać, co inni ludzie tutaj zrobili. Jesteśmy pokoleniem, które weszło w to dziedzictwo i naszym zadaniem jest je utrzymać, pielęgnować i przekazać kolejnemu pokoleniu, które będzie tu żyć.

– Kościół jest instytucją, która niesie ciągłość historyczną, tych ziem – dodaje bp Adam. – Był tu za czasów Piastów, Hochbergów, III Rzeszy, jest i teraz. Kościół świadczy o tym, że ludzie się zmieniają, a wartości którymi żyją nie. I to jest cenne.

Jednym z punktów programu pobytu księcia Bolka, spadkobiercy rodu Hohbergów, było spotkanie z wałbrzyską młodzieżą. – Obecna młodzież ma już dystans do naszej trudnej polsko-niemieckiej historii. My pamiętamy czasy komunizmu, nasi rodzice II wojnę światową, młodzież zna to już tylko z opowiadań – mówi Robert Wróbel, dyrektor II LO w Wałbrzychu. – Ja sam jestem historykiem i staram się ich uczyć historii pozbawionej „białych plam”, i to nie tylko tej dotyczącej najnowszej historii, ale całych relacji polsko-niemieckich. Choćby historia Piastów, która została mocno zniekształcona przez nas samych. Bo nie było tylko tak, że to my byliśmy zawsze biedni i poszkodowani. To np. Chrobry był tym, który podbijał kolejne ziemie, a nie władcy niemieccy. Czy choćby jednostronna ocena zakonu Krzyżackiego, bo potrafiliśmy również walczyć po tej samej stronie, choćby w bitwie pod Legnicą przeciwko Mongołom. Trzeba zachować odpowiednie proporcje i zdrowy rozsądek.

Jak Polak z Niemcem
Księżna Daisy miała trzech synów. Potomstwo miał tylko Bolko najmłodszy z nich. To jego dzieci uczestniczyły w jubileuszu na Zamku Książ. Ciekawa jest historia używania polsko brzmiącego imienia Bolko w niemieckiej rodzinie Hochbergów. Otóż w dość zamierzchłej historii rodu, któryś z Hochbergów ożenił się córką Piastów. Ona zostawiła w swym testamencie zapis, że imiona Jan, Henryk i Bolko muszą się powtarzać w kolejnych pokoleniach co jest pielęgnowane do dziś. Ponadto każde dziecko uczyło się mówić po Polsku i Niemiecku, a do 6 roku życia miało nianię z Górnego Śląska, z którą rozmawiało tylko po polsku. Jedna z obecnych na uroczystości sióstr do dziś wspomina nawet taką historię z 1945 r, kiedy to polski żołnierz uczył ją jeździć na rowerze.

– Dziś mam dzieci i wnuki. Jesteśmy zwykłą rodziną ze swymi problemami i radościami – mówi Goya, siostra księcia Bolka. – Kiedy byłam mała już nie miałam możliwości mieszkać w Książu, bo zamek zabrali nam Naziści. Przenieśliśmy się do Szklarskiej Poręby, tam chodziłam do szkoły. Wyjechaliśmy stamtąd w 1944 r.

Babciu, kim jestem?
O tym jak trudno dzielić na Polaków i Niemców świadczą również zawiłe losy rodziny Wawrzyczków, o których opowiada Leopold Stempowski, należący do piątego pokolenia, które mieszkało na terenie Zamku Książ. Dziadek pana Leopolda urodził się w Cieszynie, świetnie mówił po Polsku i Niemiecku. Przyjechał do Książa w 1904 r. pracować u księżnej Daisy z zamku w Pszczynie.

– Kiedy w 1945 r. trzeba było podjąć decyzję o wyjeździe, dziadek kategorycznie się sprzeciwił i powiedział, że starych drzew się nie przesadza – opowiada Leopold Stempowski. – Cała nasza rodzina więc tu została. Kiedy dziadek umarł w latach 60-tych, rodzina znowu zaczęła myśleć o wyjeździe, ale jak widać zostaliśmy tu na stałe – dodaje z uśmiechem pan Leopold.

– Jako dziecko zawsze miałem problem komu kibicować, Niemcom, czy Polakom. Czasami nawet pytałem się babci kim jestem, na co ona odpowiadała „Ty już jesteś Polakiem”. Dziś czuję się Polakiem. Chociaż ludzie z zewnątrz widzą to czasem w negatywie. Jak jestem w Niemczech to mówią o mnie „ten Polak” bo mam polskie nazwisko. Tutaj mówią o nas „ci Niemcy”. Jako młody człowiek miałem w głowie pewne zamieszanie i z innego powodu. W szkole zawsze mówiło się źle o kapitalistach, o książętach mówiąc, że to wyzyskiwacze i krwiopijcy. W domu natomiast babcia i dziadek nie pozwalali jednego złego słowa powiedzieć o swoich dawnych pracodawcach bo wiedzieli, że to byli dobrzy ludzie.

Zabiorą czy nie?
Przez wiele powojennych lat ludzi na Dolnym Śląsku straszono, tym że przyjdą Niemcy i zabiorą im domy i ziemię. – Mogę na ten temat wiele powiedzieć, bo prawie cała rodzina mojej mamy mieszka w Niemczech – dodaje Leopold Stempowski. – Kiedy pytam ich czy chcą wrócić, nikomu to nawet nie przychodzi do głowy. Oni nie umieli by się dziś tu odnaleźć.

– Ja się bardzo cieszę, ze dożyliśmy takich czasów, że możemy wspólnie z potomkami rodu Hochbergów świętować ten jubileusz – mówi prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski, który z racji urzędu reprezentuje obecnego właściciela zamku. – Oni żyli tu i tworzyli ten zamek przez 500 lat. Dziś możemy tu wspólnie przebywać i nikt się nie boi, że ktoś komuś zabierze ten zamek. Traktujemy to jako wspólne dziedzictwo kultury. Naszą tożsamość i przyszłość, budujemy na tej przeszłości. Myślę, że jest to też wielki dar tego że jesteśmy we wspólnej Europie. Szanując swoje zwyczaje, wartości i tradycje budujemy przyszłość.

– W Wałbrzychu dotychczas nie mieliśmy ani jednej sprawy w której potomkowie Niemców domagali by się zwrotu swej własności – dodaje prezydent. – Był owszem jeden taki przypadek, ale dotyczył obywatela Czech, z którymi państwo nie uregulowało odpowiednio tak jak z Niemcami, sytuacji prawnej pozostawionych majątków. Tym bardziej nie może być takiej sytuacji w odniesieniu do zamku. Warto pamiętać, że to państwo niemieckie odebrało Hochbergom cały majątek, oraz zamki w Książu i Pszczynie, min. za to że sprzeciwiali się władzy nazistów i Hitlera. Jeden z książąt służył później w Anglii w polskim wojsku.

Wiele mamy wspólnego
– Z Wałbrzychem jestem związany od prawie 30 lat – mówi ks. inf. Strugarek, proboszcz parafii w pobliskim Szczawnie Zdroju. – I jestem świadkiem wszystkich przemian jakie się w tym czasie dokonały. Nigdy nie odczułem, żeby ktoś bał się tu Niemców. Owszem po 1989 roku pojawiały się niepokoje, zaczęto bardziej uważnie zaglądać do ksiąg wieczystych. Jednak minęło już sporo czasu i ludzie zaczęli wrastać w ziemię w której przyszło im żyć. Kardynał Kominek tak o tym mówił: „Stare kości składamy do ziemi, na tym wyrastają młodzi, którzy czują się już na swoim”. Nigdy nie zgodzę się z opinią, że jesteśmy mało tolerancyjni dla obcych. Jesteśmy bardzo tolerancyjni, jednak każdy ma prawo mieszkać na swoim, i myślę, że obecnie żyjący tu młodzi ludzie maja pełne prawo czuć się tu, że są u siebie. Zresztą na tej ziemi nie zawsze mieszkali Niemcy. Wystarczy wejść do świdnickiej katedry i zobaczyć, kto ją budował.

Uroczystość 500-lecia obecności Hochbergów w Książu wplata się w przeszło 1000 letnią historię Polski. Przez nią możemy inaczej spojrzeć na to wszystko co dzieliło i łączyło oba narody.

– My czujemy że tu są nasze korzenie, szanujemy jednocześnie wszystkich tych, którzy przez setki lat kładli cegłę na cegle i budowali tą substancję materialną tych ziem – kontynuuje ks. inf. Strugarek. – Na tym wyrastała kultura. Kultura zaś wyrastała na ewangelii. Tego nie wolno zapomnieć. To potwierdziła również ta uroczystość. Żadnej nienawiści, żadnego szowinizmu, wszyscy w stosunku do siebie życzliwi. Wyciągają ręce, witają się. Ci którzy budowali to miejsce i ci którym przyszło w nim żyć. Czyż nie jest to ewangeliczne? Rodzina Hochbergów przeznaczyła 100 tysięcy marek na budowę największego do dziś w Wałbrzychu kościoła św. Aniołów Stróżów. To jedna trzecia jego ceny. Mogli te pieniądze wydać inaczej, jednak wierzyli, że Kościół jest ważniejszy. Dziś my z ta samą wiarą się w nim modlimy. To nas łączy.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne